RetroAge Recenzja, PlayStation Le Mans 24 Hours
RecenzjaPlayStation

Le Mans 24 Hours

Loading

Dwudziestoczterogodzinny wyścig Le Mans, jeden z najstarszych i najbardziej wymagających wyścigów samochodowych stanowi niezwykle wdzięczny temat na grę. Czy Le Mans 24 Hours na Sony PlayStation dotrze szczęśliwie do mety czy też rozbije się po kilku godzinach na barierce? Zapraszam do recenzji.

Le Mans 24 Hours przypomina wszystkie inne gry wyścigowe z jakimi możemy mieć do czynienia: siadamy za kierownicą naszego pojazdu i pędzimy przed siebie na złamanie karku starając się jak najszybciej dojechać do mety. W tym miejscu pojawia się jednak pierwsza zmiana w stosunku do większości normalnych gier tego typu, w trakcie wyścigu wytrzymałościowego nie mamy żadanej określonej ilości okrążeń do przejechania, naszym zadaniem jest pokonanie ich jak największej ilości w przyznanym nam czasie, w tym przypadku dwudziestu czterech godzinach. Drugą zmianą jest podzielenie wszystkich samochodów biorących udział w wyścigu na trzy klasy: GT2, GT1 i prototypy. Niby nic niezwykłego, a z drugiej strony niezwykle ciekawe rozwiązanie ponieważ wszystkie samochody jadą równocześnie jednak konkurujemy tylko w ramach tej samej klasy, zresztą różnice w osiągach są na tyle duże, że w przypadku gry na normalnym poziomie trudności dogonienie samochodów wyższej klasy jest w zasadzie niemożliwe.

Twórcy oddali nam do dyspozycji kilka trybów rozgrywki: wyścig wytrzymałościowy Le Mans gdzie bez zbędnych ceregieli możemy rzucić się na głęboką wodę jadąc przez dwadzieścia cztery godziny, lub kompresując ten czas do dwóch godzin, dwudziestu czterech minut lub dwunastu minut. Osoby, które nie mają chęci lub możliwości spędzenia tyle czasu przy konsoli z pewnością ucieszą się z możliwości zapisu bieżącego stanu gry w PIT Stopach, co prawda mechanizm ten nie jest idealny, ale lepsze to niż spędzenie kilkunastu godzin tylko po to żeby wszystko trafił szlag gdy zabraknie prądu. Do tego dochodzi szybki wyścig, tryb arcade podzielony na Time trial (wyścig z czasem) i mini mistrzostwa oraz multiplayer. Ostatnim punktem programu są mistrzostwa, które jednak lepiej określać mianem kariery ponieważ w trybie tym podpisujemy kontrakt z konkretnym teamem i przejeżdżamy dla nich serię wyścigów na wszystkich trasach, po czym podpisujemy następny kontrakt, a potem następny i tak dalej. Szybkość naszych postępów zależy tam od uzyskiwanych wyników, im lepiej sobie radzimy tym wyżej wskoczymy na listę prowadzącą do naszego ostatecznego celu: wyścigu Le Mans.
Dodatkowo wszystkie tryby zostały podzielone na tryb dla początkujących oraz zaawansowanych, gdzie tryb dla zaawansowanych oprócz zwiększonego poziomu prezentowanego przez naszych rywali wprowadza też dla nas dodatkowe utrudnienia: zużycie (oraz uświnienie) opon, uszkodzenia w wyniku zderzeń oraz przegrzewanie się silnika. Jest to całkiem sporo ponieważ już jako początkujący musieliśmy zmagać się z ubywającym paliwem oraz flagami sygnalizującymi zagrożenia na torze.
Samochody są całkiem podatne na modyfikacje, oprócz takiego standardu jak możliwość zamontowania różnych kół w zależności od warunków na drodze możemy też zmienić czułość sterowania, zmienić siłę docisku, oraz ilość zatankowanego paliwa. Oprócz tego możemy też zdecydować się na automatyczną bądź ręczną skrzynię biegów, wspomaganie (ESP) oraz asystenta hamowania (komputer hamuje za nas a my wciskamy gaz i kręcimy kierownicą jak przystało na ośmiolatka).

Pomimo lekko symulacyjnego zacięcia związanego z utrzymywaniem naszego samochodu w jeżdżącym stanie sam styl jazdy jest czysto zręcznościowy: bolidy mają bardzo czułe sterowanie i bardzo łatwo wpaść nimi w poślizg, jednocześnie poczucie prędkości jest ogromne co dodatkowo utrudnia reagowanie na zmiany, na trasie. Co jest niezwykle ciekawe i stosunkowo niedawno stające się normą, samochody konkurentów nie są „przyklejone” do toru: kiedy je walniemy spychamy je z trasy, a często nawet wysyłamy prosto w barierkę, co jeszcze ciekawsze to niekoniecznie my musimy w nie walnąć, kierowcy sterowani przez komputer często sami się nawzajem spychają. Zdarza się również, że kierowcy sami z siebie popełniają błędy, na przykład hamując zbyt późno lub zbyt ostro wchodząc w zakręt.
Najwyraźniejsze odczucia niedoskonałości kierowców komputerowych daje jednak wyścig Le Mans, ponieważ jeśli podejmiemy rzuconą nam rękawicę i ukończymy wyścig dwudziestoczterogodzinny okaże się, że nie wszyscy zawodnicy dojechali szczęśliwie do mety. Dobre wrażenie jednak dość szybko znika jeśli zdecydujemy się przejść ten wyścig jeszcze raz, porażające odczucie deja vu jest jak najbardziej na miejscu ponieważ już to wszystko raz widzieliśmy. Wszystkie ważniejsze wydarzenia w trakcie wyścigu są wyreżyserowane i zapisane na stałe, czy to flagi z ostrzeżeniami zawsze pojawiające się w tym samym miejscu i czasie, czy zawsze ta sama kombinacja kierowców dojeżdżających do mety aż po kierowców odpadających zawsze w tych samych miejscach.
Na tym jednak nie koniec technicznych problemów: Circut de la Sarthe (trasa, na której odbywa się wyścig Le Mans), pomimo że teoretycznie został starannie odwzorowany, jest o dobre kilkaset metrów za krótki (szczególnie mocno oberwało się prostym) zdarzają się też na nim wyraźne spowolnienia gdy dojeżdżamy do linii startu.
Mało problemów? Strzeżcie się w PIT Stopach: boty nie uwzględniają naszej obecności co może prowadzić do jakiejś stłuczki pozbawiającej nas cennych sekund lub w najgorszym wypadku całkowitego zablokowania, jako że nie mamy tam kontroli nad samochodem, a skrypt który nim kieruje nie uwzględnia biegu wstecznego.

Jeśli chodzi o grafikę to jest ona odrobinę nierówna. Z jednej strony mamy samochody, które są rozpoznawalne (jeśli je kojarzymy) ale nie porywają jednocześnie będąc niezidentyfikowanym obiektem jeżdżącym, gdy oddalą się od nas na kilka metrów – w sumie norma jeśli chodzi o wyścigi na pierwsze PlayStation od której wyjątków było dość niewiele. Z drugiej strony mamy naprawdę dobrze wyglądające trasy oraz świetnie wyglądające światła i wprost genialne efekty pogodowe, uwzględniając także stany przejściowe – możemy jechać w ulewie albo lekkiej mżawce. Najlepszym tego przykładem znowu jest tytułowy wyścig dwudziestoczterogodzinny, choć jeździmy tylko w ładną pogodę to ciągle poruszające się po niebie słońce jest bezlitosne. Wyścig rozpoczyna się popołudniu, kiedy wszystko jest ładnie widoczne a my mamy szansę zapoznać się z trasą, jednak gdy słońce zaczyna chylić się ku zachodowi zaczynają się problemy: głębokie cienie zalegające na niektórych zakrętach są dodatkowo podkreślane przez oślepiające nas słońce. Prawdę mówiąc w okolicach premiery gry było sporo gier z gęstym mrokiem (na przykład Thief: The Dark Project) jednak nie bardzo kojarzę jakiejkolwiek innej gry, która połączyłaby go ze światłem w dość naturalny sposób. W ciągu następnej godziny / dwóch niebo staje się jednak stopniowo coraz ciemniejsze a „dziury” w naszym polu widzenia coraz mniej ostre, tu jednak pojawia się kolejny pikantny szczegół który równie dobrze mógł nam umknąć za dnia – rozgrzane do czerwoności tarcze hamulcowe w bolidach, naprawdę niesamowity widok. Drugą rzeczą, którą zauważymy wraz z nastawaniem mroku są światła przednie w samochodach – początkowo „jedynie” widoczne z nastaniem nocy zmieniają się nie do poznania – jarzące się w mroku „ślepia” pędzącej za nami niemal tysiąckonnej bestii potrafią zmotywować do jeszcze większego wysiłku w nieustannej walce o utrzymanie się na sensownej pozycji (dotyczy wyższego poziomu trudności). Potem oczywiście proces powtarza się w drugą stronę, stopniowo wstaje słońce a taka sobie widoczność z nocy zmienia się w dobrą widoczność ogólną i niemal zerową w niektórych miejscach aż po piękny, słoneczny dzień i szansę na solidniejsze wdepnięcie na gaz bez obawy że przegapimy zakręt.

Udźwiękowienie również jest nierówne, jednak w tym przypadku genialny element został zastąpiony jedynie przez bardzo dobry, mam tu na myśli ogólne efekty dźwiękowe, zaczynając od ryku silnika, przez pisk opon aż po wiwaty kibiców. Znacznie słabiej na tym polu wypada nijaka muzyka, dość typowy przypadek tła muzycznego, na które zupełnie nie zwracamy uwagi i równie dobrze mogło by go nie być. Jest jednak także element który jest po prostu zły: komentator. Jego poszatkowane i sztuczne reakcje na wydarzenia potrafią się powtarzać już w niecałą minutę po rozpoczęciu wyścigu (zależy jak agresywnie jeździmy), a zaczynają wkurzać niedługo później. Jego jedyna zaleta jest taka, że można go całkiem wyłączyć.

Podsumowując Le Mans 24 Hours na PlayStation jest grą dobrą, a w niektórych aspektach nawet bardzo dobrą, która jednak nie jest pozbawiona irytujących błędów i elementów. Myślę jednak, że warto dać jej szansę bo zdecydowanie potrafi się za nią odwdzięczyć długimi godzinami dobrej zabawy.

Ocena ogólna

Le Mans 24 Hours

PlayStation

Grafika
90%
Dźwięk
70%
Grywalność
70%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.