RetroAge Recenzja, Windows Majesty: The Fantasy Kingdom Sim
WindowsRecenzja

Majesty: The Fantasy Kingdom Sim

Loading

Majesty: The Fantasy Kingdom Sim (symulator królestwa fantasy) jest wydaną w 2000 roku mieszanką gry typu „Zbuduj miasto” oraz bardziej typowego RTSa z rozbudowanymi elementami RPG. Jak na zabawę w budowania miasta ciężko tu jednak choćby o minutę bez walki, jak na RTSa z kolei mamy tutaj praktycznie zerową kontrolę nad czymkolwiek poza stawianiem i rozwijaniem budynków. Czy to mogło się udać w czasach gdy większość RTSów miała problem z przeprowadzeniem niewielkiego oddziału przez zwężenie bez zaklinowania się na amen? Okazuje się że tak, jednak nie obyło się bez pewnych ograniczeń i okazjonalnych sporych dawek frustracji.

Zacznijmy może od podstaw, w Majesty wcielamy się w króla władającego swoim królestwem osadzonym w świecie fantasy pełnym potworów, skarbów oraz bohaterów szukających chwały i bogactwa. Ze względu na niebezpieczne czasy w których przyszło nam panować naszym podstawowym zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa sobie i swojej rezydencji, a następnie swoim włościom oraz poddanym. W tym celu potrzebujemy armii gotowej przeciwstawić się potężnym potworom, a któż inny lepiej nadaje się do takiego zadania niż wysokopoziomowy bohater? Albo jeszcze lepiej – wielu wysokopoziomowych bohaterów?

Tak więc w naszych ziemiach stawiamy różnorakie gildie w których rekrutować możemy początkujących poszukiwaczy przygód, zaczynając od wojowników i łuczników, przez łotrzyków aż po potężnych magów oraz kapłanów lokalnych bóstw wraz z kilkoma  rasami nieludzi. Warto jednak zwrócić uwagę że nie da się mieć każdego typu kapłana i każdego nieludzia pod swoim berłem – krasnoludy, lub gnomy stanowczo odmawiają osadzania się w naszym mieście jeśli mieszkają w nim elfy oraz odwrotnie. Sytuacja z kapłanami jest nieco bardziej skomplikowana, ale z grubsza opiera się na przeciwieństwach, przykładowo decydując się na nekromantki możemy zapomnieć o uzdrowicielkach, a decydując się na pozbawionych magii barbarzyńców tracimy dostęp do wszystkich pozostałych magicznych kapłanów, w przypadku trochę mniej charakterystycznych przeciwności jest to trochę mniej oczywiste, ale po kilku rozgrywkach można się przyzwyczaić. Aby zapobiec samozapłonowi naszego komputera podobnie jak w większości innych strategii wprowadzono limit ilości jednostek które możemy rekrutować, jednak zamiast sztywnej, odgórnie narzuconej mniej lub bardziej przypadkowej liczbie spotykanej u konkurencji Majesty postawiło na nieco sprytniejsze rozwiązanie. Otóż po zbudowaniu jakiegoś typu budynku cena następnego jest wyższa, drugi budynek jest odrobinę droższy, trzeci znacznie droższy, czwarty bardzo drogi, cena piątego jest niebotyczna i tak dalej.

Skoro mamy już bohaterów wypadałoby żeby byli też wysokopoziomowi, oprócz chodzących i piszczących worków treningowych przygotowujących do starć z coraz potężniejszymi workami treningowymi są także inne, równoległe ścieżki rozwoju. Wojownicy mogą wybrać się do kowala i wykuć potężniejszą broń i zbroję, zakląć swoje wyposażenie w wieży magów, zatruć swoje ostrza w gildii łotrzyków, jednak każdy rozsądny poszukiwacz przygód wie że swoją pierwszą wypłatę powinien przeznaczyć na wycieczkę do targowiska gdzie spośród wielu przydatnych przedmiotów zakupi komplecik mikstur leczących.  A skoro mowa o wypłatach w królestwie Ardanii okazji na szybki zastrzyk gotówki nie brakuje – zaczynając od skrzyń pełnych złota czekających na szczęśliwego znalazcę, przez sakiewki zabrane z stygnących zwłok gigantycznego szczura, Obserwatora (Beholder), Meduzy czy innego złodźwiedzia (Hellbear) i niezmierzonych skarbów leżących w głębi leży potworów aż po nagrody za wykonywanie królewskich zleceń spod znaku przyjdź w to miejsce albo zabij tą postać / zniszcz ten budynek. Sprawę zarobków komplikuje nieco łotrzyk który potrafi przeszukać zwłoki w poszukiwaniu dodatkowego złota zapewniając jego większą ilość w obiegu, ale też okrada leża nie zostawiając żadnej nagrody dla pozostałych poszukiwaczy przygód, ba jeśli ma taką fantazję może także okraść nasze własne budynki. Wspomniałem o obiegu złota – otóż jak na grę fantasy przystało większość naszej ekonomii opiera się o bohaterach, jako że nie ma ludzi bez VAT większość zdobytego przez nich złota prędzej czy później wyląduje w naszym skarbcu czekając na kolejne inwestycje. W każdym razie jeśli poborca podatkowy nie zostanie po drodze zamordowany przez przypadkowego szczuroludzia, co przy większych osadach jest niestety nagminne i nieraz napsuło mi sporo zabawy.

Z moich dotychczasowych słów wydawać się może że w grze większość czasu spędzamy bezczynnie patrząc jak toczy i kończy się życie naszych nie zawsze dzielnych bohaterów, jest to spora część rozgrywki, jednak nie jesteśmy całkowicie bezsilni gdy smok pali naszą osadę. Poza wspomnianymi już zleceniami  możemy zapłacić magom lub świątyniom za rzucenie potężnych zaklęć. Część jest bardzo przydatna jak błyskawice, niewidzialność, leczenie lub wskrzeszenie, część trochę mniej jak osłabienie, albo kamienna skóra. Warto jednak pamiętać że wszystkie zaklęcia ofensywne przypisane są do gildii magów która ma ograniczony zasięg, zaś zaklęcia pomocnicze przypisane do świątyń możemy rzucić w dowolnym fragmencie mapy.

W tym momencie warto powiedzieć parę słów o problemach trapiących tą fantastyczną grę.

Jedną z uniwersalnie upierdliwych elementów Majesty po większym rozbudowaniu osady, o czym już wspomniałem,  są snujący się po okolicy i wystawieni na  ataki poborcy podatkowi. Po dalszej rozbudowie i rozwojowi w kierunku przyzywających szkielety nekromantek + oswajających zwierzęta pigmejów drastycznie zwiększającą ilość błąkających się po mapie przechodniów, co z kolei drastycznie ogranicza płynność poruszania się postaciom które faktycznie mają jakiś cel, pomijam tu nawet ewentualne problemy z płynnością rozgrywki z którą raczej nie miałem problemów ze względu na mocny sprzęt (P4) – w razie czego powinno pomóc obniżenie rozdzielczości.

Kolejnym problemem który napsuł mi sporo krwi jest sztuczna inteligencja sterująca bohaterami. O ile na poziomie jednostkowym radzi sobie czasem nieźle, czasem fenomenalnie zapewniając im coś na kształt własnej osobowości to samoczynne tworzenie się drużyn które akurat nie idą do tego samego zlecenia działa w zależności od sytuacji źle albo tragicznie źle. Ogólnie rzecz ujmując twórcy próbowali stworzyć coś w rodzaju symbiozy pomiędzy danymi typami jednostek, najbardziej typowym przykładem jest tutaj wojownik oraz uzdrowicielka. Co by tu nie mówić pomysł jak najbardziej dobry, wykonanie jednak nie wyszło najlepiej – nagminna jest tu sytuacja gdy za jednym wojownikiem łażącym bez celu z dala od jakichkolwiek zagrożeń i uciekającym po wymianie dwóch ciosów snują się dwie, czasem trzy uzdrowicielki w czasie gdy pół ekranu dalej toczy się wielka bitwa z potężnym bossem a wszyscy walczący pozbawieni są w zasadzie jakiegokolwiek wsparcia.

Do dyspozycji otrzymaliśmy kampanię składającą się z kilkunastu luźno powiązanych ze sobą misji o humorystycznym wydźwięku i szybko rosnącym poziomie trudności. Ich ilość nie jest zbyt duża, jednak nawet po ich przejściu można śmiało do nich wrócić ze względu na to że mapy są generowane proceduralnie sprawiając że choć bardzo do siebie podobne to nigdy nie są takie same. Oprócz tego dysponujemy także trybem „Freestyle”, czyli mapom generowanym wedle naszego widzimisię i pozbawionych otoczki fabularnej oraz tryb multiplayer w internecie lub sieci lokalnej z których nigdy jednak nie korzystałem.

The Northern Expansion

Majesty doczekało się jednego dodatku rozszerzającego kampanię o północne prowincje zapewniając kilkanaście nowych misji o dość wysokim poziomie trudności, który jednak nie powinien stanowić wielkiego wyzwania jeśli zdołaliśmy ukończyć podstawową wersję gry. Oprócz nowych wyzwań pojawiło się kilka dodatkowych potworów, garść nowych czarów oraz parę nowych budynków ułatwiających rozgrywkę w późniejszych etapach rozwoju osady, na przykład ambasada automatycznie sprowadzająca nowych bohaterów z nieco podwyższoną ceną, albo mauzoleum przechowujące część bohaterów do wskrzeszenia za dodatkową opłatą, czy magiczny bazar oferujący naprawdę potężne mikstury dla co bogatszych bohaterów.

Pod względem graficznym Majesty głowy nie urywa, ale też nie ma powodów do wstydu, mapa świata przedstawiona jest w rzucie izometrycznym i jest w pełni dwuwymiarowa. Generowane proceduralnie podłoże jest dość mdłe i nijakie, sytuację ratują nieco drzewka i inne krzewy, które na niektórych mapach występują raczej sporadycznie. Budynki i leża są ładne i starannie wykonane, niektóre obiekty – jak skrzynie również, inne – jak lecznicze zioła już nie. Nasi podwładni i potwory prezentują się przyzwoicie, choć jeśli mamy okazję trochę lepiej im się przyglądnąć trochę brakuje im szczegółów, bardzo ładne i szczegółowe są natomiast portrety które możemy oglądnąć po kliknięciu na jednostkę danego typu, nie jest to może poziom Baldur’s Gate, ale niektóre potwory, na przykład Złe Drzewa wyglądają po prostu fenomenalnie.

Dość ciekawie prezentuje się natomiast oprawa dźwiękowa gry – w trakcie rozgrywki towarzyszy nam kilka przyjemnych i raczej spokojnych melodii odgrywanych w tle, przy czym na danej mapie słuchamy tylko jednej z nich zapętlonej w kółko. Na pierwszy plan natomiast wybijają się głosy naszych podwładnych a trzeba przyznać że to straszne gaduły, niestety każda jednostka powtarza w kółko trzy, góra cztery odzywki przypisane na sztywno do danej sytuacji, osobiście mi to nie przeszkadza, ale spotkałem się z ludźmi których doprowadza to do szału.

W ramach podsumowania Majesty: The Fantasy Kingdom Sim to bardzo ciekawa mieszanka gry RTS, City Buildera i elementów RPG z niezwykle szeroko zakrojoną wolną wolą naszych podwładnych, za pomocą której często podejmują błędne, a czasem katastrofalne w skutkach decyzje w czasie gdy my możemy tylko bezsilnie patrzeć. Mimo to a może nawet właśnie dlatego kończenie kolejnych, coraz trudniejszych misji o różnych celach rozgrywanych na generowanych proceduralnie mapach daje sporą satysfakcję. Oprawa audiowizualna to raczej górne zakresy przeciętności gdzie na szczególną uwagę zasługują bardzo ładne portrety jednostek i nijakie tła oraz gadatliwość naszych poddanych i skrajna wręcz powtarzalność ich kwestii. Gra otrzymała jeden oficjalny dodatek zatytułowany The Northern Expansion przeznaczony raczej dla wyjadaczy w Majesty, który zawiera więcej tego samego i parę drobnych usprawnień dla końcowych etapów rozwoju naszej osady.

Czy polecam Majesty? Zdecydowanie tak, jednak nie jest to gra skierowana do każdego fana strategii. Obecnie nietrudno o zdobycie własnej kopii cyfrowej na GOG lub Steam, Majesty Gold zostało również dodane do czasopisma CD-Action, więc nietrudno o płytę z tą grą, duże wydanie pudełkowe to jednak inna historia. W przypadku zakupu wersji fizycznej warto mieć na uwadze że Majesty może nie działać prawidłowo na współczesnych komputerach – osobiście miałem problemy z „rozbieganym” kursorem, w pewnym momencie gra przy próbie uruchomienia zaczęła mi też wysypywać system, edycja cyfrowa działa jednak bez zarzutu.

Ocena ogólna: 7.3
Grafika: 7
Dźwięk: 7
Grywalność: 8

Autor

Komentarze

  1. Gierka ograna przeze mnie do bólu. Bardzo ciekawa mieszanka gatunków. Dla fanów polecam przeglądarkowe Majesty: Heroes of Ardania. Na Steamie jest także Majesty Gold HD działające bezproblemowo na współczesnych kompach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.