RetroAge Recenzja, DS Mario Kart DS
RecenzjaDS

Mario Kart DS

Loading

Mario Kart DS. Wstępu jako takiego nie będzie, bo Anię dopadła grypa. Tak na poważnie to punktualnie o 19 zadzwoni Kokos i powie „gdzie mój DS?!” Czas goni..

Włączamy DSa, już tylko dwa kliknięcia rysikiem i naszym oczom ukazuje się ekran startowy gry. Menu jest kolorowe i przejrzyste. Na ekranie dotykowym pojawiają się możliwe warianty rozgrywki. Po wyborze Single Player mamy dostęp do: Grand Prix, Time Trials, VS, Battle i Missions. Najważniejsze w grze Grand Prix jest… długie. Nintendo nie popełniło już błędu znanego posiadaczom Gacka. Osiem pucharów, po cztery trasy w czterech poziomach trudności to dużo. Początkowo mamy do wyboru dwa puchary przygotowane specjalnie na DS + i tu duży surprise od Nintendo – dwa puchary retro! Retro to nic innego jak zlepek plansz z poprzednich wersji gry = po jednej ze Snesa, N64, GBA i GameCube. Plansze są oczywiście przerobione na możliwości DS’a.

Tempo wyścigu jest zależne od klasy silników jakie wybierzemy. Dla wprawionych graczy 50cc to tylko konieczna formalność. Ot tak po prostu trzeba wygrać, żeby odblokować postacie i nowe karty. Plusem pierwszego poziomu jest to, że jadąc powoli możemy podziwiać piękne trasy. W każdym GP przebywamy ich cztery. Za każde zwycięstwo zgarniamy 10 pkt. Za ósme – ostatnie, przykro mi:). O końcowym sukcesie decyduje suma punktów „wyjeżdżona” w całym cyklu. Urokiem tej gry jest to, że na wyższych poziomach do końca nie można być pewnym niczego. Będąc na pozycji lidera, widząc metę, można przegrać wyścig. Wszystko to możliwe jest dzięki power-ups rozmieszczonych po planszy w boxach. Aby zdobyć jedną z broni wystarczy wjechać w świecący sześcian i poczekać na wylosowanie giwery. Prowadząc wypadałoby pomodlić się o bronie typowo defensywne, jak banany czy dopalacze. Kiedy mamy na ogonie jakiegoś natręta, „częstujemy” go bananem i adios! Kiedy walczymy o pozycję przydadzą się zielone i czerwone muszelki lub Spiny Shell, która zawsze trafia w aktualnego lidera. Jedyną rzeczą która może pocieszyć gracza jadącego na ostatniej pozycji jest pozbawienie prowadzącego zwycięstwa:). Najciekawszą bronią w całej grze jest Blooper. Osoba która go używa sprawia, że górny ekran przeciwników pokrywa się plamą oleju. Jedynym sposobem na kontynuowanie wyścigu jest wtedy „jazda po mapce”. Mapka wyświetlana jest na dotykowym ekranie konsolki. Grafika nastawiona jest tam typowo schematyczna, ale co tam. Najważniejsze to dojechać do mety na satysfakcjonującym nas miejscu.

Ciekawie również w trybie missions. Na każdym levelu, osiem misji plus boss. Zadania przeróżne: przejeżdżanie przez bramki, zbieranie monet, boxów, jazda do tyłu czy wyścigi z piekielnie szybkimi oponentami. Znanym już z Gamecube’a trybem jest Battle, walka na balony czy wojna o gwiazdkę na planszy imitującej konsolę DS. Część plansz w tym trybie została zaczerpnięta prosto z current gena Big N. Oba tryby można męczyć już po przejściu GP lub jako wstęp i trening do tych rozgrywek.

Sterowanie jest doskonale dopracowane. Lewy kciuk zapewnia nam doskonałą trakcję, prawy operuje gazem i hamulcem. Bonusy odpalamy „L”, a drifty „R”. Całość rozplanował ktoś dysponujący trzeźwym umysłem. Oprawa AV jest absolutnie the best! Grafika powoduje wytrzeszcz gał. Trasy są dopieszczone szczegółami. Kolory są dobrze dobrane, a ich natężenie nie jest przesadzone, dzięki czemu uniknięto „cukierkowości”. Levele wzbogacone są przeróżnymi fajerwerkami co sprawia, że zaczynamy bardzo mocno doceniać możliwości techniczne dwu ekranowca. Efekty użycia broni również stoją na najwyższym poziomie. Wybuch Spiny Shell wygląda jak efekt końcowy kameha… coś tam z Dragon Ball! Na dodatek tekstury nie są doczytywane tuż przed naszymi oczami, czyli mamy daleki „draw distance”. Z głośników też ciekawie. Nastrój muzyki różni się w zależności od planszy. W ponurych zamczyskach towarzyszyć nam będą podkłady niczym z horroru wyprodukowanego na początku XXI wieku w USA. Na innych trasach jakieś wesołe country i tym podobne.

Sumując wszystko dochodzi się do wniosku, że jest to najlepsza w historii wersja wyścigów z Mario. Nietypowe rozwiązania, wiele trybów a przede wszystkim czas jaki może przy niej spędzić jeden gracz, dają kapitalny rezultat końcowy! Jest jeszcze wiele zagadnień, których nie ująłem w recenzji. Jest ich po prostu za dużo, by o wszystkim pamiętać. Jeśli masz DS’a nie żałuj kasy na takie tytuły. Grywalność w całości spłaci Ci koszt gry, jaki poniesiesz nabywając ją. Na allegro gra kosztuje ok. 100 złotych. Ten tytuł jest w stanie zamknąć usta wszystkim wielbiącym Sony. Nie będą już mówili „że to gra dla dzieci”. Większość z nich na poziomie 150cc rzucała by swoimi idealnymi dualami o ścianę. Jeżli ktoś mówi, że PSP jest idealne i „lepsze” – pokażcie mu tą grę! Ja swoje powiedziałem… a Wy „róbta co chceta”, SEE U!

Autor

Komentarze

  1. Dobra recka, czy najlepsza odsłona z serii Mario Kart, to nie wiem ale zdecydowanie gra jest bardzo dobra.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.