RetroAge Recenzja, Xbox Metal Slug 3
RecenzjaXbox

Metal Slug 3

Loading

Pierwsza konsola Microsoftu nie doczekał się zbytnio dużej liczby gier w starej ale jarej grafice 2D. Na nasze szczęscie istnieje parę wyjątków. Metal Slug 3 jest jednym z nich i należy do przedstawicieli run and gun, gatunku gier święcących triumfy na platformach 8 i 16 bitowych jak i automatach. Seria powinna być znana wszystkim konsolowym graczom, bowiem ukazała się na większości liczących się platform. Zapraszam do recenzji Metal Sluga 3 na Xboxa.

Seria Metal Slug to klasa sama w sobie, każda część z wyjątkiem Metal Slug 3D zyskała szacunek graczy. Ta seria to właściwie kult, od lat dostajemy nowe odsłony gdzie podstawy praktycznie się nie zmieniają. Jak widać formuła i założenia są tak doskonałe, że nie trzeba tutaj za wiele grzebać, fani i tak będą zadowoleni. Jak dla mnie Metal Slug to duchowy spadkobierca starej dobrej Contry z przełomu lat 80/90. Pierwsza część ukazała się w 1996 roku na automaty i Neo-Geo, a później na Saturna i PlayStation. Natomiast część trzecia przez wielu uważaną za najlepszą odsłonę Metal Sluga dostaliśmy w 2000 roku, czyli od starego dobrego SNK, jeszcze przed połączeniem z Playmore, które nastąpiło w 2002.

Tłem fabularnym do zabijania wszystkiego co się rusza jest po raz kolejny generał Morden. Chłopina jest cały, zdrowy i gotowy do działania z resztkami swoich rebeliantów. Mamy za zadanie zniszczyć niedobitków z jego wojska, ale w życiu nic nie jest proste, także w tym ze świata Metal Sluga. Do walki dołącza więc kolejna strona konfliktu w postaci przybyszów z kosmosu. Zielona pikselowata jucha leje się strumieniami!

Na początku wybieramy jedną z czterech postaci, którą poprowadzimy przez większość gry. Do wyboru mamy piękną włoszkę w czapce z daszkiem Fio Germi, równie ładną blondynę z Japonii Eri Kasamoto i dwóch panów Tarma Roving (również z kraju samurajów) i majora z USA Marco Rossi. Jak widać parytety zostały zachowane. Do przejścia czeka nas pięć świetnych misji, z czego ostatnia sprawi większości problemy z jej pokonaniem za pierwszym razem. Oczywiście standardowo dla serii na końcu każdego etapu czeka nas smakołyk w postaci bossa. Już na finiszu pierwszego etapu dostajemy milutkiego kraba w rozmiarach zdrowego odchowanego smoka. Metal Slug 3 zdecydowanie ma świetnych przeciwników na końcu każdego etapu – jest to wręcz rozpoznawalny atut serii. Różnorodność jednostek w tej części powala, szczególnie na tle poprzednich odsłon. Mamy tutaj standardowo żołnierzy różnego rodzaju plus ich pojazdy. Mamy zmutowaną faunę i florę, którą wyjątkowo soczyście się młóci. Szczególnie kraby i robaczki pod ziemią, plus ryby lądowe jak to Unia nazywa ślimaki. Kolejnym przeciwnikiem będą zombie i (tutaj werble) kosmici! Bestiariusz iście imponujący, która gra podskoczy?

Całkiem fajnym nowym patentem w tej serii są różne ścieżki, którymi możemy podążać do głównego celu, czyli do wisienki Metal Sluga, ogromniastego przeciwnika czekającego na salwy z naszych dział na końcu każdego etapu. Miejscami mamy nawet trzy różnego rodzaju drogi do wyboru na raz. Możemy płynąć pod wodą, nad wodą albo tunelami. Dzięki temu patentowi masterowanie gry staje się jeszcze przyjemniejsze i mniej nużące. Takich smaczków mamy całkiem sporo. Standardowo zaplecze w postaci pojazdów jest jak przystało na tak zacną grę boskie. Mamy wielbłąda, strusia, słonia, Slug Flyer, Slug Mariner, Metal Slug, Slugnoid, Slug Copter, gdzieś tak w połowie gry mamy jeszcze możliwość krótkiej przejażdżki robotem rebeliantów, a jeszcze później możemy wspomagać się działkiem przy walce z sub-bossem i to chyba wszystko z pojazdów. Broni jak zawsze jest pod dostatkiem, mamy 9 narzędzi zniszczenia. Do tego możemy złapać całkiem fajne dwa gadżety: chmurę, która będzie raziła wrogów piorunami i satelitę z plazmowym działkiem, które sieka aż miło się patrzy. Możemy mieć też pomocnika w postaci małpki z uzi – urocze i typowo w stylu Metal Sluga.

Jeśli chodzi o stronę artystyczną to graficznie jest świetnie. Pikselowato, ale jest to pikseloza na najwyższym poziomie jeśli chodzi o 2D. Graficzny majstersztyk, najładniejsza pozycja jeśli chodzi o grafikę dwuwymiarową w moim odczuciu. Dopieszczone w każdym calu, a właściwie pikselu. W pełni zasłużona najwyższa nota jeśli chodzi o grafikę. Kocham ten graficzny styl Metal Sluga, ponadczasowy i doskonały. Kudosy dla grafików za stworzenie czegoś tak pięknego i klimatycznego.

Dźwiękowo jest dobrze, melodie może nie zapadają w pamięci, ale są bardzo dobre i dopasowane do luzackiego stylu gry. Motyw przewodni jest jednak świetny. Jeśli natomiast chodzi o odgłosy walki i otoczenia to i w tym wypadku nie ma do czego się przyczepić. Odgłosy broni i wybuchów są soczyste, czyli takie jakie powinny być. Krzyki żołnierzy i rozrywanego truchła są symfonią dla uszów małego Rambo siedzącego z padem w ręku w ciemnym, dusznym pokoju.

Co mogę napisać na zakończenie? Wielbiciele takich klimatów i ogólnie gatunku „biegnij i strzelaj” pewnie już dawno mają ograną trzecią część Metal Sluga. Dla tych którzy jeszcze nie grali – niech szybko rozglądają się za własną kopią albo szukają automatu z tym zacnym tytułem w stojącym jeszcze jakimś cudem salonie gier. Grywalność tego tytułu jest potężna. Nawet jak będziecie znali wszystkie zakamarki i bonusy to i tak będziecie co jakiś czas do tego tytułu wracać rządni mocnych wrażeń w uroczym luzackim stylu Metal Sluga. Wojna jeszcze nigdy nie była tak przyjemna i zabawna.

Ocena ogólna

Metal Slug 3

XBOX

Grafika
100%
Dźwięk
80%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.