RetroAge Recenzja, Amiga ECS/OCS Moonstone: A Hard Days Knight
RecenzjaAmiga ECS/OCS

Moonstone: A Hard Days Knight

Loading

Taki chłop w polu to ma jednak dobrze. Pomacha trochę grabiami, świni żreć da, jajka pozbiera i na bekonie sobie usmaży. Beztrosko leży w słońcu i przeżuwa słomkę. A taki rycerz to ma przechlapane na każdym kroku. Co chwile z kimś się trzeba pojedynkować, bunty tłumić, barbarzyńców i potwory przepędzać z okolicznych włości, a na koniec zamiast podziękowania to ci łeb odrąbią w pierwszej lepszej bitwie, a jutro o tobie nikt już nie będzie pamiętał. Aby zapisać się złotymi zgłoskami na kartach historii trzeba mieć głowę nie od parady lub nie lada szczęście. Taki Jurek zza rzeki to ubił smoka, za co plebs okrzyknął go świętym. Rysiek całą łapę wetknął do paszczy lwa i wyrwał mu serce. Nawet taki Artur ze swoją ekipą od stołu bez kantów znaleźli świętego Graala. To nic, że w czasie jak ten się szlajał to Lancelot pukał mu jego żonę Ginewrę. Liczy się efekt końcowy, bo ludzie pamiętają wybitne dokonania. I bądź tu mądry, wymyśl coś żeby być tym rycerzem z pierwszych stron gazet. Ehhh, ciężki jest dzień rycerza…

A Hard Days Knight

Los jest jednak łaskawy. Oto właśnie nastał wyjątkowy okres, który przypada tylko raz na tysiąc lat – czas Księżycowego Kamienia (Moonstone). Danu, duch księżyca odwrócił się od czeluści kosmosu i jego uwagę przykuła właśnie Ziemia. Będzie on arbitrem w zmaganiach najodważniejszych i najlepszych wojowników, jacy stąpają po ziemi. Jedynego, który pozostanie na placu boju i przyniesie doń tytułowy Księżycowy Kamień, Bogowie obdarują swoim błogosławieństwem. Lambadziary ze swoimi usmarkanymi chusteczkami muszą więc trochę poczekać, bo wygląda na to, że jest to robota w sam raz dla Ciebie drogi graczu.

Przygotowania do wyprawy

Grę rozpoczynamy od wyboru jednego z czterech rycerzy. Każdy z nich różni się kolorem szat, miejscem rozpoczęcia gry oraz imieniem (które notabene można sobie dowolnie zmienić). Jeśli mamy kolegów lub koleżanki to możemy zaprosić ich również do gry (w zabawie może brać udział do 4 ochotników) i mogą oni wybrać któregoś z pozostałych śmiałków. Każdy niewybrany bohater zostanie w trakcie gry użyty przez komputer pod postacią czarnego rycerza, którzy od tej pory będą usilnie starali się za wszelką cenę pozbawić nas szans na zwycięstwo… a są na prawdę upierdliwi. Ekwipunek początkowy to zwykły prosty miecz, kiepskawy pancerz, komplet noży do rzucania oraz 10 sztuk złota, które wystarczają nam na zakup dokładnie niczego.

Przez lasy przez pola pędzi… rycerz bez konia

Po wyborze postaci oczom naszym ukazuje się mapa, po której będziemy przemieszczać się na piechotkę w systemie turowym (każda runda to jedna doba). Teren naszych zmagań zajmują cztery zróżnicowane krainy. Na północnym zachodzie znajdują się Mgliste Wrzosowiska (Misty Moors). W ich centrum leży Highwood – jedyny ośrodek handlu i cywilizacji w tym rejonie, zapamiętaj go, bo to najważniejszy punkt na mapie każdego podróżnika. Na wschód od nich za pasmem gór leżą Północne Pustkowia (Northern Wastelands), zamieszkałe przez dzikie bestie – Balogów, którzy najmniejszą twoją nieuwagę z pewnością wykorzystają by Cię pożreć żywcem. Jedynym przyjaznym miejscem w tym dzikim miejscu jest wieża maga Matha. Nie nadużywaj jednak jego cierpliwości, bowiem poirytowany gotowy zamienić śmiałka w ropuchę, a od razu zaznaczam, że nie pojawi się żadna księżniczka chętna na wymianę płynów ustrojowych i życia Wam nie uratuje. Południowo zachodnią część mapy zajmują połacie Wielkiego Lasu (Great Forest), w którym w leśnych ostępach ukryty jest tajemny kamienny krąg (StoneHenge). Urzędują tam druidzi, dokładnie ci sami, od których dostałeś cynk o Moonstone. Są bardzo pokojowo nastawieni, a za dowolny magiczny fancik, w ramach rewanżu są w stanie zdziałać istne cuda. Na południowym wschodzie rozpościerają się Mokradła (Wetlands) – wyjątkowo paskudne i nieprzyjazne miejsce, pełne Trolli oraz Mudmenów (istot żyjących dosłownie w bagnach i w ułamku sekundy potrafiących wciągnąć do nich każdego napotkanego obcego). W najbardziej wysuniętej na wschód części tej krainy, tuż nad brzegiem morza, leży słynne miasto Waterdeep. Wszystkie cztery regiony stykają się w jednym miejscu (w centralnym miejscu mapy), które nazywane jest Doliną Bogów.

Masz kłesta

Świat gry jest dość spory i odwiedzenie wszystkich miejsc zajmie nam z pewnością sporo czasu. A warto wspomnieć o tym, że odwiedzić będziemy musieli większość lokalizacji, ponieważ głównym zadaniem w grze (zajmującym ok. 95% całej rozgrywki) jest poszukiwanie kryjówek wszelakich bestii w celu odnalezienia tajemniczych kluczy, które to przy każdej kolejnej rozgrywce rozmieszczane losowo (wiadomo tylko, że w każdej krainie znajduje się jeden z nich). Klucze umożliwiają śmiałkowi wejście do Doliny Bogów, w której czeka go pojedynek z demonem o niewyobrażalnej wręcz sile. Na koniec wystarczy zabrać strzeżony przez niego tytułowy Księżycowy Kamień i zanieść go druidom. Brzmi banalnie, ale autorzy zadbali o dziesiątki sposobów na utrudnienie nam tego zadania.

Juści kulasy ino zara przetrące

Po całej mapie rozsiane są dziesiątki jaskiń, które musimy przeszukać w celu odnalezienia kluczy. Oczywiście wszystkie te miejsca zamieszkałe są przez wrogo nastawione do nas stworzenia. Od humanoidalnych Troggów (odpowiednik orków), przez ich bestie bojowe, Ratmeny, a na potężnych Balogach i Trollach skończywszy. W momencie wejścia do jednej z takich jaskiń rozpoczyna się istna jatka. Widok zmienia się na 2D z boku i od razu rzucają się na nas przeciwnicy. Całość przypomina nieco gry beatem up w klimacie fantasy, czyli mniej więcej w stylu Golden Axe, z tym wyjątkiem, że w tym przypadku krew leje się strumieniami. Nie zapomnijcie postawić pod telewizorem wiaderka na juchę, która od tej pory będzie spływać hektolitrami. W przeciwieństwie do większości bijatyk, w Moonstone nie skupiamy się na bezmyślnym smashowaniu jednego przycisku. Tu obok zręczności i bystrego oka, ogromne znaczenie ma też strategia, tudzież technika wypracowana na konkretnego wroga (bo z każdym walczy się kompletnie inaczej). Wróg nie wybacza błędów i od razu zasypie nas gradem ciosów. Więksi wrogowie potrafią zabić nas jednym ciosem, bez względu na to ile energii posiadamy, trzeba być, więc czujnym i bardzo ostrożnym, szczególnie że wrogowie potrafią dołączyć do walki wychodząc z boku ekranu, od razu sprzedając nam cios w plecy.

Repertuar naszych ciosów to pchnięcie mieczem (duży zasięg, ale zadaje niewielkie obrażenia), tradycyjne cięcie z boku (szybkie i średnie obrażenia), oraz mocny cios od góry z wymachem aż zza głowy (bardzo duże opóźnienie, ale największe obrażenia). Jest też jeden cios będący pchnięciem do góry przed siebie, który okazuje się skuteczny tylko na przeciwników o wiele większych od nas, więc używany jest raczej okazjonalnie. Nasi przeciwnicy również zadają podobne ciosy (o ile są humanoidalni) więc do naszej dyspozycji oddano ruchy obronne adekwatne do ataku wroga – są to unik oraz blok. Całość uzupełnia możliwość rzucania nożami (skuteczność raczej niewielka). Po każdym trafionym ciosie krew tryska na lewo i prawo, ale co najważniejsze – po tym jak spadnie na ziemie to nie znika! Na ziemie padają też przecięte na pół truchła, tudzież odcięte głowy, tworząc w ten sposób „przepiękne krwawe dywany”. Zdarza się, że przeciwników jest tak dużo, że na koniec walki w ogóle nie widać podłoża, bowiem całe jest usłane trupami i krwią. Tu autorzy gry zadbali dodatkowo o detale, bowiem pokonani przeciwnicy potrafią jeszcze przez chwile jęczeć, ryczeć, lub po prostu ich serca tłoczą jeszcze na zewnątrz fontanny krwi przy akompaniamencie odgłosów przypominających chodzenie zimą w przemoczonych butach. Zaiste, dbałość o takie wymyślne szczegóły przyprawia mnie o dreszczyk emocji za każdym razem, kiedy gram w Moonstone.

Wyskakuj z kieszonkowego mały

Po walce w zależności od rezultatu albo my zabieramy łupy (i zdobywamy doświadczenie za wygrana walkę), albo tracimy jedno z pięciu żyć i możemy zostać obrabowani (przez wybranych przeciwników, ale przodują w tym czarni rycerze). Co można znaleźć w skarbcu? Prócz najbardziej pożądanych kluczy natrafić możemy na amulety, talizmany, magiczne zwoje, pierścienie, mikstury oraz tradycyjnie złoto. Wszystko da się wykorzystać w grze lub jeśli uważamy je za zbędne – po prostu spieniężyć w mieście, a za zdobytą w ten sposób gotówkę kupić coś bardziej użytecznego (najczęściej lepszy miecz lub pancerz). Z ekwipunkiem i naszym doświadczeniem jest ten problem, że im bardziej stajemy się napakowani, tym trudniejsi do pokonania stają się też wrogowie. Najpierw wychodzą na nas większą ekipą i potrafią prać wówczas niemiłosiernie. Kiedy i to już na nas nie skutkuje i staniemy się już tak napakowani, że latamy po kolejnych jaskiniach jak NATO po Bliskim Wschodzie, to nad krainą pojawi się jeszcze jedna przeszkoda – wielki ziejący ogniem Smok! Lata on wówczas nad całym regionem i tylko czyha, żeby dopaść któregoś z graczy. Jego pokonanie jest wyzwaniem nawet dla największego kozaka, ale najgorsze jest to, że Smok potrafi zabierać pokonanym przeciwnikom przedmioty (a lubuje się w odbieraniu kluczy w pierwszej kolejności).

Jak w tym wszystkim się odnaleźć?

Gra szczególnie dla początkujących może okazać się zbyt trudna. Trzeba nieźle się napocić i podnieść swoje umiejętności, aby mieć szanse ugrać cokolwiek. Dla zupełnie zielonego gracza, wyprawa na bagna lub na pustkowia (a więc tam gdzie zamieszkują przeciwnicy wykańczający jednym ciosem) to wręcz samobójstwo. Jeśli jednak będziemy grać ostrożnie a zdobytymi łupami zaczniemy handlować w miastach wówczas będzie nas stać na to by odwiedzić uzdrowiciela, mistyka, handlarza orężem oraz sklep świątynny. Wszystkie te przybytki przybliżą nas znacznie do zwycięstwa. Dla hazardzistów warto wspomnieć też o tawernie, w której grając w kości można pomnożyć lub przegrać nasz majątek. Warto czytać też informacje, które pojawiają się na ekranie przed rozpoczęciem walki. Znajdziemy tam cenne informacje o świecie gry jak choćby to, że w niektórych fazach księżyca wybrane stwory są silniejsze i nie warto z nimi wówczas zadzierać. Jeśli więc poświęcimy trochę czasu na opanowanie technik walki, oraz poznamy prawidła rządzące światem Moonstone, to gra odwdzięczy się z nawiązką wylewając na nas prócz krwi, również sporą dawkę miodu.

Czy warto zagrać?

Zdecydowanie TAK, bo Moonstone nie zestarzał się ani trochę. Grafika to dobry klasyczny piksel-art, który może podobać się nawet dzisiaj. Uroku dodaje fakt, że klimat gry jest bardzo mroczny, a miejscami mistycyzm zdaje się wręcz ocierać o okultyzm. Potwory są fajnie zrobione, często wymyślne i widać na pierwszy rzut oka, że nie projektował tego przypadkowy Kowalski zatrudniony prosto z ulicy, a ludzie, którzy siedzieli mocno w klimatach fantasy i zagrywali się długimi godzinami w AD&D bądź Warhammera. Dźwięk również trzyma poziom, chociaż mi zdecydowanie brakuje większej ilości muzyki. Na szczęście ta, która jest obecna w grze, spełnia w 100% moje oczekiwania. Chciałoby się jednak więcej. Esencja i największą zaletą Moonstone są oczywiście soczyste pojedynki dające wygrywającemu graczowi mnóstwo satysfakcji. Wielkim plusem jest też duże zróżnicowanie nie tylko przeciwników, ale również terenu i miejsc, które możemy odwiedzić. Jednym słowem jest to kwintesencja arcadowego fantasy lat 90tych, więc jeśli jesteś fanem takich klimatów to powinna to być dla Ciebie pozycja obowiązkowa. Pozostali nie powinni przechodzić jednak obok Moonstone obojętnie, bo nie zagrać w ten rewelacyjny i kultowy już tytuł to grzech.

Recenzja „laureat” plebiscytu „Złoty Pixel 2018”

Ocena ogólna

Moonstone: A Hard Days Knight

AMIGA ECS/OCS

Grafika
80%
Dźwięk
70%
Grywalność
100%

Autor

Komentarze

  1. Świetnie napisana recenzja. Zgadzam się z Axi0matem Moonstone to nadal bardzo dobra gra i warto w nią zagrać także dziś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.