RetroAge Recenzja, PlayStation 2 Orphen: Scion of Sorcery
RecenzjaPlayStation 2

Orphen: Scion of Sorcery

Loading

Mój znajomy pracował kiedyś w (niestety w nie istniejącym już) sklepie z grami wideo. Na tle innych tego typu game shopów, ten charakteryzował się koszem z tak zwanymi „grami niechcianymi”. Można było przyjść, z tytułem, jakiego chcemy się pozbyć i wymienić go na inny tam się znajdujący z czego też, chętnie korzystałem. Wśród wielu crapów bądź mało ciekawych pozycji moją uwagę przykuło pudełko z chłopakiem wystrzeliwującym z ręki błyskawicę i tytułem Orphen Scion of Sorcery. Screeny na odwrocie opakowania, jak i opis wyglądały zachęcająco. Wracając ze swoja nową zdobyczą do domu, zastanawiałem się tylko, dlaczego ktoś ją tam zostawił, skoro jest taka fajna. Starczyło jednak trochę w Orphena pograć, by poznać odpowiedź na to pytanie.

Orphen Scion of Sorcery był jednym z tytułów startowych na Playstation 2. Został wyprodukowany przez japońskie studio Shade Inc. i wydany w 2000 roku dzięki firmie Activision.   Gra bazuję na serii anime z końca XX wieku. Nie adaptuje jednak wątków fabularnych z serialu, lecz opowiada zupełnie nową historię. Główny bohater, tytułowy Orphen, to młody czarodziej, który wraz ze swoimi towarzyszami, Magnusem, Cleo, jej pupilem Lekim, a także trollami Volkanem i Dortonem wyruszają w rejs statkiem. Niestety, w trakcie podróży zostają zaatakowani przez morskiego potwora.  Niszczy on statek, a nasi bohaterowie lądują na tajemniczej Wyspie Chaosu. Tam poznają trójkę rozbitków: Sephy, Zeusa i Mara. Fabuła podzielona jest na trzy rozdziały. W każdym z nich pomagamy jednej z wymienionych wyżej postaci. Sephy pragnie wskrzesić swojego zmarłego ukochanego, Zeus szuka córki a Mar swojej matki. Jeśli miałbym za coś Orphen Scion of Sorcery pochwalić to właśnie za historię. Choć motyw poszukiwania zaginionych bliskich pachnie banałem, tak tutaj został niezwykle ciekawie rozbudowany. Z biegiem czasu odkrywamy, że wszyscy Ci bohaterowie są w jakiś sposób powiązani z wyspą. Poznajemy również jej tajemnice, która to zaprowadzi nas do bardziej złożonej intrygi. Choć historia ma dość poważny ton, nie zabraknie w niej także zabawnych dialogów. Nie jest to humor najwyższy lotów, ale świetnie rozluźnia atmosferę.

     Gorzej niestety ma się sprawa z samą rozgrywką. Choć gra reklamuję się jako RPG z elementami zręcznościowymi, to proporcje w Orphenie są raczej odwrotne. Tak naprawdę lwia część gry jawi się jako typowe TPP ze skakaniem, bieganiem i unikaniem przeszkód. Trzeba przyznać, że poziomy w grze są całkiem różnorodne. Raz skaczemy w górę wieży po obracających się zębatych kołach, innym razem poruszamy się po lodowej ścieżce, uważając, by się z  niej nie ześlizgnąć się, jak również przeskakujemy z pnącza na pnącze, by znaleźć drogę na szczyt budowli.  Nie zabrakło też zagadek. Mnie najbardziej podobało się odegranie usłyszanej przez posąg melodii, bądź ściganie po ciemnym labiryncie żaby opierając się jedynie na słuchu i mapie lokacji. Fajnym aspektem jest również fakt, że choć przez większość przygody sterujemy Orphenem, to czasem przejmiemy kontrolę nad jego towarzyszami. Każdy z nich ma inną zdolność, co pozwala dostać się w niedostępne dla reszty ekipy miejsca. Na przykład Sephy potrafi wspinać się po pnączach, Magnus potrafi skakać na lekkie obiekty, a Zeus swym toporem zetnie dla nas kolumnę, byśmy mogli przejść dalej.  Problem w tym, że zarówno elementy zręcznościowe, jak i zagadki są w większości banalne. Niemal ¾ etapów w grze przechodziłem z marszu. Głównie przez fakt, że wiele elementów nie zostało w grze dobrze przemyślanych. Pokonywanie przeszkód w większości nie stanowi żadnych problemów. Zdarzają się etapy, gdzie wszystko co musimy zrobić to przebiec pustym korytarzem. Niektóre miejsca najeżone są pułapkami, jednak obrażenia przez nie zadawane są dziwnie zbalansowane. Potrafię zrozumieć, że oberwanie wahadłem zakończonym ostrym toporem, bądź kulą najeżoną kolcami odbiera pół paska zdrowia. Nie wiem natomiast dlaczego wpadnięcie w przepaść lub do lawy czy kontakt ze spadającym olbrzymim głazem rani nas w stopniu niemal niezauważalnym. Ponieważ większość tego typu przeszkadzajek w Orphenie zadaję minimalne obrażenia, trudno oczekiwać, że gra może sprawić jakiekolwiek problemy. Zagadki w większości nie są zbyt skomplikowane i tylko na tych wymienionych wyżej zaciąłem się na dłużej. Niektóre zaś sprawiają wrażenie nieprzemyślanych. W jednej na przykład musimy przejść przez ciemne pomieszczenie, uważając, by nie zlecieć w przepaść. Możemy rozświetlić sobie przejście, zapalając pochodnie. Po cóż jednak to robić, gdy starczy tylko wejść w mapę by naszym oczom ukazał się rozkład całej komnaty.  Ewentualną trudność stanowi niezbyt precyzyjne skakanie. Choć ogólnie sterowanie sprawuję się nieźle, to ten jeden aspekt potrafi mocno zirytować. Ileż to razy miałem ochotę rzucić padem o ziemię, gdy nie trafiłem w unoszącą się na wodzie beczkę, bądź pływającą kłodę. Dobrze, że w większości skaczemy po dużych platformach bo skakanie po małych bywa dość uciążliwe. Nawiasem mówiąc, sama animacja skoku jest bardzo drętwa i daleko jej choćby do finezji Tomb Raidera.  W trackie naszej przygody natrafimy także na skrzynie z przedmiotami. Większość z nich jednak okazuję się całkowicie bezużyteczna i stanowiła mikstury do odpędzania owadopodobnych wrogów, które tak naprawdę przydały mi się tylko w jednym momencie gry. Z racji niskiego poziomu trudności z eliksirów zdrowia również nie korzystałem jakoś bardzo często.

      Najbardziej jednak zaskoczyło mnie, jak mało walk jest w samej grze. Na wrogów możemy natknąć się na dwa sposoby. Pierwszy, co zdarza się raptem parę razy w grze, właśnie w trybie zręcznościowym TPP. Przeważnie jest to jakieś małe robactwo, które ginie od jednego ciosu, więc nie są to porywające starcia. W trybie tym możemy walczyć poprzez wystrzelenie magicznego pocisku bądź za pomocą energetycznego miecza.  Trochę częściej, z kolei, przyjdzie nam się mierzyć w trybie taktycznym, gdzie niczym w standardowych jrpgach zostajemy przeniesieni na pole walki. Tutaj nasz wachlarz zaklęć zwiększa się do czterech, z czego każde jest przypisane do osobnego przycisku na padzie. Oprócz magicznego miecza  czy pocisku, mamy do dyspozycji także czarodziejską tarczę (chroniąca nas przed atakami) lub atak obszarowy (rażący kilku wrogów naraz). Grę zaczynamy z dorobkiem czterech czarów a wraz z postępami w grze uczymy się kolejnych. Bazują one na różnych żywiołach. Są to na przykład kula ognia, błyskawica, śnieżne pociski czy kłęby dymu. Zestaw zaklęć możemy dowolnie modyfikować w odpowiednim menu. Samej walki zaś można się nauczyć w bardzo przystępnym samouczku. Cóż nam jednak z nowych czarów skoro w trakcie gry praktycznie nie czułem potrzeby zmieniać standardowego zestawu. No może raz, gdy wymagał tego jeden z bossów. Swoją drogą, nauka czarów to chyba jedyny element RPG w całej grze. Zapomnijcie o drzewkach rozwoju, poziomach, czy punktach doświadczenia. Tutaj tego nie ma. Wracając do walk, to toczą się one w czasie rzeczywistym. Starcia ze zwykłymi wrogami niestety rozczarowują. Tak naprawdę starczy wystrzelać wszystkich wrogów pociskami, gdyż są oni na tyle prości, że stosowanie bardziej wymyślnych technik nie ma sensu. Nawet jeżeli braknie nam punktów zdrowia możemy w niektórych walkach uderzyć w magiczne pole, by je zregenerować. Niekiedy na polu znajdują się także przedmioty, w których trafienie pozwoli zadać większe obrażenia. Kolejną wadą walk jest ich chaotyczność. Wrogów przeważnie jest więcej od nas i niekiedy ciężko ogarnąć kto w danej chwili atakuję. Najbardziej doskwiera to, gdy do starcia dołączą nasi towarzysze (atakują oni automatycznie). Wtedy jedyne co widzimy to wielki bałagan. Lepiej natomiast wyglądają potyczki z bossami. Tutaj musimy już korzystać z bardziej wymyślnych technik i nauczyć się odczytywać ich schemat ataku. Niestety oni również w większości są banalni i jedynie troje z nich dało mi się we znaki.

    Orphen Scion of Sorcery to gra, w której naprawdę nie chcemy zginąć. Po pierwsze checkpointy nie zawsze są dobrze rozmieszczone i niekiedy musimy powtarzać większy fragment rozgrywki, nim dojdziemy do miejsca naszej śmierci. Po drugie wiele z nich przeplatanych jest, niekiedy długimi, przerywnikami, których w żaden sposób nie da się pominąć. Nie trzeba chyba dodawać, jak bardzo jest to frustrujące.

   Od strony technicznej Orphen prezentuję się przyzwoicie. Chyba najlepsze wrażenie zrobiły na mnie projekty wrogów a w szczególności bossów. Modele postaci są ok, ale nie powalają. Projekty poziomów również są w porządku, ale niewiele ponadto. Niekiedy rażą pustką, prezentując się niewiele lepiej niż na PSX. Innym razem potrafią zachwycić swym rozmachem. Wodotrysków graficznych jednak nie ma. Dosyć nierówno wypadają przerywniki na silniku gry. Zdziwił mnie fakt, że w początkowych jej fragmentach postacie rozmawiając, otwierają usta, a w późniejszych gadają, mając zamkniętą buzię. Z kolei bardzo podobały mi się przerywniki wykonane w stylu anime. Zarówno kreska, jak i jakość animacji są rewelacyjne.

   Muzyki w Orphenie aż tak wiele nie ma. Występuje jedynie w przerywnikach i w czasie walk. Nie uświadczymy jej jednak gdy chodzimy po lokacjach, czego bardzo mi brakowało. Towarzyszy nam jedynie dźwięk naszych kroków, który zmienia się w zależności od podłoża, za co twórcy mają ode mnie plusa. Gdy już jednak zabrzmi jakaś melodia, to z reguły jest ona dobra i świetnie podkreśla nastrój sytuacji oglądanej na ekranie.

   Od Orphena odszedłem z poczuciem niedosytu. Widać, że twórcy spieszyli się ze swoją grą na premierę konsoli i nie zdążyli dopracować swojego dzieła. Niemal w każdym elemencie widać brak ostatecznego szlifu. Tak naprawdę jedyne co trzymało mnie przy tej grze to ciekawa fabuła i dobrze napisani bohaterowie. Gdyby tylko walki były zrobione lepiej, lokacje bardziej dopracowane, poziom trudności trochę wyższy, checkpointy lepiej rozplanowane i dało się pominąć przerywniki filmowe, wyszłaby z tego całkiem niezła gra. Tak to, otrzymaliśmy tytuł co najwyżej przeciętny.

Ocena ogólna: 5.3
Grafika: 5
Dźwięk: 6
Grywalność: 5

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.