RecenzjaNES

Renegade

Loading

Renegade to gra, która pierwotnie ukazała się na automaty w 1986 roku i cieszyła sporą popularnością. Nie dziwi więc fakt, że firma Taito postanowiła przenieść tytuł na różne popularne wówczas platformy. Recenzowana wersja pochodzi z konsoli NES.

Fabuła gry jest banalna i mocno oklepana. Dziewczyna głównego bohatera zostaje porwana przez gang, w sumie to nie wiadomo z jakiego powodu. Nasz bohater w odwecie rusza w pościg za sprawcami.

Renegade to beat’em up, gdzie sterując tytułowym bohaterem walczymy z nowojorskimi gangami. Walki będziemy toczyć na stacji metra, parkingu, ulicy i w budynku. Każda lokacja podzielona jest na mniejsze poziomy. Ostatni z nich kończy się walką z bossem. Wśród wrogów natrafimy m.in. na gang motocyklowy, gang kobiecy, a nawet mafię. Do tego część oponentów uzbrojona jest w kije, łańcuchy i pałki. Na tle innych szczególnie wyróżnia się gang motocyklowy, gdzie przeciwnicy próbują nas rozjechać swoimi jednośladami, oprócz tego sami możemy wsiąść na motocykl i strącać z niego rywali.

Najmocniejszą stroną gry jest bez wątpienia wachlarz ciosów. Nasz bohater może potraktować wrogów pięścią, kopnięciem w tył i z wyskoku, a także staranować biegnąc. Po kilku uderzeniach przeciwnik zostaje oszołomiony, co otwiera kolejne opcje wykończenia go. Tak potraktowanego jegomościa można chwycić za fraki, przywalić z pięści, skopać lub przerzucić przez ramię. Da się także usiąść na powalonym oponencie i okładać go. Jak widać opcji jest sporo, zwłaszcza jak na tak starą grę. Niestety przyjemność z walki psuje fatalne sterowanie. Przyciski odpowiedzialne za uderzenia zależą od tego, w jaką stronę jesteśmy skierowani. Wystarczy odwrócić się w innym kierunku, by klawisz odpowiedzialny za kopniak służył do bicia pięścią, a do bicia pięścią za kopniak. Wiele razy dostawałem lanie tylko dlatego, że wcisnąłem zły przycisk. Niepotrzebnie komplikuje to grę, która i tak nie jest łatwa. Choć i tak jest lepiej niż w wersji na automaty, dalej nie ma opcji „continue”, ale tym razem mamy trzy życia, a nie jedno. Gra posiada także tryb multiplayer. Jednak co rozczarowuje, nie jest to tryb kooperacji. Każdy z dwóch graczy gra po kolei. Gdy pierwszy ukończy dany poziom, musi czekać, aż tę samą planszę skończy drugi gracz. Wadą tytułu jest także jego długość. Widziałem w internecie filmik, na którym gracz kończy grę w około 10 minut. Jak się okazało, po nabraniu wprawy nie jest to wcale trudne do wykonania. Jednak to co najbardziej doskwiera, to ostatni poziom. Walczymy w budynku, gdzie po oczyszczeniu z wrogów jednego pomieszczenia musimy wybrać jedne z kilku drzwi, by przejść dalej. Problem jednak w tym, że gra nie daje nawet najdrobniejszej wskazówki, które z nich są właściwe. Jeżeli zaś wybierzemy złe, zostaniemy jakoś cudownie przeteleportowani do poprzednich poziomów!!! Oznacza to, że musimy przejść je raz jeszcze, by dostać się do ostatniego!!!! Potraficie sobie wyobrazić moją frustrację, gdy po ciężkich bojach z ostatnim życiem i końcówką energii dotarłem do ostatniego etapu, po czym myląc drzwi zostałem cofnięty z powrotem o dwa poziomy?!! Owszem teraz jest internet, można sobie wszystko sprawdzić, ale w latach 90. nie miałem takiego luksusu. Tak naprawdę przejście dalej nie zależało od moich umiejętności, a od zwykłego szczęścia!!!!

Z racji tego, iż NES to ośmiobitowa konsola, gra prezentuje się o wiele gorzej niż ta na szesnastobitowych automatach. Animacje są bardzo słabe, a paleta kolorów jest mocno uboga. Modele postaci są po prostu brzydkie. Ich wygląd jest daleki od tego, jaki znamy z nowszych tytułów – gra ma już swoje lata i to widać. Odgłosy również wypadają kiepsko. Muzyka z kolei jest całkiem niezła, ale i tak szału nie ma.

Dla kogo tak naprawdę jest ta gra? Cóż, mogę ją polecić jedynie osobom, które są ciekawe jak wyglądała jedna z pierwszych chodzonych bijatyk. Miłośnicy tego typu gier znajdą o wiele więcej lepszych tytułów i tym bardziej nie mają co zaprzątać sobie głowy Renegatem.

Ocena ogólna

Renegade

NES

Grafika
30%
Dźwięk
50%
Grywalność
30%

Autor

Komentarze

  1. Oj bylo katowane. Jakos milo te gre wspominam, mimo ze zestarzala sie dosc okrutnie… ale moze to kwestia sentymentu ze i tak mi sie podoba? Niestety kiedys na domowych sprzetach nie bylo za wiele gierek typu „uliczna rozpierducha”. W sumie zaskoczony jestem az taka niska ocena, ode mnie mocne 7 za bardzo miodne trzaskanie po ryjach 🙂

  2. Niska bardzo ocena O.o . Pierwszy raz grałem w to w 1991 lub 1992 roku u znajomego na „gumiaku” (Spectrum). I grało się wyśmienicie. Bardzo lubię Renegade z arcade’ów, a na pegazie graliśmy z kumplami dość często. Tak jak Axi0maT pisał – mocne 7 bym również dał.

  3. Też, się dołączę do obrońców Renegade. Może dziś gra się nie broni, ale swego czasu wspólne posiadówy z bratem czy kuzynami dawały mi moc frajdy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.