RecenzjaAtari 2600

Skiing

Loading

Ponieważ bardzo lubię narciarstwo, postanowiłem sprawdzić gry traktujące o tej dyscyplinie. Już na samym starcie moich poszukiwań natrafiłem na prawdziwą perełkę. Chodzi o Skiing na Atari 2600 wydane w 1980 roku przez Activision.

  Pierwsze wrażenie było takie sobie. Gra nie posiada żadnego ekranu tytułowego ani menu. Po jej odpaleniu widzimy różowego narciarza na białym tle, robiącym za śnieg. U góry zaś znajdowała się czarna liczba symbolizująca numer aktualnie wybranego poziomu. Na Atari grałem ostatnio bardzo dawno temu i zacząłem się zastanawiać, czy taki powrót do przeszłości nie będzie dla mnie zbyt bolesny. Jak się okazało, nic bardziej mylnego. Grafika, choć prosta, jest bardzo czytelna i płynna, nawet gdy przy dużej prędkości na ekranie pojawiają się muldy, drzewa i bramki slalomowe jednocześnie. Nie przeszkadzała mi nawet bardzo oszczędna ścieżka dźwiękowa składająca się tylko z jednego odgłosu przy wykonywaniu skrętu. Ogólnie szczyt możliwości Atari to nie jest, jednak i tak sprawia dobre wrażenie.

 Nie odrzuciła mnie także prosta rozgrywka podzielona na dwie kategorie: slalom, gdzie przy zjeździe musimy przejeżdżać przez bramki kontrolne, lub zwykły spokojny zjazd w dół. Łącznie Skiing daje nam do dyspozycji 10 różnych wariantów jazdy, z czego pięć stanowi właśnie slalom,
a pięć zwykły zjazd. Poszczególne poziomy różnią się stopniem trudności od początkujących do zaawansowanych. Co ciekawe, o ile cztery pierwsze trasy w obu kategoriach zawsze są takie same, o tyle piąte generowane są losowo, co sprawia, że żaden zjazd nigdy nie jest taki sam. Rewelacja!

 Tryb slalomu polega na jak najszybszym zaliczeniu stoku, przejeżdżając jednocześnie przez wszystkie bramki. Sterowanie ogranicza się jedynie do manewrowania gałką joysticka. Przycisk fire służy tutaj jako reset, więc lepiej nie nacisnąć go przez przypadek, jeśli nie chcecie powtarzać całej trasy od nowa. Dla zwiększenia trudności możecie zmienić jej poziom na „A”. Wtedy drzewa, które w „B” rosną tylko po bokach trasy, pojawiają się także na jej środku, co zmusza nas do dodatkowego wysiłku.Nie muszę chyba dodawać, że wszelki kontakt z nimi, jak i ze słupkiem od bramki, kończy się naszym upadkiem i tym samym stratą cennego czasu. Jeśli nie wjedziemy między słupki, na końcu trasy doliczane są nam sekundy karne, a u góry ekranu możemy zaobserwować, ile bramek pominęliśmy.

 W trybie swobodnego zjazdu naszym celem jest ukończenie trasy najszybciej jak to możliwe.
U góry ekranu oprócz czasu pokazano ilość metrów, jakie zostały nam do przejechania. Na trasie naszych zjazdów pojawiają się muldy, przez które w trybie „B” przejeżdżamy automatycznie. Jeśli chcemy by było trudniej, wystarczy wybrać opcję „A”, a wówczas by pokonać te przeszkody, będziemy musieli za każdym razem wcisnąć Fire. Dodatkowo przy tej pierwszej opcji ekran jest zablokowany tylko na naszej trasie zjazdowej i nie możemy wyjechać poza jego krawędzie.
W drugim zaś ekran przesuwa się także w poziomie wraz z kierunkiem jazdy naszego narciarza, przez co możemy objechać cały stok dookoła, co otwiera przed nami dodatkowe możliwości zjazdu. Dzięki temu każdy poziom da się pokonać na różne sposoby.

   Wadą tytułu jest fakt, że mimo celów, jakie są przed nami, Skiing nie stawia żadnego wyzwania. Niezależnie jak szybko zjedziemy na dół, ile razy się wywrócimy, czy jak wiele bramek ominiemy, nie zobaczymy kary w postaci napisu game over ani nagrody, choćby przejścia do następnego poziomu. Ot, zjedziemy na dół, zobaczymy nasz czas, naciśniemy reset, wybierzemy inny poziom  i śmigamy dalej. Wyzwania możemy sobie wymyślać sami, np. zjadę szybciej od kumpla, albo poprawię swój poprzedni wynik. Skiing to bardziej tytuł, jaki odpala się dla relaksu. Niczym na prawdziwym wyjeździe na narty: stajemy na stoku, ruszamy w dół i zwyczajnie cieszymy się jazdą. Patrząc na grę pod tym kontem, można zauważyć, że mamy do czynienia ze świetnym tytułem, z którym każdy fan narciarstwa powinien się zapoznać.

Z ciekawostek: Skiing był promowany 30 – sekundową reklamą telewizyjną, w której facet demonstruje jak się w ten tytuł gra (zaliczając po drodze parę przeszkód), opowiada o niej mówiąc francuskim akcentem. Na końcu reklamy, gdy już znika z wizji, słyszymy jego głos wypowiadający słowa: „I think I hurt myself” już akcentem amerykańskim. Tekst ten nawiązuje do jego zderzeń z kilkoma przeszkodami na trasie. Gra doczekała się portu na Xbox 360 i Microsoft Windows for Live w czerwcu 2010 roku.

Ocena ogólna: 7
Grafika: 8
Dźwięk: 5
Grywalność: 8

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.