RetroAge Recenzja, Xbox 360 Street Fighter IV
RecenzjaXbox 360

Street Fighter IV

Loading

Na nową, pełnoprawną odsłonę Ulicznego Wojownika Capcom kazał czekać nam prawie 10 lat, gdyż ostatnia część – Street Fighter III 3rd Strike ukazała się w 1999 roku. Legendarna firma postanowiła powrócić do korzeni serii i czerpiąc inspiracje z ubóstwianej po dzień dzisiejszy „dwójki” stworzyła kompletnie nową, czwartą część znakomitej bijatyki. Czy jednak bazowanie na sentymentach graczy przyniosło oczekiwany efekt?

Pierwsze co rzuca się w oczy tuż po uruchomieniu gry to świetnie wykonane intro, dalej jest oczywiście menu główne, z którego przechodzimy do poszczególnych opcji – Arcade Mode, Versus Mode… Nie to jest jednak najważniejsze. Najważniejsza jest sama rozgrywka i oprawa nowego Street Fightera.

Oprawę postanowiłem podzielić na dwie płaszczyzny – grafikę i muzykę. Capcom odszedł od dwuwymiarowej grafiki i ręcznie rysowanych postaci oraz teł na rzecz trzeciego wymiaru. Zmiana przebiegła znakomicie i Street Fighter IV prezentuje się bardzo dobrze. Postacie są świetnie wykonane, posiadają mnóstwo detali, a animacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Każdy z wojowników jest perfekcyjnie przedstawiony, zmienia mu się mimika twarzy, a wykonywane przez niego ciosy ociekają detalami. Mimo, iż jest to środowisko 3D to bohaterowie nadal poruszają się tylko w dwóch płaszczyznach. Areny, na których przyjdzie nam walczyć wykonano bardzo ciekawie (acz są wyjątki). Zawierają dużo elementów i cały czas coś się na nich dzieje. Do grafiki mogę podczepić również animowane intra i outra. Każdy charakter ma swój prolog i zakończenie, w postaci krótkiego filmiku anime. Jakość ich jest niestety zastraszająco słaba, a fabuła nań przedstawiona – żenująca.

Udźwiękowienie Street Fightera IV nie stoi już na tak wysokim poziomie, jak oprawa graficzna. Capcom postanowił wrzucić do swojego nowego dziecka tracki, których nie powstydziłaby się żadna wiejska dyskoteka. Wśród nich piętrzy się zaledwie tylko kilka dobrych utworów, których jednak często nie posłuchamy, bo przypisane są konkretnemu wojownikowi, z którym walczymy raz przed walką z ostatecznym bossem. I o ile theme Crimson Viper czy Sakury brzmią rewelacyjne, o tyle muzyki z niektórych aren po prostu nie da się słuchać. Sprawa voice actingu została bardzo ciekawie potraktowana przez twórców gry. Mamy bowiem do wyboru czy chcemy słuchać oryginalnych, japońskich aktorów czy angielskich. Dzięki Bogu Capcom za taką możliwość, bo głos „angielskiego” Ryu krzyczącego „hadouken” woła o pomstę do nieba. Sprawa z dźwiękiem w Street Fighter IV jest o tyle dobra, że w prawdziwej walce ledwo słyszy się muzykę w tle, bo cała uwaga skupia się na tym, co dzieje się na ekranie.

System gry został odpowiednio zmodyfikowany i wybrano patenty zarówno z częsci drugiej jak i trzeciej. Mamy zatem tradycyjnie po trzy rodzaje siły uderzenia zarówno na ręce jak i na nogi (light, medium, high), rzuty (które wykonuje się poprzez wciśnięcie na raz light punch i light kick), EXy (upgrade’owane ciosy specjalne znane doskonale z trzeciej odsłony SF, pochłaniające jedną z czterech części paska Supera), Supery (odpalane po załadowaniu swojego paska) taunty (znane inaczej jako personal actions), recovery, reversale i inne patenty, które były wcześniej dostępne. Nowością w Street Fighter IV jest Focus i Ultra. Focus wykorzystywany jest zarówno w ofensywie jak i defensywie. Dzięki nowej technice możliwe jest absorbowanie pojedynczych ciosów (nie posiadających Armor Break’a) oraz możliwość kontrataku, gdy zostaniemy zaatakowani podczas wykonywania Focusa. Wystarczy wcisnąć i przytrzymać mp+mk (medium punch i medium kick), by móc skorzystać z dobrodziejstw nowego ruchu. Należy tu jeszcze dodać, ze są trzy poziomy Focusa – zależnie od tego, jak długo przytrzymamy przyciski. Focus daje naprawdę dużo możliwości, bo dzięki niemu możemy m.in. cancelować normalne ataki – i tak po cancelowanym Shoryukenie Ryu mamy możliwość potraktowania wroga Ultrasem. I tym sposobem przechodzimy do kolejnej nowości – Ultra. Na dole ekranu, na pasku Super znajduje się jeszcze wskaźnik, który ładuje się po zaabsorbowaniu przez postać ciosu, bądź poprzez odnoszenie obrażeń. Po wypełnieniu paska otrzymujemy możliwość wykonania Ultrasa – bardzo mocnego comba, potrafiącego pochłonąć połowę energii przeciwnika. Nie ma jednak tak łatwo. Ultra jest raczej ciężko „posadzić”, a chybiony powoduje ogromną stratę i szansę dla przeciwnika na kontrę. Wykonuje się go standardowo, tak, jak Supera, z tym, że zamiast jednej ręki/nogi trzeba wcisnąć wszystkie trzy na raz.

Dla niektórych graczy Street Fightera dobór postaci jest znakomity, dla innych już nieco mniej – ja zdecydowanie plasuje się w tej drugiej grupie. Podstawową szesnastkę zawodników tworzy grupa doskonale znana z drugiej części serii – Ryu, Ken, Chun-Li, Sagat, M.Bison, Vega, Guile, Blanka, Honda, Zangief, Dhalshim oraz czwórka zupełnie nowych – C. Viper, Abel, Rufus i El Fuerte. Z biegiem gry odkrywane są kolejne postaci i ostatecznie dochodzą jeszcze Fei Long, Cammy, Akuma, Gouken (mistrz Ryu i Kena, brat Akumy), Sakura, Rose, Dan, Gen i Seth – finałowy boss. Osobiście uważam, że Capcom powinien dodać nieco więcej nowych wojowników. Nie jest jednak źle – wybór jest naprawdę duży i każdy znajdzie postać mu odpowiadającą.

Osobny akapit poświęcę również na tryb online dostępny w grze. Jest to świetny i bardzo wygodny sposób na zmierzenie się z graczami z całej Europy. Lagi i opóźnienia wprawdzie występują, ale rzadko przeszkadzają dzięki czemu gra się po prostu świetnie. Tryb online oferuje nam grę rankingową, w której zdobywa się punkty za wygrane walki lub tryb swobodnych walk bez presji o zdobyte punkty. Gracz tworzy lub dołącza się do dwuosobowego lobby, w którym rozgrywane są potyczki. Jest możliwość filtrowania znalezionych lobby po randze gracza, stabilności połączenia czy preferowanym języku. Online daje dużo frajdy i sporo rzeczy można się tam nauczyć. Wielkim minusem trybu sieciowego są błędy podczas dołączania się do lobby gracza. Po wyszukaniu pokoju i próbie wejścia do niego często widzimy komunikat „Unable to join” lub „This session is full”, co kończy się powrotem do wyboru wyszukiwania.

W grze do odblokowania jest masa dodatków. Na odkrycie czekają 432 tytuły i 240 ikonek, które później możemy ustawić w naszym profilu. Wprowadza to pewne zróżnicowanie podczas gry online i uwalnia od oglądania tych standardowych, szarych. Zdobyć możemy także nowe kolory strojów, których łącznie jest dziesięć, taunty, których też jest dziesięć, oraz obrazki do galerii.

Street Fighter IV z jednej strony jest grą magiczną. Usiadłem do niej pierwszy raz i czułem, jakbym znał tę grę od zawsze. Wiele rzeczy (poza Focusem) wykonywałem praktycznie bezbłędnie. Dobrze wiedziałem jak grać na poszczególne postaci i jakie techniki stosować. Należy jednak w tym miejscu dodać, że z serią Street Fighter związany jestem już kilkanaście lat. Nowe osoby mogą się nieco pogubić i gra może być dla nich zbyt wymagająca. Jednakże Capcom uprościł wpisywanie ruchów (dużo łatwiej wykonuje się shoryukena w części 4 niż 3), więc odrobina determinacji i z laika może wyrosnąć wysokiej klasy zawodnik. Dodatkowo w grze znajduje się tryb Challenge, w którym od prostych kombinacji przechodzimy do naprawdę trudnych combosów, ucząc się tym samym systemu gry.

Mimo moich narzekań gra spełniła oczekiwania. Jest piękna, długa i się nie nudzi. Zawsze jest co robić – jak nie kolejny Challenge to walka online. Polecam ją zdecydowanie wszystkim fanom bijatyk oraz nowym graczom, którym nie dane było poznanie poprzednich części Street Fightera. Starzy wyjadacze skupią się zapewne na wykorzystaniu do maksimum Focusa, nowi zapoznają się z mechaniką i podstawami rozgrywki. Każdy będzie szczęśliwy – gwarantuję.

Ocena ogólna

Street Fighter IV

XBOX 360

Grafika
90%
Dźwięk
70%
Grywalność
90%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.