RetroAge Recenzja, GameCube Super Monkey Ball
RecenzjaGameCube

Super Monkey Ball

Loading

Z czym kojarzy się Wam Sega? Bo mi z niebieskim jeżem, salonami gier, automatami i grami arcade. Coś wspólnego z tym wszystkim ma Super Monkey Ball , gra która wydana jako jeden z pierwszych tytułów startowych na Nintendo GameCube, była także pierwszym tytułem od Segi, w który można było zagrać na konsoli Nintendo. Zapraszamy do recenzji tej gry.

Super Monkey Ball to czysty arcade, gdyż pierwowzór tej gry ukazał się właśnie na automatach, a joystick kolorem i kształtem przypominał banana. Wersja na Nintendo GameCube jest więc tą, która przetestuje twojego pada (może służyć także za tester analogów), sprawdzi twoją zręczność i nerwy, jednocześnie dając w zamian dużo zabawy i niezapomnianych chwil. Jednak nie będzie łatwo, bo czasem aż odczuwa się frustrację i jakąś nieporadność manualną – grrr.

Gra nie uraczy nas żadną fabułą, po prostu wybieramy podstawowy tryb dla pojedynczego gracza, jedną z czterech małp i gramy na trzech poziomach trudności. Poziomy te charakteryzują się skomplikowaniem, a także ilością leveli: 10-30-50.

Rozgrywka prezentuje się bardzo prosto. W grze nie sterujemy małpą w kulce, a planszą/ płaszczyzną po której małpa się toczy. Levele zamieszczone są w powietrzu, a pod spodem najczęściej znajduje się jakaś przepaść. Dla utrudnienia mają one jeszcze różnego rodzaju wygięcia, otwory, pagórki, ruchome elementy, „odbijacze” i innego rodzaju przeszkadzajki, co oczywiście stanowi utrudnienie i występuje na różnych poziomach trudności. Dla przykładu, levele dla początkujących teoretycznie (bo w praktyce jest inaczej) nie stanowią większego problemu, gdyż nie dość że są stabilne i szerokie, to jeszcze mają barierki. Wyzwanie może stanowić już cienki odcinek pod górkę, gdyż nie łatwo jest wtedy kierować małpą, a jeśli nie rozpędzimy jej odpowiednio, to stoczy się ona bokiem w przepaść. W późniejszych, trudniejszych etapach płaszczyzny, przez które musimy przetoczyć się małpą są cienkie, kręte, bez barierek i w dodatku z przeszkadzajkami.

Nasze zadanie polega na przetoczeniu kuli (z małpą w środku) od startu do bramki/mety. Musimy uważać, aby nie spaść i zmieścić się w ustalonym limicie czasu, za co zdobywamy punkty. Jeśli zrobimy to wystarczająco szybko, to wynik jest mnożony razy dwa. Dodatkowe punkty dostajemy za banany, które przy okazji za zebranie stu, nagradzają nas dodatkowym życiem. Uzyskany wynik z gry zalicza się do punktacji końcowej, widocznej na tablicy zwycięzców. Natomiast inne punkciki zbieramy, aby odblokować (tylko!) trzy mini-gierki dostępne w menu głównym. Gdy już zdobędziemy dostęp do tych gierek, warto jednak grać dalej. Nadal zdobywamy punkty (za wytrwałość/za granie) i otrzymujemy przydatną nagrodę – zwiększoną liczbę „CONTINUES”, która pozwala kontynuować grę w momencie, w którym utracimy wszystkie życia. Podsumowując ten fragment, można więc napisać, że im dłużej gramy, tym bardziej sobie ułatwiamy – co stanowi ciekawy sposób zachęty.

Sam system kontroli gry sprowadza się tylko i wyłącznie do wychylaniem gałki analogowej na padzie, czego efektem jest poruszanie levelem. Poza tym jest jeszcze przycisk START pauzujący grę, oraz zbędne powiększanie mapki, przyciskiem A. Prostszej rozgrywki chyba nie można było już wymyślić w grze 3D. Cała zabawa opiera się więc na balansowaniu małpą, poprzez odpowiednie przechylanie podłożem i dojście do bramki.

Jeśli już wspomniałem o mini-gierkach, to do odblokowania są trzy: bilard, kręgle i golf, a także dostępne już od samego początku trzy party game przeznaczone do gry wieloosobowej: wyścig „Monkey Race”, walki „Monkey Fight” i lot do celu „Monkey Target”. Główna oś rozgrywki to jednak dziewięćdziesiąt leveli dla pojedynczego gracza, a tych sześć skromnych gierek to według mnie zbędny dodatek.

Jeśli chodzi o oprawę audio-wizualną, to jest ona odpowiednia. Może nie ma tu jakichś bajerów graficznych, no ale akurat w tym przypadku nie o to chodzi. Levele wyglądają jak zawieszone w powietrzu płaszczyzny (o różnych kształtach), a gdzieś w oddali znajduje się jakieś tło. Na dole najczęściej zobaczymy czarną dziurę odzwierciedlającą przepaść.
Jeśli chodzi o dźwięk, to prezentuje się on dobrze. Muzyka płynnie wkomponowuje się w całość i pasuje do charakteru gry. Nasze małpy co pewien czas pozwalają sobie na jakieś pojękiwania w momentach, gdy uderzą w barierkę, „odbijacz” lub stoją jedna noga na krawędzi. Do tego dochodzi jeszcze dźwięk toczącej się kuli. Może graficznie i dźwiękowo nie wpadniemy w jakiś niesamowity zachwyt, ale też nie powinniśmy czuć się zrażeni tym, co zobaczymy i usłyszymy. Jak już wspomniałem – wszystko jest odpowiednio dopasowane.

Super Monkey Ball mogę śmiało polecić, gdyż jest to „salonowa” gra i wszystkich miłujących się w tego typu rozgrywce na pewno nie zawiedzie. Dzięki „klęsce” Segi na rynku konsol, możemy cieszyć się właśnie tego typu produkcjami na sprzęcie Nintendo (i nie tylko), a skoro jest okazja – to trzeba zagrać!

Ocena ogólna

Super Monkey Ball

GAMECUBE

Grafika
70%
Dźwięk
80%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.