RetroAge Recenzja, Android Sword of Xolan
RecenzjaAndroid

Sword of Xolan

Loading

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, gdzieś w odległej krainie (tylko nie w tej o której mowa w każdej baśni a dokładnie w przeciwnym kierunku) była sobie wioska. Ludzie żyli tam w radości i dostatku, mimo że mieszkali na tak strasznym zadupiu, że nikt o nim nie słyszał. I pewnie żaden kronikarz nigdy by nie wspomniałby o tym miejscu, bo i jak, skoro owa wioska nawet nazwy nie miała, gdyby nie postać złego maga Borzandara. Jakim trzeba być desperatem by zapuścić się w tak odległe miejsce by siać tam zło i wojenną pożogę?

W obronie kmiotków i kułaków staje dobry czarodziej Tuivir, którego rola sprowadza się zupełnie do niczego albowiem już na starcie dostaje bęcki. Któż zatem uratuje chłopów? Pewien jegomość z czerwonym nosem pod karczmą zdradził mi, że zgodnie z zasadą „kto mieczem wojuje ten od miecza ginie”, chcieli złego złym przepędzić i diabła nasłać. Diabła jednak zatrzymał sanepid, bo nie miał założonej maseczki, a że się awanturował, to przyjechała policja i zawinęła go na dołek. Wiadomo że gdzie diabeł nie może tam babę pośle. Ale baba jak to baba, jak zwykle poszła do lekarza i wyszedł jej pozytywny test na covid w wyniku czego dostała dwa tygodnie kwarantanny. Przysłali więc innego bohatera – Xolana… ??? KOGO???

Xolan to młody wojownik który chciałby biegle władać mieczem, ale na razie jeszcze jego ciosy rzadko bywają od razu śmiertelne dla popleczników Borzandara. Zwykle potrzebuje rąbać po kilka razy by pozbyć się swego oponenta. Xolan zna jednak również podstawy magii. Potrafi zasunąć ognistą kulą i bynajmniej nie potrzebuje do tego garnka fasolki po bretońsku i zapalniczki. Zestaw umiejętności uzupełniają skok i podwójny skok, które pomogą dostać się nam na wyżej położone półki skalne.

Przed naszym bohaterem tryb Adventure w którym dostępne są trzy akty po dziesięć plansz, a na końcu każdego z epizodu czeka nas oczywiście starcie z wymagającym bossem. Dodatkowo dostępny jest też tryb Challange w którym znajdziemy dziewięć wyzwań. W każdym z nich należy ukończyć poziom w jak najkrótszym czasie rozbijając 30 worków. Na koniec w zależności od uzyskanego czasu otrzymujemy stosowną nagrodę.

W trakcie rozgrywki zadaniem naszego bohatera jest przedarcie się przez kolejne poziomy. Droga jaką musimy przebyć nie jest jakoś wybitnie skomplikowana i zwykle przemy tylko do przodu ale zawsze znajdziemy jakieś odnogi w których jakże by inaczej – poukrywane są dodatkowe skarby. Na planszach znajdziemy też jaskinie przenoszące nas do swoistych podpoziomów, gdzie będziemy mieli okazję odnaleźć jeszcze więcej błyskotek chętnie wskakujących do naszej sakwy. Żeby nie było za łatwo to poziomy wypełnione są po brzegi potworami. Natrafimy na zombie, ogry, trolle, barbarzyńców, ogromne pająki, duchy, latające insekty, hieny i mnóstwo innych stworzeń. Repertuar przeciwników jest całkiem spory, bo liczy ponad 30 kreatur i co ciekawe każdy z przeciwników ma swoją dość unikalną strategię działania. Jednych trzeba umiejętnie podejść od tyłu a innych (szczególnie tych latających) potraktować z dystansu ognistą kula pamiętając jednak, że te zużywają bezcenną manę. Ratować wieśniaków nie będziemy jednak za darmo więc po drodze trzeba zbierać to i owo. Monety wypadają z pokonanych potworów ale również z niszczonych przez nas skrzynek, beczek czy dzbanków. Na każdym z poziomów ukryta jest też skrzynia ze skarbami oraz trzech więźniów w klatkach, wśród których znajdziemy pastuchów, świniarzy, przeżuwaczy słomek i innych wieśniaków, którzy byli zbyt leniwi żeby uciec przed pojmaniem ich przez armie Borzandara. Poziomy można oczywiście powtarzać aby móc odnaleźć wszystkie sekrety, co jest skrzętnie odnotowywane w menu gry. I tutaj ciekawostka, bo jak zwykle mam awersje do ponownego przechodzenia tego samego, tak w Sword of Xolan z przyjemnością podchodziłem do zrobienia ich na 100%. Po ukończeniu całej gry poczułem nawet taki niedosyt, że od razu skasowałem swoje postępy i przeszedłem grę ponownie raz jeszcze. To zdecydowanie coś znaczy. Tutaj ogromny plus dla tureckiego twórcy gry, Alpera Sarikaya za to, że tak umiejętnie stworzył plansze by nie pozwolić graczowi nawet na chwilę nudy.

Za zdobyte w trakcie rozgrywki pieniądze w menu głównym gry możemy odblokować różne dodatki. Mogą to być np. wskazówki dotyczące ukrytych w grze miejsc, dodatkowy zapas energii na start każdego z poziomów, lub zwiększona częstotliwość pojawiania się monet bądź serduszek odnawiających energię oraz fiolek z energią magiczną.

Sword of Xolan ogrywałem na konsoli Ouya ale również na telefonie z systemem Android. Z racji pada ta pierwsza opcja wydaje mi się dużo przyjemniejsza do grania, ale sterowanie na ekranie dotykowym też jest całkiem spoko i nie miałem większych problemów z opanowaniem postaci. Jestem jednak pewien że posiadacze smartfonów pewnie znają jakieś patenty na podłączenie pada do telefonów co pozwoli im cieszyć się w pełni opisywaną grą. Wymagania Sword of Xolan są bardzo niskie i w zasadzie każdy telefon po 2010 roku powinien sobie bez problemu poradzić z jego odpaleniem.

Gra jak większość produktów na platformy mobilne dostępna jest za darmo i raczy nas od czasu do czasu reklamą (po każdej planszy, lub każdej utracie życia). Reklamy można jednak wyłączyć płacąc skromne 0,80$. Czy warto, to już oceńcie sami sprawdzając czy reklamy za nadto nie odrywają Was od rozgrywki. Moim zdaniem Sword of Xolan to prawdziwa perełka z fajną oprawą stylizowaną na retro pixel art. Gra czerpie wręcz garściami z klasycznych gier 8 i 16 bit, umiejętnie dostosowując je do standardów XXI wieku, całość uzupełniając fajną klimatyczną muzyką. Szczerze polecam.

Ocena ogólna

Sword of Xolan

ANDROID

Grafika
60%
Dźwięk
80%
Grywalność
80%

Autor

Komentarze

  1. Przedłużająca się posucha na RetroAge skłoniła nas do umieszczenia recenzji darmowej gierki na platformy z systemem Android. Jakim trzeba być desperatem by zapuścić się w tak odległe miejsce by siać tam zło i wojenną pożogę?

    1. Doceniam poczucie humoru Pana administratora 🙂 ale serio gra jest fajna i warta wyprobowania… szczegolnie ze jest za darmo.

      1. @tbxx Owszem 98% gier na androida to samo zło, ale czasem (z podkreśleniem na czasem) coś tam ciekawego się znajdzie jak na przykład Suzy Cube – klon Super Mario 3D Land, akurat ogrywałem to na PC, jednak pierwotnie wyszło na telefony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.