RetroAge Recenzja, Wii The Legend of Zelda: Twilight Princess
RecenzjaWii

The Legend of Zelda: Twilight Princess

Loading

Gry z serii The Legend of Zelda wydawane są już od przeszło 20 lat. Każda kolejna część jest wyczekiwana z wypiekami na twarzy przez miliony graczy i jest uważana wręcz za dzieło. Wii również otrzymało Zeldę, niezupełnie własną, za to na najwyższym poziomie. Mowa o The Legend of Zelda: Twilight Princess, do której recenzji zapraszam.

Długo zapowiadana i wciąż odkładana kolejna odsłona Zeldy na Nintendo GameCube ostatecznie trafiła również na Wii. W grę pokładano wielkie nadzieje i wierzono, że przebije legendarną już Ocarina of Time. Czy Twilight Princess zdołało sprostać oczekiwaniom?

Początkowo grę zapowiadano jako kontynuację The Wind Waker, jednak po jej pierwszej prezentacji okazało się, że jest to jednak Zelda bliższa Ocarina of Time. Sami autorzy zresztą twierdzili, że Twilight Princess jest ukłonem w stronę fanów najwyżej ocenionej gry wszech czasów i czuć to od samego początku gry w The Legend of Zelda: Twilight Princess. Fabularnie jest to zdecydowanie najlepsza Zelda jak dotąd. Królestwo Hyrule zostało zaatakowane przez niejakiego Twilight Kinga i jego armię, po czym Zelda musiała zdecydować – poddać się i oddać Hyrule w ręce wspomnianego szubrawcy, czy zginąć. Po jej decyzji królestwo zaczął ogarniać mrok. Jak nietrudno się domyślić zadaniem Linka jest uratowanie Hyrule, jednak nie jest to takie proste, gdyż po wejściu w obszary ogarnięte przez ciemność nasza postać zamienia się w wilka bez możliwości powrotnej zamiany (do czasu). W tym momencie poznajemy nową postać – Midnę. Początkowo jest bardzo tajemnicza i zupełnie nie wiadomo jakie ma zamiary względem Linka. Midna decyduje się pomóc głównemu bohaterowi, jednak nie bezinteresownie. Według jakiejś legendy człowiek, który zamieni się w bestię, a nie jak zwykli śmiertelnicy w dusze, przekraczając granicę Twilight Realm będzie w stanie uratować świat. Tak pokrótce prezentuje się fabuła The Legend of Zelda: Twilight Princess, jednak jest ona bogata w wiele wątków pobocznych, o których nie ma sensu pisać.

The Wind Waker był jedną z najładniejszych gier na Nintendo GameCube. Dużo zyskiwał dzięki oryginalnemu designowi i kreskówkowej grafice, która dawała sporo smaczków grze. The Legend of Zelda: Twilight Princess wróciła jednak do bardziej realistycznego designu i wyszło to bardzo dobrze. Graficznie Twilight Princess jest zdecydowanie jedną z najładniejszych, jeśli nie najładniejszą grą na GCN (nie oceniam grafiki jako gry na Wii, jako że to tylko port). Nowe dungeony prezentują się bardzo dobrze, świat jest różnorodny, do tego dochodzi ciemna strona Hyrule, gdzie wszystko jest w odcieniu miodowym z nałożonym dość silnym rozmyciem, ale wygląda to rewelacyjnie i idealnie pasuje do klimatu gry. Dodatkowo modele postaci są wykonane doskonale. Można przyczepić się do nieco sztywnej animacji Linka po tym co prezentował bohater w The Wind Waker. Nie obeszło się jednak bez pewnych niedociągnięć. Otóż tekstury podłoża, szczególnie na mapie świata, czy w Twilight Realm, są dość słabej jakości, ale należy zauważyć, że gra ma ogromny świat, sama mapa jest nieporównywalnie większa od tej z Ocarina of Time. Do tego dochodzą nieliche widoczki podczas jazdy na koniu – mosty, góry, drzewa. Zatem spokojnie można przymrużyć oko na ten aspekt.

Seria The Legend of Zelda zawsze słynęła z klimatycznej i bardzo dobrej muzyki. Nie inaczej jest i tutaj, sporo melodii to remixy dobrze już znanych fanom serii utworów, ale jest również sporo nowego. Niestety twórcy odeszli od zapowiadanej orkiestry, poza kilkoma nielicznymi kawałkami, przez co dźwiękowo Twilight Princess nie sprostała oczekiwaniom. Do rozczarowania dźwiękami midi dochodzi brak voice actingu, Jedynie Midna wydaje z siebie jakieś dźwięki podczas rozmowy. Niektórym, tak jak mi, nie będzie to przeszkadzało, jednak z pewnością wiele osób może uznać to za sporą wadę. W zasadzie całość jeśli chodzi o dźwięk jest na bardzo wysokim poziomie, melodie są dobrane idealnie, kiedy zwiedzamy obszary pokryte mrokiem muzyka jest zupełnie inna i są to w zasadzie jakieś pojedyncze dźwięki, które idealnie budują klimat panujący na tych obszarach.

Rozgrywka w The Legend of Zelda: Twilight Princess wygląda identycznie jak w każdej Zeldzie do tej pory, wykonujemy różne zadania w świecie gry, żeby dostać się do lochu, w którym do zebrania jest mnóstwo skarbów, kluczy itd. Tym razem autorzy pokusili się o nieco więcej akcji pomiędzy kolejnymi dungeonami i dodało to grze nie tylko długości, ale też wzbogaciło rozgrywkę. W porównaniu przykładowo z The Wind Waker, zanim dostaniemy się do kolejnego lochu, musimy wykonać całkiem sporo, niejednokrotnie zadanie w świecie gry zajmą dobrych kilka godzin. Należy zauważyć, że akcje dziejące się podczas przygody pomiędzy dungeonami są rewelacyjne, tak jak np. ochrona dyliżansu, czy pościg, a potem walka na moście z królem Bulblinów. Jest tego całe mnóstwo i mocno wzbogaca to grę. Jak wspomniałem Twilight Princess w wielu miejscach przypomina Ocarina of Time, czasem wydaje się, że aż za bardzo, dla przykładu, zamarznięte Zora’s Domain, czy wyschnięte jezioro Hylia. Twórcy powrócili również do Epony i umożliwili nam walkę na koniu, co wyszło wręcz znakomicie oraz dodali wspomnianą już przemianę w wilka, a co za tym idzie nowe umiejętności postaci. W tej formie ciągle towarzyszy nam Midna, co pozwala nam korzystać z jej zdolności. Podstawową jest atak, który pozwala na zabicie kilku potworów jednocześnie. Wystarczy przytrzymać przycisk i Midna tworzy okręg, w którym każdy potwór jest atakowany. Dodatkowo dzięki nowej przyjaciółce Linka możemy skakać po pólkach bez większego problemu. Sam bohater również zyskuje nowe zdolności, jak wyczuwanie zapachów, czy możliwość wykopywania przedmiotów z ziemi. W postaci ludzkiej bohater posiada wszystkie ruchy znane z poprzednich Zeld, z tym, że na mapie znajdują się pewne miejsca pozwalające zyskać nowe ataki. Jako, że jest to recenzja wersji na Wii, należy wspomnieć o sterowaniu. Niestety walka nie jest odwzorowana 1:1 i wystarczy potrząsać Wiimotem, żeby postać wykonała jakieś combo lub machnąć w odpowiednim kierunku, żeby Link zadał konkretny cios. Dochodzi również Nunchuck, który jest używany do wykonywania znanego Spin Attack oraz zupełnie nowego ataku tarczą, który oszałamia na kilka chwil przeciwników. Sterowanie pomimo swojej oszczędności w wykorzystaniu możliwości pilota jest bardzo wygodne i precyzyjne. Najlepiej sprawdza się celowanie z łuku, procy, czy też harpuna. Nawet podczas galopu na koniu, bezproblemowo trafia się w oddalone cele, celowanie za pomocą gałki nie jest tutaj żadną konkurencją. Jak już jesteśmy przy sterowaniu, warto wspomnieć o łowieniu ryb, które również powróciło do gry. Tym razem pływamy po niewielkim jeziorku łódką, pilot służy nam za wędkę, a nunchuck za korbę do nawijania żyłki. Wykonane jest to rewelacyjnie i czasem wraca się łowić ryby dla samej przyjemności. Jest to tylko jedna z licznych minigier w The Legend of Zelda: Twilight Princess. Przykładowo, możemy wziąć udział w spływie kajakowym, czy też przelecieć na wielkim ptaku tunel rozbijając ogromne owoce. Takich minigier jest nieco więcej niż w The Wind Waker, jednak gra cierpi nieco na braku zadań zlecanych przez mieszkańców wiosek i miasta – jest ich dosłownie kilka. To samo tyczy się ukrytych jaskiń. Co prawda, jest ich całkiem sporo, jednak patrząc na ogrom świata gry, liczba ta jest zdecydowanie za mała, szczególnie pamiętając The Wind Waker, gdzie cały świat składał się z małych wysepek z jaskiniami. Sytuację ratuje zmiana ilości ćwiartek potrzebnych do utworzenia nowego serca, jest ich pięć oraz złote robaki i dusze, które są do zdobycia. Zatem gracze lubiący solidny wątek główny, jak i ci, którzy kochają szwendanie się po świecie w celu szukania sekretów, będą usatysfakcjonowani.

Podsumowując, The Legend of Zelda: Twilight Princess można ze spokojnym sumieniem uznać za najlepszą część serii, jednak największą frajdę z niej będą mieli gracze nie znający Ocarina of Time ze względu na kilka motywów znanych właśnie z niej. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych gier dostępnych obecnie na Wii i każdy kto pragnie zagrać w wielką (pierwsze przejście zajmuje około 60h) nafaszerowaną ciekawymi akcjami i innymi smaczkami grę, powinien się w nią zaopatrzyć. Długoletni fani serii również powinni, jeśli jeszcze tego nie zrobili, zdobyć grę, jako że oferuje ona wszystko to co w Zeldzie najlepsze. Pomimo kilku niedociągnięć graficznych, czy braku voice actingu, gra nadal robi wrażenie i nie pozwala oderwać się od konsoli całymi godzinami. Absolutny must have.

Ocena ogólna

The Legend of Zelda: Twilight Princess

WII

Grafika
90%
Dźwięk
90%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.