RetroAge Recenzja, Saturn Vampire Savior: The Lord of Vampire
RecenzjaSaturn

Vampire Savior: The Lord of Vampire

Loading

Być może część z was jeszcze pamięta recenzję Darkstalkers Chronicle: The Chaos Tower na konsolę Sony PSP, przedstawiłem tam pobieżnie zarówno całą serię Darkstalkers jak też poszczególne jej części. Tym razem czas na nieco dokładniejsze spojrzenie na ostatnią pełnoprawną odsłonę serii. Przed wami Vampire Savior: The Lord of Vampire na Segę Saturn.

Na początek drobne przypomnienie czym owa seria jest. Mianowicie Darkstalkers to niekochany przez Capcom młodszy brat Street Fighterów. Wyróżnia się on przede wszystkim obsadą, zamiast przepakowanych mistrzów sztuk walki strzelających z rąk ognistymi kulami mamy tutaj do czynienia z jeszcze większą plejadą dziwadeł zaczynając od sukuba a kończąc na zombie – gwieździe rocka. Co dość istotne większość z nich jest bardzo charakterystyczna i w jakiś sposób odbiega od kanonu wyróżniając się mocno na tle konkurencji. Innymi szczególnymi elementami nie związanymi z samym systemem walki a godnymi wyróżnienia jest duża ilość żartów wykorzystanych w grze oraz poziom przerysowania ataków ustępujący w zasadzie tylko serii Marvel vs Capcom.

Jak się w to gra? Dość podobnie jak w dowolnej innej bijatyce 2D z tamtego okresu, ale również dość odmiennie. Zacznijmy może od podobieństw, w grze mamy do czynienia z klasycznym Capcomowym układem klawiszy, czyli trzy siły ciosu pięścią i trzy kopniaka, do tego skok, blok i chwyt. Z tego wszystkiego można poskładać ciosy specjalne, takie jak: ognista kula, ciosy ES, czyli wzmocnione ciosy specjalne oraz ciosy EX, czyli super mocne ataki specjalne których nie da się wykonać w sposób normalny. Na tym jednak podobieństwa się kończą, z różnic przede wszystkim wypada powiedzieć o zastąpieniu klasycznego systemu rund na walkę ciągłą – postaci po utracie paska życia padają, ale wkrótce się podnoszą a przeciwnik może się cały czas ruszać. Sprawa wygląda naprawdę ciekawie i otwiera nowe możliwości zarówno dla obalonego jak i prowadzącego. Kolejnymi różnicami są między innymi możliwość biegu (w tym czasie niedostępna, w Street Fighter), doskoczenia do przewróconego przeciwnika (złagodzenie zasady, że leżącego się nie kopie) i tryb Dark Force, który uruchamia się spalając jeden pasek specjalny zapewniając na krótki czas nietypowe zdolności specyficzne dla każdej z postaci. Wszystko to jest na tyle podobne do innych serii Capcomu, że nikt mający z nimi wcześniej styczność nie powinien być zagubiony i na tyle różne że odkrywanie niezwykłych elementów Vampire Savior potrafi przykuć do Saturna na wiele godzin. Tym bardziej że gra się szybko i bardzo przyjemnie, mechanizmy na pierwszy rzut oka mogą wydawać się identyczne jak w innych grach tego typu, jednak po dokładniejszym zapoznaniu się z nimi można zauważyć, że są trochę bardziej złożone.

Jeśli chodzi o historię to podobnie jak w większości innych bijatyk stanowi tylko pretekst do walki, jednak każda z postaci ma swoje własne zakończenie składające się z kilku obrazków i paru linijek tekstu. Pomimo że obrazki są bardzo niskiej rozdzielczości warto rzucić na nie okiem bo jak na swoją krótkość niektóre historyjki są naprawdę dobre.
Cała fabuła kręci się wokół powrotu Jedaha Dohmy, który stwierdził że obecny świat jest be więc zrobi sobie nowy. W tym celu potrzebuje dusz najpotężniejszych wojowników, których „zaprasza” do swojej nowej piaskownicy. Jak łatwo można się domyślić ci nie są skłonni do współpracy. Każda postać ma swój własny cel który próbuje osiągnąć, przykładowo Demitri Maximoff pragnie władzy, a B.B. Hood szybko się wzbogacić sprzedając trofea zdobyte na pokonanych przeciwnikach. W związku z tym pojawia się kolejny z elementów wyróżniających Vampire Savior na tle konkurencji – każda z postaci ma innego bossa z którym musi się zmierzyć na końcu rozgrywki – bardzo miła odmiana bo coś takiego spotyka się naprawdę rzadko.

No dobrze, ale jak dotąd nie wspomniałem jeszcze jak sprawuje się wersja na Segę Saturn? Przede wszystkim wzbogacono ją względem wersji Arcade o trzy znane z dwójki postaci które w oryginale zostały wycięte, mowa tutaj o Donovanie, Huitzilu (Phobos) i Pyronie, dodano także menu opcji i to w zasadzie tyle… Zgadza się, nie ma nawet trybu treningowego, wersja na Saturna okazuje się jeszcze uboższa gdy porównamy ją z edycją EX na Sony PlayStation, gdzie dorzucono kilka trybów i udostępniono jako dodatek dwie inne odsłony serii: Hunter 2 i Savior 2. Wychodzi jednak na to, że nie jest aż tak źle. Dlaczego? Obowiązkowe rozszerzenie pamięci RAM wymagane przez opisywany tytuł nie jest na pokaz, dość rozległe cięcia animacji oraz ogólnie grafiki zastosowane w wersji na konsolę Sony na Saturnie nie były konieczne. Co prawda większość ludzi nawet nie zauważy różnicy, jednak każdy maniak „Arcade Perfect” obowiązkowo wybierze Vampire Savior właśnie na sprzęt Segi.
Żeby nie było, w grze jest parę rzeczy do odblokowania wliczając w to ukrytych wojowników, dodatkowe walki oraz dostęp do specjalnego menu, w którym to możemy oglądać różne zakończenia gry.

Pod względem graficznym gra prezentuje się wyśmienicie: duże, wyraźne i kolorowe postaci poruszają się po starannie wykonanych, częściowo ruchomych poziomach, wszystko jest bogato animowane i niezwykle płynne. Wspomniałem już o tym wcześniej, ale zrobię to znowu – rozszerzenie pamięci RAM nie jest wymagane dla picu i naprawdę pokazuje na co stać Segę Saturn jeśli chodzi o grafikę 2D. Wiele osób uważa że Vampire Savior zajmuje zaszczytne drugie miejsce pod względem grafiki ustępując wyłącznie wydanemu nieco później Street Fighter Zero 3. Nie wiem czy to prawda ale faktycznie nie widziałem jeszcze ładniejszej gry 2D na tą konsolę.

Pod względem dźwiękowym jest już nieco gorzej, soundtrack został całkowicie zmieniony względem pierwszych dwóch części na nieco bardziej agresywny. Kilka utworów jest na prawdę dobrych, ale reszta prezentuje się dość przeciętnie i niczym nie wybija się ponad ogólnie pojmowany standard w grach tego typu. Odgłosy walki są intensywne i bogate, nie ma mowy o nijakości, zauważyłem natomiast że czasami część z nich nie zostaje odtworzona gdy na ekranie robi się szczególnie gorąco. Nie wiem czy to powszechny problem czy tylko ja tak mam, ale prawdę mówiąc zazwyczaj nawet tego nie słychać a zorientowałem się tylko dlatego że kiedyś bardzo dużo grałem w inne wersje. Bardzo miłą niespodzianką jest natomiast umieszczenie części soundtracku w formacie CDDA na płycie z grą.

Na koniec jeszcze dobra informacja dla ludzi którzy wolą wiedzieć co tak naprawdę klikają a nie znają japońskiego. Wszystkie informacje w menu są dostępne po angielsku a tekst komentarzy po bitwie i w zakończeniu można zmienić na angielski we wspomnianym już wcześniej ukrytym menu. Niestety informacje o tym nie są zapisywane i trzeba zmieniać je samemu po każdym ponownym uruchomieniu gry.

Podsumowując, Vampire Savior jest świetną grą a wersja na Segę Saturn została w pewnym stopniu rozbudowana względem oryginału z automatów. Choć nie zawiera takiej ilości dodatków co edycja EX na Sony PlayStation, to warto zwrócić na nią uwagę ze względu na dużo wyższy poziom graficzny możliwy dzięki zastosowaniu rozszerzenia pamięci.
Wspaniała oprawa, dobre udźwiękowienie i uzależniająca rozgrywka zapewniają zabawę na wiele godzin. To właśnie dla tej gry kupiłem japońskiego Saturna i nie żałuję ani jednej wydanej na ten cel złotówki, zdecydowanie polecam.

Ocena ogólna

Vampire Savior: The Lord of Vampire

SEGA SATURN

Grafika
100%
Dźwięk
70%
Grywalność
90%

Autor

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.