RecenzjaPlayStation 4

Vampyr

Loading

Fani wampirzego nie-życia nie mają lekko – kolejne gry w których wcielamy się w wampira nie wychodzą zbyt często, a gry do tego dodamy ambitniejszą fabułę wychodzi nam że pomiędzy Vampire The Masquerade: Bloodlines a Vampyr – obiektem tej recenzji minęło prawie piętnaście lat! Jak Vampyr sprawdza się na PlayStation 4? Tak sobie, a spragnionych szczegółów zapraszam głębiej.

Oczekiwania wobec nowej, ambitnej gry Action RPG w której wcielamy się w wampira były ogromne, tym bardziej że za grę odpowiadali DONTNOD Entertainment – twórcy ambitnej fabularnie, ale średnio przyjętej gry akcji Remember Me i bardzo popularnego Life is Strange – nowego wampirzego mesjasza co prawda nie mamy, ale na dobrą sprawę tragicznie też nie jest.

Jak na grę RPG przystało zacznijmy od fabuły – mamy rok 1918 – jako Jonathan E. Reid – wyśmienity młody chirurg i o ironio światowy autorytet w sprawie transfuzji krwi właśnie wracamy z frontu pierwszej wojny światowej do rodzinnego Londynu który właśnie zmaga się z epidemią grypy hiszpanki. Zanim jednak mamy okazję zawitać do domu i spotkać się z rodziną bądź chociaż zarazić się pustoszącą cały kraj chorobą od przypadkowego przechodnia zostajemy napadnięci przez nieznanego sprawcę i pozostawieni na pastwę losu. Po ponownych narodzinach budzimy się w zbiorowej mogile – zdezorientowani, słabi i bardzo, bardzo głodni odnajdujemy swoją pierwszą ofiarę – bezbronną kobietę która po ugaszeniu pragnienia okazuje się być szukającą nas siostrą, a chwilę po felernym posiłku odnajdują nas panoszący się w mieście fanatyczni łowcy wampirów zmuszając nas do ucieczki. I tak oto zrozpaczeni, zdezorientowani, osaczeni i wściekli na naszego tajemniczego rodzica wchodzimy w świat nocy – głodni wiedzy i łaknący zemsty na równi z krwią.

Jednym z ważniejszych elementów Vampyra miała być nieliniowa historia oraz wpływ naszych wyborów na dalszą rozgrywkę, niestety jest to prawdą tylko częściowo – nasze wybory mają wpływ głównie na zakończenie gry i epilog, a wpływ wyborów na rozgrywkę to nieco rozwinięta wersja „jak zabijesz NPCów to nie będzie NPCów”.

Jednym z faktycznie ciekawszych oraz dobrze wykonanych pomysłów jest niebezpośrednie połączenie poziomu trudności, rozwoju zdolności, rozmów z NPCami i ich wysysania. Poza najniższym poziomem trudności Vampyrowi daleko do gry łatwej – walki niemal zawsze toczymy przeciwko grupie przeciwników o różnych zdolnościach, nasz poziom doświadczenia prawie zawsze jest albo niebezpiecznie niski albo z grubsza wystarczający – w zasadzie nigdy nie mamy przewagi nad zgranym oddziałem łowców którego nie zdołaliśmy zaskoczyć. Tutaj do gry wkracza osuszanie mieszkańców Londynu które daje spory zastrzyk punktów doświadczenia oraz mechanizm zwiększania ilości tych punktów z pojedynczego mieszkańca wraz z tym jak dużo, lub raczej jak mało przed nami ukrywa – im więcej o nim wiemy tym więcej z maksymalnej przydzielonej do niego puli doświadczenia jesteśmy w stanie przejąć dla siebie. Wiedzę o sekretach mieszkańców zdobywamy w trakcie rozmów z nimi lub z osobami z ich kręgu społecznego zazwyczaj obejmującego dwie góra trzy osoby oraz wykonując dla nich zadania czy ogólnie myszkując po mieście. Aby nie było zbyt pięknie twórcy ograniczyli nam możliwość skonsumowania co bardziej smakowitych znajomości wymagając od nas ukończenia określonych fragmentów głównego wątku zanim staniemy się dość silni aby odprowadzić ofiarę w ustronne miejsce.

Sam system dialogów jest jak najbardziej poprawny a rozmówcy choć nieliczni to dość różnorodni, sama treść rozmów, a raczej to jak bardzo są interesujące zależy niemal w całości od tego jak bardzo damy się wciągnąć w świat Vampyra – ze względu na niewielkie kręgi bliższych relacji ciężko tu o większą intrygę poza głównym wątkiem, jednak rozmówcy bardzo zgrabnie przedstawiają nam kolejne szczegóły o otaczającym nas świecie.

Kolejnym bardzo ważnym elementem o którym należy wspomnieć jest walka – choć same mechanizmy są jak najbardziej w porządku, a dobieranie uzbrojenia i nowych wampirzych mocy daje przyzwoite pole do eksperymentowania to walka jest jednym z elementów które dość mocno ciągną Vampyra w dół i choć żadne z tych rozwiązań pojedynczo nie jest wielkim problemem to ich suma sprawa że walki są uciążliwe, irytujące i monotonne.

Pierwszym problemem jest sama częstotliwość walk – kolejne grupy przeciwników zwykle są od siebie oddalone o jakąś minutę góra dwie, no może trzy jeśli postawimy sobie za punkt honoru pogrzebać w każdym koszu na śmieci i w każdym zakamarku, zwykle taka grupa niewiele różni się od tej jaką pokonaliśmy – zwłaszcza na początku gry gdzie mamy może cztery klasy wrogów. Z czasem ich różnorodność się zwiększa a czasem nawet natrafimy na dwie grupy zwalczające się nawzajem, ale wtedy zwykle jest już za późno ze względu na następne upierdliwości. Co prawda gra oferuje różne środki perswazji, ale w pewnym momencie musimy w końcu zdecydować się na konkretny zestaw umiejętności i wyposażenia w którym chcemy się specjalizować, w przeciwnym wypadku nie mamy szans z wciąż rozwijającymi się przeciwnikami a zasobów i punktów umiejętności jest za mało żeby rozwinąć sobie wszystko, więc w pewnym momencie zostajemy z jednym stylem walki który w miarę sprawdza się z każdą klasą przeciwnika.

A to może wystarczy wykosić sobie najczęściej wybieraną drogę przez miasto i olać całą resztę? Plan zacny, ale niestety niewykonalny – gra zapamiętuje tylko kilka ostatnich wybitych grup a resztę automatycznie uzupełnia lub wymienia, nie mówię tutaj nawet o sytuacji kiedy idziemy przespać dzień bo wtedy z automatu uzupełniają się wszystkie grupy, co ma sens, ale nie kiedy po 15-20 minutach grania okolica znowu roi się od przeciwników.

Tak więc podsumowując – choć walka sama w sobie nie jest zła ze względu na jej bardzo wysoką częstotliwość i stosunkowo niewielką różnorodność przeciwników i taktyk których potrzebujemy do ich wyeliminowania starcia z wrogiem szybko stają się monotonną i irytującą koniecznością na którą poświęcamy dobrą połowę gry.

Trzeci element rozgrywki, czyli eksploracja też nie jest przesadnie ciekawa – akcja gry toczy się w kilku dzielnicach międzywojennego Londynu i obszar rozgrywki jest niewielki, a specyfika Vampyra wymaga biegania z jednego końca mapy na drugi, co prawda z czasem odblokowujemy nowe przejścia i zawsze jest jakaś boczna dróżka, ale podróżowanie, podobnie jak walka szybko staje się monotonna i za sprawą mnogości wrogów irytująca.

Tak więc mamy do czynienia z grą w której monotonna i irytująca walka stanowi dobrą połowę czasu zabawy, reszta rozdzielona jest mniej więcej po równo na wędrowanie po niewielkim obszarze gry, gdzie spacer jest ciągle przerywany przez kolejne grupki przeciwników, oraz rozmowy z NPCami które są ciekawe w zasadzie wyłącznie wtedy kiedy jesteśmy zaintrygowani światem gry, przy czym prawie cała reszta Vampyra stara się nam ten świat obrzydzić… Nie brzmi to zbyt dobrze, prawda? No i nie jest zbyt dobrze, ale o dziwo dzięki świetnemu klimatowi i dość ciekawej fabule jakoś to działa, jako tako, ale działa.

 Pora powiedzieć coś o grafice. Vampyr na zwykłym PS4 wygląda nieźle, ale nie wybitnie. Problematyczne są raczej korytarzowość otoczenia zamkniętego w niewielkie, pseudo-otwarte wycinki oraz ciągłe zrzucane i doczytywanie danych, często nie dość szybkie co regularnie objawia się ekranami ładowania i niedoczytanymi teksturami wyższej jakości, pod koniec gry miałem też kilka sytuacji kiedy gra się zawieszała i musiałem ją resetować (na szczęście nie wieszała całej konsoli) podwajając moją irytację wywołaną zbyt częstymi walkami.

Oprawa dźwiękowa na szczęście prezentuje się lepiej – aktorzy głosowi mogą być kapkę sztywni, ale wszystkie rozmowy w grze są zdubbingowane i nie miałem wrażenia że słucham kilkukrotnie tej samej osoby podkładającej głos różnym postaciom, muzyka z kolei to kawał wyśmienitej roboty – doskonale nadaje ton głównie przygnębiającym wydarzeniom w grze odpowiednio podnosząc tętno w czasie scen akcji. Mam jednak spore zastrzeżenie do filtra dźwiękowego podczas „wizji” i głodu na samym początku gry – przez dobre kilkanaście minut sprawdzałem czy nie umiera mi sprzęt (najpierw amplituner, później TV, później sprawdziłem inną grę która brzmiała prawidłowo).

W ramach podsumowania Vampyr zdecydowanie nie jest grą wybitną, ale nie jest też grą tragiczną a to czy odbieramy go jako grę dobrą, złą czy zwyczajnie przeciętną w znacznym stopniu zależy od tego czego od niego oczekiwaliśmy. W pewnym stopniu jest to wina producenta który próbował złapać zbyt wiele srok za ogon przez co znacznie ograniczył ilość ludzi którym gra spodoba się w całości, a nie w poszczególnych elementach. Po części jest to wina samych graczy którzy wygłodniali wampirzych RPGów oczekiwali zbyt wiele od tej jednak średniobudżetowej gry od developera który wciąż szukał swojej niszy.

Od strony technicznej jednak wersja na klasyczne PS4 ma dużo problemów z optymalizacją doczytywanych danych, nawet jak na tańszą grę od mniej doświadczonej ekipy i jest to problem którego nie ukryje nawet tak świetny klimat i bardzo dobra oprawa dźwiękowa.

Jeśli świerzbią was kły i nie macie ochoty po raz dwudziesty przechodzić Legacy of Kain albo Vampire the Masquerade: Bloodlines warto dać Vampyrowi szansę – pod koniec 2020 roku można ją kupić na PS4 / Xboxa za okolice 50zł, jeśli jednak macie w miarę przyzwoity komputer warto zastanowić się nad wersją PC – dysk SSD powinien rozwiązać większość problemów z wstrzymywaniem gry do doczytania danych i ograniczyć popup tekstur. Trochę boję się pomyśleć jak wygląda wersja na Switcha, ale podobno nie jest taka zła.

Ocena ogólna

Vampyr

PLAYSTATION 4

Grafika
80%
Dźwięk
80%
Grywalność
40%

Autor

Komentarze

  1. Probowalem grac w te gre i niestety dosc mocno sie zawiodlem. Wszystko takie toporne i drewniane. Mialem wrazenie jakby oprawa graficzna byla z poprzedniej generacji (tylko rozdzialka wyzsza), a mechanika sprzed dwoch generacji. I niby nie bylby o taki duzy problem bo gram przeciez na starszych sprzetach, jednak tworcy bardzo wiele obiecywali a ja chyba za bardzo bylem napalony na ten tytul, wiec zderzenie z rzeczywistoscia bylo dosc bolesne.

  2. Pozostaje nam czekać na Bloodlines 2, ale prawdę mówiąc dość mocno się martwię ot o czy to faktycznie będzie Bloodlines – roszady personalne z połowy 2020 nie napawają mnie optymizmem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.