RetroAge Recenzja, NES Zippy Race
RecenzjaNES

Zippy Race

Loading

Nigdy nie byłem wielkim fanem gier wyścigowych. Jako dziecko zawsze bardziej ciągnęło mnie do filmów popularnonaukowych niż do motoryzacji. Toteż nigdy nie sądziłem, że jakakolwiek gra o tej tematyce mnie zainteresuje. Gdy jednak odpaliłem Zippy Race na moim Pegasusie, zmieniłem zdanie. Ludziom z Irem udało się podejść do tematu w taki sposób, że ich produkt potrafił pochłonąć mnie bez reszty.

W Zippy Race uczestniczymy w wyścigu ciągnącym się przez całe Stany Zjednoczone. Co ciekawe, jako jedyni kierujemy motorem, podczas gdy reszta uczestników prowadzi samochody. Do tego wszystkie wyglądają identycznie, a jedyną różnicą jest kolor lakieru. Nie licząc nas, w wyścigu bierze udział 99 aut. My startujemy na samym końcu i oczywiście naszym celem jest ominąć ich wszystkich i dojechać do mety jako pierwsi. Taa… łatwo powiedzieć. Nasi rywale, choć są wolniejsi od nas, grają bardzo nie fair, byleby tylko nie zostać wyprzedzonym. Zajeżdżanie nam drogi to najdrobniejsze z ich przewinień. Przeciwnicy potrafią uderzyć w nas z boku bądź nawet z tyłu, nie bacząc na nasze zdrowie czy uszkodzenie motoru. Również kontakt z poboczem, wjechanie do rzeki, czy uderzenie w kamienie kończą się naszym upadkiem. Każdy wypadek uszczupla znacznie nasz pasek paliwa, który rzecz jasna, w trakcie jazdy powoli się kurczy. Na szczęście możemy je uzupełniać, zbierając rozsiane w niektórych miejscach trasy beczki. Paliwo uzupełnia się również, gdy dotrzemy do punktu kontrolnego.
Tak, trasa podzielona jest na kilka odcinków, które są również naszymi miejscami postojowymi. Są to znane amerykańskie miasta, jak np. Las Vegas, Nowy Jork czy Seattle. Pasek naszego postępu został przedstawiony w sposób bardzo czytelny jako ikona poruszającego się w górę ekranu motocyklu. Gra najbardziej zaskoczyła mnie w momencie, gdy byłem blisko checkpointu. Widok z lotu ptaka zmienił się na perspektywę zza zderzaka. Wówczas jadąc wąską dwupasmową jezdnią, musimy uważać na nadjeżdżające z naprzeciwka wozy. One również nie są zbyt przyjaźnie nastawione i potrafią zmieniać pas ruchu niemal w ostatniej chwili. Świetnie w tej perspektywie prezentuje się widok miasta w tle, do którego wjeżdżamy. Każde posiada charakterystyczne dla siebie budynki, tak że łatwo je rozpoznać (np. w Las Vegas świecą się neony). Fajnie, że twórcy zadbali o takie detale. Po dojechaniu gra podlicza zdobyte przez nas punkty i jak wspominałem wyżej, dodaje trochę paliwa do baku. Po czym ruszamy dalej.
Scenerie, po których idzie się ścigać, są dwie i zmieniają się naprzemiennie, gdy ruszymy do kolejnego checkpointu. Raz jest to ulica z trawiastym poboczem, a raz pustynne bezdroże z kamieniami czy drewnianymi mostami. Z każdą kolejną trasą są one coraz bardziej pokręcone. Ulice stają się coraz węższe, zakręty ostrzejsze oraz ogólnie wyglądają dość dziwnie i nierealnie dla zwykłych użytkowników ruchu. Bo wyobraźcie sobie na przykład drogę, gdzie są dwa ronda, jedno obok drugiego. Jeśli tak wyglądają ulice w USA, to szczerze współczuję tamtejszym kierowcom. Na trasie pustynnej zaś przybywa przeszkód, co czyni omijanie ich karkołomnym zadaniem.
To, co najbardziej mnie urzekło w Zippy Race, to oryginalne podejście do tematu. Nie jest kolejną grą, gdzie ścigamy się po jednym torze przez 3 okrążenia. Tutaj podróżujemy przez cały kraj. Motyw podróży z jednego miasta do drugiego jest czymś, z czym nie spotkałem się nigdy wcześniej. Jeżdżąc, ma się wrażenie, że zwiedza się coś więcej niż mały tor. Do tego poziomy są naprawdę nieźle zaprojektowane. Ich trudność rośnie dość równomiernie, a zmiana perspektywy przy dojeździe do miasta jest miłą alternatywą. Samo sterowanie jest bardzo responsywne i opanowanie motoru nie sprawia żadnego kłopotu. Zippy Race posiada także tryb dla dwóch graczy. Jeżdżą oni na zmianę. Gdy jeden zaliczy kolizję, nadchodzi kolej na następnego.
Zippy Race jak na rok 1985 wygląda całkiem nieźle. Modele aut i tła, choć niezbyt szczegółowe, prezentują się dobrze. Gra najlepiej ukazuje swe wdzięki, gdy przechodzimy do widoku zza tylnego zderzaka. Auta, nasz motor i miasto w oddali jak na swoje czasy wyglądają świetnie. Z muzyką jest już gorzej. Melodie są dość monotonne. Nie irytują co prawda, ale trudno się nimi zachwycać. Z odgłosów w trakcie gry wyróżniłbym klakson i efekt zderzenia. Reszta brzmi dość standardowo jak na owe czasy.
Zippy Race nie jest pozbawiony wad. Najpoważniejszą są właśnie tylko dwa krajobrazy, wśród, których przyjdzie nam jeździć. USA to potężny kraj i to dość zróżnicowany geograficznie. Można było się pokusić o większą różnorodność. Sporadycznie zdarzały mi się problemy z wykrywaniem kolizji albo drobne bugi, jak auta respawnujące się na trawniku. Dla niektórych gra może okazać się zbyt monotonna.
Mimo to ja bawiłem się przy Zippy Race świetnie. Do dziś mam do niej spory sentyment. Nigdy nie zapomnę, jak do późnej nocy siedzieliśmy z bratem i kuzynem, ogrywając właśnie ten tytuł.

Ocena ogólna

Zippy Race

NES

Grafika
60%
Dźwięk
50%
Grywalność
80%

Autor

Komentarze

  1. Zippy Race to chyba moim zdaniem jedna z lepszych gier wyścigowych na NESa (i Pegazusa też), od ZR tylko Road Fighter jest lepsze 🙂

  2. Jakos to Zippy Race mnie ominelo nie wiedziec dlaczego. Podziwiam wasz entuzjazm co do scigalem na NESa ale ktos tu chyba zapomnial o Micromachines 😉 a Road Fighter… no coz to moj niepisany czarny kon. Sama recka bardzo fajna. Ciesze sie ze Jedah eksploatuje biblioteke NESowa raczac nas kolejnymi recenzjami. Tak trzymac!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.