RetroAge Recenzja, GameCube Resident Evil 4
RecenzjaGameCube

Resident Evil 4

Loading

Seria Resident Evil jest znana chyba każdemu prawdziwemu graczowi, bo przecież składają się na nią najsłynniejsze gry z gatunku survival horror. Czwarta część to jednak całkiem nowe i świeże podejście do tematu. Bardzo mocno zmienił się klimat i charakter samej rozgrywki. Jeśli zastanawiacie się, co takiego oferuje Resident Evil 4, to podpowiem, że wystarczy przeczytać poniższą recenzję tej gry z konsoli Nintendo GameCube, aby uzyskać odpowiedź na dręczące was pytania.

Seria Resident Evil powinna być znana chyba każdemu prawdziwemu graczowi, bo przecież składają się na nią najsłynniejsze gry z gatunku survival horror. Czwarta część to jednak całkiem nowe i świeże podejście do tematu. Bardzo mocno zmienił się klimat i charakter samej rozgrywki. Teraz twórcy nie skupiają się już na elementach zaskakujących gracza, gdzie coś wyskakuje z ciemnej dziury, lub łapie nas za rękę. Zgodnie z obecnymi trendami, które mają (niestety) również swoje odzwierciedlenie w filmach, autorzy nastawili się bardziej na survival horror dokładnie w znaczeniu tego gatunku, a straszne elementy nazwać można bardziej obrzydliwymi aniżeli przerażającymi. Dekapitacja głównego bohatera czy odrażające bestie, których skóra pokryta jest ropiejącymi bąblami nie są przecież czymś, co sprawia, że większości osób podskoczy w fotelu bądź krzyknie ze strachu, a przecież seria Resident Evil z tego właśnie była do tej pory znana.

Bohaterem gry jest Leon S. Kennedy, znany już niektórym z drugiej części Resident Evil, której akcja rozgrywała się w Racoon City. Wówczas był zaledwie zwykłym policjantem, ale obecnie jest agentem tajnych służb specjalnych. Jego celem jest uratowanie Ashley – córki prezydenta Stanów Zjednoczonych, która została uprowadzona przez tajemniczych porywaczy. Wszystko wskazuje na to, że ofiara kidnapingu przetrzymywana jest w niewielkiej osadzie gdzieś w Europie. W trakcie gry nie pada nazwa konkretnego kraju, ale że językiem używanym przez tubylców jest hiszpański to łatwo można się domyśleć, że akcja rozgrywa się właśnie w Hiszpanii. Niemal od razu po przybyciu na miejsce, dane nam będzie poznać lokalnych mieszkańców i zdradzę tylko, że pojęcie słynnej polskiej gościnności jest im całkowicie obce. Wieśniacy nie są do nas nastawieni zbyt przychylnie i raczej chętniej poczęstują nas obuchem siekiery niż herbatką. Szybko dowiadujemy się, że okoliczna ludność zarażona jest tajemniczym wirusem, a cała historia ma podłoże okultystyczne.

Okazuje się, że samo uwolnienie Ashley nie jest jakimś wielkim wyzwaniem. Prawdziwym problemem będzie dopiero wydostanie się w jednym kawałku z terenu opanowanego przez kultystów. Jak nietrudno się domyśleć, od pewnego momentu w naszych rękach spocznie los obu postaci. Niestety, tak się składa, że Ashley jest całkowicie bezbronna, więc trzeba ją bronić, osłaniać i pomagać na każdym kroku. Jeśli zostanie porwana (kultyści mają w zwyczaju zarzucać ją na ramię i ukradkiem dać dyla) musimy postarać się uwolnić ją ze szponów oprawców. Z czasem przyjdzie nam również kierować poczynaniami Ashley. Wówczas to gra nabiera całkiem innego wymiaru, bowiem nie ma możliwości walki z przeciwnikami. Możemy polegać jedynie na swoim sprycie i zręczności. Uganiający się za nami zakapturzeni kultyści, z których ust wydobywają się tajemnicze pomruki przyprawiają o gęsią skórkę na każdym kroku.

W trakcie rozgrywki napotkamy oczywiście mnóstwo wrogów. Większość z nich to różnego rodzaju kultyści, ale zdarzają się też zwierzęta (polecam zobaczyć słynną akcję „naszyjnik z dobermana”) oraz istoty humanoidalne (lub do tego miana pretendujące). Największe wrażenie robią oczywiście stwory, których nie sposób sklasyfikować, więc najprościej można o nich powiedzieć „istoty z piekła rodem”. Wszystkich łączy jedno – są niesamowicie dopracowani zarówno pod względem wizualnym jak i w sposobach finezyjnego uśmiercania głównego bohatera. Strategia ich działania w zdecydowanej większości sprowadza się jednak do bezmyślnego parcia w naszym kierunku lub ataków opartych na ściśle ustalonym schemacie. Większość wrogów jest dość powolna, żeby nie powiedzieć flegmatyczna (niewiele brakuje im do klasycznych zombie), ale różnorodność, jeśli chodzi o wygląd jak również i wyposażenie jest, co najmniej imponująca. Począwszy od wieśniaków wyposażonych w widły, siekiery i pochodnie, przez osiłków z piłami motorowymi, aż po mnichów z korbaczami i demonicznymi kosami. Od czasu do czasu trafia się jakiś poważniejszy przeciwnik, wymagający od nas większego wysiłku i zaangażowania. Szczegółów z nimi związanych zdradzać nie będę, ale zapewniam was, że każdy z nich jest wyjątkowy i mrozi krew w żyłach bardziej od poprzedniego.

Interakcja z otoczeniem nie jest zbyt duża, ale da się rozbić różne skrzynki, dzbanki i parę innych pomniejszych przedmiotów, zazwyczaj w celu sprawdzenia czy w środku nie tkwi coś, co wzbogaci nasz ekwipunek. Prócz tego znajdziemy klasyczne rozwiązania w postaci przełączników, dźwigni i mini zagadek, którymi właściwe operowanie wpływa na otoczenie (zazwyczaj otwierają najróżniejsze przejścia).

Na swojej drodze znajdziemy mnóstwo rzeczy, które możemy zebrać. Większość z nich przeznaczona jest na sprzedaż w celu pozyskania funduszy na późniejsze zakupy. Ciekawostką jest możliwość łączenia niektórych przedmiotów. Dotyczy to głównie kosztowności, bowiem w ten sposób można znacznie podnieść ich wartość. Najczęściej sprowadza się to do osadzenia drogocennych kamieni szlachetnych w jakimś innym przedmiocie ozdobnym. Łączyć można też zioła w wyniku, czego otrzymamy fiolki, których zawartość potrafi w pełni przywrócić nasze siły witalne, a nawet zwiększyć maksymalny poziom naszej wytrzymałości. Na uwagę zasługuje również sam ekwipunek, bowiem jest on niezwykle istotnym elementem gry, a dodatkowo dość rozbudowanym. Broni jest całe mnóstwo. Od prostego pistoletu, przez magnum w stylu Brudnego Harrego, shotguny, karabiny maszynowe, snajperki, a na wyrzutni rakiet skończywszy. Oczywiście to nie cały arsenał, jaki oferuje graczowi Resident Evil 4, ale proponuje samemu przekonać się czym można eksterminować hordy wrogów. Ciekawostką jest fakt, że każdą z broni można ulepszać, np. zwiększając jej moc lub liczbę pocisków, jaką można do niej załadować. Jest to bardzo ważne, bowiem przeładowanie broni w trakcie akcji jest niezwykle ryzykowne i częściej potrafi skończyć się zaszlachtowaniem głównego bohatera niż załadowaniem nowego magazynka.

Wypadałoby napisać parę słów o klimacie, bo to przecież najważniejszy element serii Resident Evil. Jak już wspomniałem na początku sporo się w tej kwestii zmieniło w czwartej części, co jednak wcale nie oznacza że jest gorzej. Wręcz przeciwnie, autorzy gry zadbali o to by gracz niejednokrotnie w trakcie rozgrywki poczuł się jak zwierzyna w trakcie polowania. Zaszczuty w najciemniejszy kąt, bohater często musi odpierać ataki przeważających liczebnie kultystów. Jest, więc inaczej niż dotychczas, ale z całą pewnością dużo więcej się dzieje, bo akcje wymagające dobrego refleksu są tu na porządku dziennym. Jedna wada, jaka przychodzi na myśl to fakt, że w trakcie strzelania nie można się przemieszczać. Traci na tym dynamika, przez co strzelanie często sprowadza się do zajęcia dogodnej pozycji i strzelaniu do nadchodzących przeciwników niczym do kaczek na polowaniu. Są jednak motywy takie jak odcinanie głowy piła motorową – robi piorunujące wrażenie i na długo pozostawia mrowienie w okolicach szyi grającego. Krwi jest dużo, więc nic dziwnego, że gra otrzymała status – tylko dla osób pełnoletnich. Na porządku dziennym jest tu dekapitacja czy też odrąbywanie innych części ciała, dlatego gierka nie jest raczej skierowana do miłośniczek „Barbie” i „My little pony”.

Ciekawym urozmaiceniem rozrywki są interaktywne przerywniki Quick Time Events (QTE) znane zapewne niektórym graczom z wyśmienitego Shenmue na Dreamcasta. W sytuacjach, w których główny bohater trafia w poważne tarapaty, akcja nabiera zawrotnego tempa i wówczas zadaniem gracza jest błyskawiczne naciskanie na padzie przycisków, których symbol pojawia się na ułamek sekundy na ekranie. Poprawna reakcja pozwala wyrwać się ze szponów śmierci, natomiast porażka kończy się zazwyczaj efektownym zejściem bohatera z tego świata.

Wymieniając liczne zalety gry nie sposób zapomnieć o przerywnikach filmowych. Za ich pomocą przedstawiane są zwroty w fabule i kluczowe jej elementy. Całość nie jest prerenderowana jak to zazwyczaj ma miejsce w takich przypadkach, a pracuje na silniku graficznym gry. Mimo to filmiki robią niesamowite wrażenie głównie dzięki świetnemu voice acting’owi i doskonale wyreżyserowanym scenom, których nie powstydziłby się niejeden film grozy, a może nawet i akcji.

Graficznie gra przebija wszystko, co można na Gacku zobaczyć. Chyba tylko Metroid może równać się z tym, co oferuje nam Resident Evil 4. Tę grę warto mięć w swoich zbiorach choćby dla samej grafiki i efektów niemal wylewających się z ekranu. Animacja jest nienaganna i nie zwalnia nawet na sekundę. Postacie poruszają się niezwykle naturalnie. Każdy obiekt, który napotkamy okazuje się być dopieszczony do ostatniego polygonu. Tekstury w zdecydowanej większości są ostre i bardzo wyraźne. Do tego dochodzą niesamowite efekty np. wiatru, który w zamku porusza niezwykle naturalnie zasłonami w oknach, a wybuchy zrealizowane są iście mistrzowsko. Co tu dużo mówić, nie da się w paru słowach opisać wszystkiego, wiec należy doświadczyć samemu tego wszystkiego tym bardziej, że przyczepić się nie można absolutnie do niczego. Osobiście uważam Resident Evil 4 za szczyt możliwości graficznych szóstej generacji konsol (Dreamcast, PS2, GameCube, XBOX), więc naprawdę warto zobaczyć, na co stać popularną kostkę od Nintendo.

Dźwiękowo Resident Evil 4 prezentuje się również wyśmienicie. Bardzo wyróżnia się wspomniany już voice acting. Może nie jest to mistrzostwo świata na poziomie Metal Gear Solid, ale z pewnością mamy do czynienia z produktem z najwyższej półki w tym temacie. Odgłosy w trakcie rozgrywki są niezwykle naturalne i np. nie trzeba się zastanawiać, co dzieje się za naszymi plecami. Zanim się obrócimy już wiemy, co (lub kto) stara się do nas zakraść od tyłu. Oprawa dźwiękowa nie jest jednak idealna. Całość psują niestety pojedyncze utwory. O ile muzyka przygrywające gdzieś w tle jest jak najbardziej w porządku, o tyle w trakcie walki raczy się gracza krótkimi zapętlonymi kawałkami przypominającymi… że tak to nazwę bulgotanie. Można zaryzykować stwierdzenie, że po kilkunastu starciach z rzędu stają się one nawet irytujące. Dodatkowo psują one efekt zaskoczenia. Wchodząc do jakiejś lokalizacji i słysząc ten dźwięk, już wiemy, że za chwile coś się wydarzy. Aż się prosi żeby utwór rozpoczynał się w momencie ujrzenia wroga, lub po ataku z zaskoczenia. Szkoda, bo mogłoby być naprawdę na dziesiątkę, a tymczasem ujmujemy jedno oczko za wspomnianą wadę.

Można śmiało powiedzieć, że Resident Evil 4 to z całą pewnością pozycja wybitna, a nawet ocierająca się o pojęcie gry idealnej. Ciężko znaleźć cokolwiek, co byłoby na niekorzyść tej gry. Całkiem dobra fabuła, wspaniałe przerywniki w trakcie gry, rozgrywka na niespotykanie wysokim poziomie i oprawa audiowizualna wyciskająca niemal maksimum z możliwości konsoli Nintendo GameCube. Czego chcieć więcej? Fani serii Resident Evil będą jednak kręcić nosem, bo nie jest to gra podobna do poprzednich części, ale jest na to doskonała recepta. Do Resident Evil 4 należy podejść jak do całkiem innej gry. Nie traktujcie jej jak kontynuacji, tylko jak całkiem nową pozycję. Można zaryzykować stwierdzenie, że producent gry – firma Capcom lepiej zrobiłaby gdyby wydała tą pozycję pod całkiem innym tytułem. Nie zmienia to faktu, że Resident Evil 4 jest – nie zawaham się napisać tych słów – absolutnie najlepszą grą na Nintendo GameCube. Dla tego tytułu warto kupić Gacka, żeby zobaczyć co można z niego wycisnąć. Od siebie mogę dodać, że z całą pewnością jest to jedna z topowych pozycji, w jakie przyszło mi zagrać w trakcie mojej długiej przygody z grami. W związku z tym polecam Resident Evil 4 wszystkim graczom. Dzięki niej przeżyjecie niesamowitą przygodę i nie będziecie nudzić się nawet przez chwilę.

Ocena ogólna

Resident Evil 4

GAMECUBE

Grafika
100%
Dźwięk
90%
Grywalność
100%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.