RetroAge Recenzja, Xbox Series X/S Resident Evil: Village
RecenzjaXbox Series X/S

Resident Evil: Village

Loading

Resident Evil to chyba najpopularniejsza seria horrorów, wydawana przez Capcom od 1996 roku kiedy to ukazała się pierwsza jej część na konsolę Sony PlayStation, aż po teraz kiedy to najnowszą odsłoną jest ósma część pod tytułem “Resident Evil: Village” wydana w maju 2021 roku na konsole najnowszej generacji. Nie brakuje w niej momentów, gdzie szczerze powiedziawszy bałem się dalej grać, a pada kurczowo ściskałem obiema rękami jakby w każdej chwili coś mogło mnie zaatakować.

Akcję gry Resident Evil: Village zaczynamy w przytulnym domu wieczorową porą, kiedy to nasz główny bohater Ethan Winters spędza czas wspólnie z rodziną – swoją żoną Mii’ą i córką Rosemarry (Rose). Niespodziewanie dom zostaje zaatakowany przez Chrisa Redfielda i jego ludzi. Żona Ethana zostaje postrzelona a on sam wraz z córką zostają uprowadzeni. Konwój ze znokautowanym Ethanem zostaje zaatakowany w środku lasu a jakiś czas później Ethan odzyskuje świadomość i postanawia, że za wszelką cenę będzie chciał odnaleźć swoją córkę. Samotny bohater udaje się w głąb lasu i po pewnym czasie trafia do tajemniczej wioski. Wygląda ona na opuszczoną jednak szybko okazuje się, że osada została zaatakowana przez stwory przypominające zombie. Pomimo że wioska została prawie wybita z ludzi to natrafimy na paru ocalałych, którzy będą nam dłużej lub krócej towarzyszyć. Po pewnym czasie spędzonym w grze dowiadujemy się, że całą okolicą rządzi pięciu tajemniczych Lordów, kolejno: Lady Dimitrescu, Donna Beneviento, Salvatore Moreau, Karl Heisenberg i najsilniejsza z całej czwórki – Matka Miranda, która jak nazwa wskazuje jest ‘matką’ pozostałej czwórki i zarazem głównym antagonistą w grze. Z każdym z tych Lordów Ethan będzie prowadził dłuższy lub krótszy wątek. Owi lordowie są rozsiani na różnych częściach mapy i dla przykładu, będziemy mieli okazję zmierzyć się z Dimitrescu i jej trzema córkami w jej zamku, który w mojej opinii jest najlepszym etapem i najbardziej rozbudowanym w grze.

Fabuła gry jest bardzo wciągająca, ponieważ aura tajemniczości Lordów wioski, a zwłaszcza Matki Mirandy została tak skonstruowana, że gracz trzymający pada w ręku z niecierpliwością chce poznać coraz więcej szczegółów na ich temat. Wiele informacji o różnych postaciach i wydarzeniach w grze możemy dowiedzieć się z pamiętników i notatek, które są mniej lub bardziej poukrywane w różnych odwiedzanych przez nas lokacjach. Autorzy opracowali grę w sposób sprawiający, że faktycznie śmiało można zaliczyć ją do kategorii horrorów. W grze nie brakuje przerażających sytuacji, zwłaszcza w domu Donny Beneviento, gdzie strach jest naszym nieodłącznym towarzyszem. Natomiast etap w grze kiedy jesteśmy w zamku Lady Dimitrescu, świetnie pokazuje jak skuteczne jest trzymanie gracza w ciągłym napięciu za pomocą świetnie wykonanej ścieżki dźwiękowej i jumscerów. Często zdarza się, że przez długi czas nie natrafimy na miejsce w którym możemy być pewni że nic nam nie grozi.

Warto opowiedzieć o samej mechanice gry. Skupia się ona głównie na schemacie uzyskaj przedmiot X aby przedostać się do lokalizacji Y. Mam tu na myśli że grając głównym bohaterem musimy przeszukiwać poszczególne pokoje bądź obszary aby dla przykładu znaleźć klucz który umożliwi głównemu bohaterowi przejście dalej. W trakcie naszej przygody Ethana będą atakować różnej maści potwory, więc główny bohater potrzebuje broni. Tak jak w poprzednich częściach również i w omawianej odsłonie mamy różnego typu uzbrojenie, od zwykłego noża i pistoletów po bardziej zaawansowane snajperki czy wyrzutnie rakiet. Nabyte bronie możemy ulepszać zwiększając ich poszczególne atrybuty jak pojemność magazynku czy szybkość przeładowywanie. Wszystko to możemy zrobić u miejscowego handlarza – Duke’a u którego również (w zależności na jakim etapie gry jesteśmy) możemy zakupić rozszerzenie przestrzeni w ekwipunku, amunicję, buteleczki z miksturami przywracającymi zdrowie bądź schematy pozwalające nam samemu wytwarzać powyższe rzeczy i wiele więcej. Oczywiście to wszystko nie za darmo, w grze obowiązującą walutą są “Lei”, które zdobywamy na różne sposoby: pokonując wrogów, znajdując w skrzyniach czy sprzedając nabyte skarby (np. w postaci różnych kryształów czy łupów z potworów) powyżej wspomnianemu Duke’owi.

Oprócz standardowych zombiaków i bossów w grze możemy natknąć się również na „mini-bossów”. W tej kategorii przeciwników najbardziej charakterystycznymi są wcześniej wspomniane córki Lady Dimitrescu, czyli odpowiednio Bela, Cassandra i Daniela z którymi Ethan Winters będzie miał okazje się zmierzyć. Design niektórych bossów jest zaskakujący i pomysłowość twórców zasługuję na pochwałę. Warto tu wspomnieć choćby o takim przeciwniku jak Sturm z którym będziemy mogli powalczyć w fabryce Heisenberga. Będzie próbował on zabić nas swoim wirującym śmigłem i tylko wybrane niewielkie część jego ciała są wrażliwe na ataki. Takiego typu mini-bossów w grze jest więcej ale aby zbytnio nie spoilerować, pozostawiam to Wam do samodzielnego odkrycia drodzy czytelnicy.

Grafika w grze jest naprawdę imponująca, złego słowa o niej powiedzieć nie mogę – jest pełna detali i po prostu adekwatna do poziomu marki Resident Evil. Podczas przemierzania poszczególnych lokacji możemy natknąć się na przedmioty z którymi możemy wejść w interakcje. Są to głównie przedmioty takie jak wcześniej wspomniane listy, skrzynki bądź różnego typu wyposażenie ale również trafiają się również inne mniej lub bardziej ważne przedmioty. Dźwięk również nie ustępuje innym aspektom gry i dobrze się do nich wpasowuje. Oprawa audio buduje atmosferę strachu gdy przygrywająca w tle muzyka i efekty dźwiękowe trzymają nas w niepewności czy i kiedy coś na nas wyskoczy. Innym razem cisza i odgłosy natury potrafią uśpić naszą czujność, by znienacka zaserwować nam sceny po których można wręcz podskoczyć w fotelu. Pomimo tych wszystkich plusów gry trzeba wspomnieć sobie o słabym kroku jaki podjęli twórcy gry wobec naszego regionu – brak języka polskiego w grze i nie mówię tu tylko o dubbingu ale o zwykłych napisach, dlatego w większości gracze z naszego kraju są skazani na grę w języku angielskim.

Długość rozgrywki w Resident Evil: Village wydaje się być przyzwoita. Ukończenie zajęło mi około 10 godzin. Czas ten może się różnić w zależności od poziomu trudności jaki wybierzemy (dostępne są łatwy, standardowy i hardcore) lecz mimo tego, że gra do najdłuższych nie należy to bez dwóch zdań grało się bardzo przyjemnie.

Ocena ogólna

Resident Evil: Village

Xbox Series X/S

Grafika
90%
Dźwięk
80%
Grywalność
90%

Autor

Komentarze

    1. No wyrobiliśmy się, a się bałeś że gorzej niż z Zeldą będzie 🙂 Chociaż przyznam że mogło być lepiej ale jest ok.

Skomentuj Tomek Walancik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.