RetroAge Recenzja, PlayStation 3 Ryū ga Gotoku Kenzan!
RecenzjaPlayStation 3

Ryū ga Gotoku Kenzan!

Loading

Ryū ga Gotoku Kenzan! To pierwszy spin-off serii znanej na zachodzie jako Yakuza. Osadzony w początkowym okresie tworzenia się japońskiego szogunatu Tokugawa, przedstawia nam alternatywną historię bohaterów znanych z głównego nurtu Yakuzy. Czy warto pchać się w import tego ekskluzywnego dla Japończyków tytułu na Playstation 3?

Fabuła
Historia umiejscowiona jest pomiędzy 1600 a 1605 rokiem w ogarniętej wojnie Japonii. Klany szogunów walczą o dominację i unifikację kraju, wzajemnie się wykrwawiając. Z dala od tego zgiełku w dzielnicy czerwonych latarni miasta Gion, żyje Kazumanosuke Kiryu, człowiek od wszystkiego. Pomoże uspokoić samurajów, którzy w pijackim widzie machają katanami przed cywilami, zbierze dług w imieniu lokalnego burdelu, a nawet za odpowiednią opłatę dotrzyma towarzystwa i oprowadzi po mieście. Pewnego dnia pojawia się mała, wyglądająca jak siedem nieszczęść dziewczynka. Jedyne czego pragnie to prosić Kiryu o zemstę na pomordowanej rodzinie. Ten chociaż początkowo każe jej iść precz, zauważa że ma ona przy sobie wakizashi z dzwoneczkiem (krótki miecz samurajski), co przypomina mu pewne wydarzenia z przeszłości. Zaintrygowany zaprasza dziewczynkę na rozmowę. Oczywiście nie ma nic za darmo, więc sugeruje jej by zaczęła na siebie zarabiać żeby opłacić prośbę zemsty. Dla kobiet w dzielnicy czerwonych latarni jest tylko jeden pracodawca – lokalny burdel Tsuruya.

Omówienie
Już początek gry zdradza że wydanie tego tytułu gdzie indziej niż w Japonii, może nosić znamiona skandalu. Prostytucja nieletnich mimo że związaną z tradycją Oiran (kurtyzany, dominujące do połowy XVIII wieku, później wyparte przez bardziej dostępne gejsze), mogą stanowić poważny problem dla wydawców na zachodzie. Mimo że prostytucja w ujęciu japońskim nie jest tożsama z „przemysłem seksualnym”, który przychodzi nam na myśl w pierwszej kolejności po usłyszeniu tego słowa, ale dotyczy również odpłatnego dotrzymania komuś towarzystwa (bez seksu, czy nierzadko nawet dotyku).

Pierwsze rozdziały gry to niemal następujące po sobie samouczki. To także w większości opowieść o przeszłości Kiryu, więc nie mamy tu zbyt dużej swobody działania, a lokacje po których możemy się poruszać są ściśle określone. Dopiero od rozdziału piątego, gracz może cieszyć się otwartym światem miasta Gion. Oczywiście sprawy dotyczące głównego wątku są oznaczane na mapie. Niestety z drobniejszymi przysługami jest już gorzej i trzeba na własną rękę szukać ich rozwiązania. I tu niestety bez znajomości japońskiego, ani rusz.

Swoboda jest duża, o ile pominiemy losowo atakujących nas zbirów i dybiących na nas służb porządkowych. Nie mniej w samej dzielnicy czerwonych latarni jesteśmy raczej bezpieczni. Moc atrakcji jest dość spora, możemy skorzystać z towarzystwa kurtyzany i poprzez odpowiednie dobieranie opcji dialogowych (tak, japońskich) oraz strawy i napitku wpływanie na jej nastrój. Jest też możliwość rozegrania Shogi które są podobne do szachów, nie mniej nie miałem czasu wdrażać się całkowicie w jej zasady.

Głównym nurtem gry jest oczywiście klepanie typów po twarzy, a właściwie ich wyżynanie. Jak na samuraja przystało mamy do dyspozycji długi miecz, dwu ręczny oraz średni i mały miecz trzymany jednocześnie (słynna technika Miyamoto Musashi), jest też slot na duże bronie. Zaczęło się od miecza który jest absurdalnie duży i wyglądamy z nim jak bohater gier fantasy, potem możemy dobierać inne bronie, które znajdziemy podczas gry.

System walki jest w zasadzie dość prosty, oparty na kwadracie i trójkącie. Czasem bloku i uniku, z którego ja przez większość gry ledwie co korzystałem. Oprócz walk związanych z wykonaniem jakiegoś zadania, są też te losowe, w zależności jak gra wczyta nam strefę, do której wchodzimy. Zwykle zostajemy zaczepieni przez jednego osobnika i po chwili szarpiemy się z całą watahą jego kamratów. Są różne typy przeciwników i tylko czasem jest to urozmaicone jakimś dryblasem, który ledwie co dźwiga swój potężny oręż. Ta różnorodność powoduje że musimy strategicznie podchodzić do broni którą wykorzystujemy do walki. Podwójne miecze są szybkie i potrafią zablokować ataki wrogów gdy jesteśmy osaczeni, długi miecz jest wolniejszy w ataku i zadaje spore obrażenia ale jest w stanie zablokować tylko atak bezpośrednio przed nami, wielkie bronie uchronią nas przez ostrzałem, mają spore pole rażenia oraz zadają dotkliwe rany, jako jedyne mogą niszczyć różne przeszkody, ale niestety bohater ledwie się z nimi przemieszcza, co wyklucza ich użycie przy większej grupie przeciwników. Podczas walki napełnia się nam (lub spada przy zbieraniu bęcków) pasek do wykonywania wykończeń. Zwykle opierają się na dobiciu poległego wroga, ale mogą być bardziej finezyjne i dotyczyć konkretnej sytuacji w walce np. próba ataku zza pleców bohatera. Nowych technik uczymy się od kilku mistrzów lub bazujemy na obserwowaniu zwierząt. Wtedy Kiryu bierze pędzel i opracowuje nową technikę wykończenia. Jeżeli mógłbym dodać jakiś minus do walk to jest to z pewnością zwalanie z nóg głównego bohatera pod wpływem silnego pchnięcia przeciwnika. Upadek i wstanie z powrotem na nogi trwa tyle czasu że przeciwnik gotowy jest ponownie nas z tych nóg powalić. Jest to szczególnie koszmarne podczas walki ze zwartą grupą.

W walce można się wesprzeć różnymi eliksirami i innymi specyfikami, o ile ktoś ogarnie ich właściwości. Chociaż przez większość gry dawałem rady bez wspomagaczy (grałem na łatwym poziomie, więc umówmy się że nie robiłem sobie wyzwań). Możemy je przechowywać w domu, lub w dostępnych tu i ówdzie sercowych kapliczkach, w których możemy również zapisać grę. Liczba slotów na przedmioty jest podobno nieograniczona. Mamy też kowala, który za odpowiednią opłatą podciągnie lekko poziom naszego oręża.

Skoro już o podnoszeniu poziomu mowa to system rozwoju postaci jest całkowicie zautomatyzowany. Nie musimy decydować na jaką konkretną sprawność ma spaść łaska zdobytego doświadczenia, bo podnoszą się nam ogólnie wszystkie parametry. Może z punktu widzenia gry, która jednak bazuje na systemie rozwoju (bo co to za rozwój jak jest on automatyczny), jest to zbytnie uproszczenie, to jednak dla osoby nieznającej japońskiego, to kolejny dylemat z głowy.

Grafika
Wizualnie tytuł jest przepiękny i dopracowany. Szczególnie względem pierwszej i drugiej części Yakuzy podkręcono silnik graficzny. Szczególnie w pamięci zapadają walki na samurajskie miecze u brzegu rzeki, skąpanej w świetle zachodzącego słońca czy też w kręgu wysokiej trawy. Jest to też pierwsza gra z serii gdzie modele postaci bazują na aktorach którzy dubbingowali tytuł.

Dźwięk
Wysoki poziom dubbingu, który towarzyszy nam praktycznie przez większość głównego wątku gry. Utwory w tle inspirowane motywami bardziej zachodnimi niż stricte japońskimi. Szczególnie te podkładane do pojedynków. Nie mniej wpasowują się one na tyle skutecznie, że praktycznie od razu je przyswajamy. Oficjalna ścieżka dźwiękowa została wydana na płycie tego samego dnia co premiera gry.

Podsumowanie
Ryū ga Gotoku Kenzan! sprzedał się w Japonii tak dobrze że jeszcze tego samego roku wydano ją ponownie w edycji „The Best of Playstation 3”. Oprócz tego towarzyszył mu spory marketing jak na przykład t-shirty czy też wydanie białej edycji konsoli.

Chociaż na zachodzie gra ochrzczona jest nieoficjalnie nazwą Yakuza: Kenzan, to de facto o samej Yakuzie w grze praktycznie nie ma mowy. Motywem przewodnim jest patos wojownika, który już nie raz gościł w podobnych sobie scenariuszach. Mimo świetnej japońskiej sprzedaży, raczej wątpliwe jest by gra miała szanse na ukazanie się poza granicami Kraju Kwitnącej Wiśni. Zatem pozostaje pytanie czy warto sprowadzać? Trochę czasu minęło i już pojawiło się kilka opisów i przede wszystkim w pełni przetłumaczony na angielski główny wątek fabularny na YT. Z taką pomocą przejście i co najważniejsze zrozumienie fabuły praktycznie nie jest problematyczne (o ile angielski nie stanowi kolejnej bariery językowej). Gra też w zrozumieniu mechaniki nie wydaje się być skomplikowana, tym bardziej dla fanów części które na zachodzie się ukazały. Nie musimy martwić się rozwojem postaci, a wystarczy ogarnąć tylko gdzie jest kowal i jakie przedmioty pomagają nam się zregenerować. Biorąc te atuty pod uwagę, uważam że gra jest dość „import friendly”. Jedynym mankamentem może być nie wchodzenie w misje poboczne takie jak np. poszukiwanie osób z listu gończego, które wymuszają prowadzenie konwersacji z niektórymi NPC celem wytropienia celu. Warto też dodać że działanie przycisków X i O na padzie jest takie jak na zachodzie, a nie japońskie (odwrócone).

Z Ryū ga Gotoku Kenzan! na Playstation 3 przeżyłem kilka naprawdę fajnych i nie zapomnianych momentów. O ile kogoś nie odstraszają krzaki to z całą pewnością mogę ów tytuł polecić. Mnie w dużej mierze przekonały czasy, w których gra jest osadzona, a dopiero potem jej kolejne wymienione wyżej, mocne strony. Arigato.

Ocena ogólna

Ryū ga Gotoku Kenzan!

PlayStation 3

Grafika
90%
Dźwięk
90%
Grywalność
80%

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.