RetroAge Recenzja, PSP Silent Hill: Origins
RecenzjaPSP

Silent Hill: Origins

Loading

Silent Hill: Origins to pierwsza gra z serii Cichego Wzgórza w którą miałem przyjemność zagrać. Wcześniejsze dokonania chłopaków z Konami nie były dla mnie zbyt istotne z punktu widzenia gracza, a zakup gry podyktowany był przede wszystkim sugestią drugiej, lepszej połowy. Jakie wrażenie wywarła gra na osobie, która wcześniej nie miała do czynienia z gatunkiem horrorów? Odpowiedź znajduje się w recenzji, niemniej już teraz mogę powiedzieć że w kilka minut po ukończeniu Origins dokonałem zakupu za pośrednictwem PS Store części pierwszej, a aktualnie tacka Xboxa łapczywie spogląda w kierunku opakowania z napisem Silent Hill 2.

Już od pierwszych chwil spędzonych z grą możemy stwierdzić z jakim typem gry mamy do czynienia. Osobiście uważam, że w kwestii horrorów, zarówno tych growych jak również filmowych skośnoocy bracia nie mają sobie równych a recenzowana gra tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Świetnie zrealizowane menu gry czy też nawet sama zajawka w menu konsoli idealnie wprowadzają nas w klimat zamglonego, opuszczonego miasta.

Gra zaczyna się w momencie w którym Travis – kierowca ciężarówki decyduje się na przejazd skrótem przez Silent Hill. W trakcie jazdy nawiedza go krótka wizja z dzieciństwa. Kiedy mija, bohater zauważa na drodze skuloną sylwetkę. Ciężarówka z piskiem opon hamuje przed tajemniczą postacią a Travis rozpoczyna wizytę w miasteczku, z którym jest bardziej związany niż mu się wydaje.

Po krótkim wprowadzeniu przystępujemy do właściwej gry. Pierwsze co rzuca się w oczy to rewelacyjna jak na możliwości przenośnej konsoli grafika. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepiej wyglądających gier na PlayStation Portable. Co wpływa na tak wysoką ocenę? Oczywiście jest to wypadkowa kilku czynników – wysokiej jakości tekstur, świetnego designu poszczególnych miejscówek, oraz bardzo dobrze wykonanych potworów. Są jednak dwie rzeczy, które sprawiły że gra uzyskała maksymalną notę za grafikę. Pierwszą z nich jest zastosowany filtr, który idealnie pasuje do horroru – mamy tutaj zastosowaną ziarnistość, która świetnie podkręca klimat. Z kolei drugim elementem jest fenomenalna wręcz gra cieni – to właśnie zwiedzając ciemne pomieszczenia będziemy mieli okazję podziwiać kunszt grafików i przez moment będziemy mogli zapomnieć że gramy na przenośnej konsolce, a nie „dorosłym” PS2.

Dźwięk również trzyma wysoki poziom i świetnie uzupełnia klimat gry. W kwestii dubbingu nie mam zastrzeżeń, zapamiętałem tylko jeden zgrzyt – „Are You OK?” na samym początku rozgrywki. W stosunku do sytuacji brzmi po prostu komicznie. Warto również dodać, że Travis posiada radio, które sygnałami dźwiękowymi informuje gracza o zbliżających się potworach – jest to patent znany jeszcze z pierwszej części serii.

Klimat. Jest to bez wątpienia jedna z tych rzeczy, które decydują o grywalności gier z gatunku horroru. W Silent Hill: Origins został on świetnie oddany i nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o wspomnianą wcześniej grafikę oraz udźwiękowienie. Samo przejście pomiędzy dwoma wymiarami w których porusza się gracz zostało bardzo ciekawie rozwiązane i z pewnością z piersi niejednego gracza jadącego na drugie piętro szpitala po przekroczeniu drzwi łazienki wyrwało się „łał”. Wiele dają również same miejscówki oraz świetnie wykonane potwory. Warto również dodać fakt, że producent zaleca granie w słuchawkach w ciemnym pomieszczeniu – niestety nie byłem na tyle odważny aby zastosować się do wskazówek, niemniej mogę w ciemno zakładać że poczucie grozy i niebezpieczeństwa gwałtownie winduje w górę.

Kilka słów o grywalności. Do tej pory gra została przedstawiona w samych superlatywach, nie ustrzegła się jednak kilku niedociągnięć, które zaniżają końcową ocenę. Pierwszym z nich jest stosunkowo niski poziom trudności widoczny szczególnie w momencie walk z poszczególnymi bossami. Niestety nie stanowią one żadnego wyzwania i ich zabicie jest czystą formalnością. Lepiej za to prezentują się zagadki, jednak nie powinny one sprawić graczowi większych problemów. Kolejnym elementem zaniżającym ocenę za rozgrywkę może okazać się dla części osób długość gry. Bez większych problemów można ją skończyć w około pięć godzin. Ostatnią kwestią wartą wspomnienia są miejsca, w których klimat gry gwałtownie spada – przykładem może być tutaj rejon motelu, zwłaszcza jeżeli nie eksterminujemy wszystkich potworów – w pewnym momencie przypomina on po prostu ZOO. Wspomniany w poprzednim akapicie patent pozwalający przemieszczać się pomiędzy zwykłym miasteczkiem Silent Hill a jego alternatywną rzeczywistością dał pole do popisu twórcom. Część lokacji, bądź też przedmiotów dostępna jest tylko i wyłącznie w danym świecie, takie rozwiązanie wymusza więc główkowanie i kombinowanie. Idealnym przykładem jest tutaj model anatomiczny znajdujący się w szpitalu.

W Silent Hill: Origins znajduje się kilka ciekawych smaczków umieszczonych z myślą o osobach, które nie po raz pierwszy odwiedzają Ciche Wzgórze. Należą do nich między innymi część lokacji przeniesionych z pierwszej części czy też postacie, które miały swój udział w późniejszych wydarzeniach.

Czy warto dokonać zakupu gry? Zdecydowanie tak. Nie posiada ona na PSP praktycznie żadnej konkurencji, co wcale nie oznacza że jest grą słabą. Wręcz przeciwnie, tworzy ona klasę samą w sobie i śmiało można ją zaliczyć do jednych z najlepszych gier wypuszczonych na handhelda Sony. Jeżeli przymkniemy oko na kilka niedociągnięć i nie przeszkadza nam krótki czas gry śmiało możemy sięgnąć po tytuł – z pewnością będą to dobrze wydane pieniądze.

Ocena ogólna

Silent Hill: Origins

PSP

Grafika
100%
Dźwięk
90%
Grywalność
80%

Autor

Komentarze

  1. Chyba się jakiś błąd wkradł jeśli chodzi o wyświetlenia tej recenzji bo coś mi się nie chce wierzyć że przez 9 lat tylko dwa wyświetlenia licząc mój.

Skomentuj Tomek Walancik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.