![]()
Ahh, Contra – tytuł wręcz kultowy na Pegasusie. Pamiętam, jak po weselu u kuzyna nocowaliśmy u babci. Rano odwiedził nas inny kuzyn, który przyniósł ze sobą Pegasusa i składankę gier, na której znalazła się właśnie Contra. Tak po raz pierwszy poznałem to dzieło geniuszu firmy Konami. Ten run 'n’ gun oczarował mnie intensywną akcją, ciekawym arsenałem broni oraz świetnie zaprojektowanymi poziomami.
Rok później sam stałem się posiadaczem Pegasusa. Przez kilka lat miałem różne składanki z mniejszymi grami (Galaxian, Soccer, F1 Race itp.), ale brakowało mi jakiegoś większego, bardziej rozbudowanego tytułu. Pewnego razu poszliśmy z mamą na bazar, gdzie kupiła mi grę Contra Force, mówiąc, że mogę zagrać dopiero jutro. Cholera, byłem tak podekscytowany, że nie mogłem zasnąć przez całą noc, czekając na poranek. Contra Force różniła się od jedynki, ale i tak bardzo mi się podobała. Jednak to, co najlepsze, miało dopiero nadejść.
Mija rok od poprzedniej misji, w której komandosi Bill Rizer i Lance Bean położyli kres organizacji Red Falcon, powstrzymując tym samym inwazję obcych na Ziemię. Spokój jednak nie trwał długo – już rok później najeźdźcy powracają. Tym razem infekują żołnierzy jednej z amerykańskich baz, czyniąc ich niezwykle agresywnymi. Bill i Lance ponownie chwytają za broń, wskakują do helikoptera i lecą do bazy, by powstrzymać szaleństwo. Tak rozpoczyna się, moim zdaniem, najlepsza Contra wydana na Famicom/NES – Super Contra.
Gra pierwotnie zadebiutowała na automatach w 1988 roku, ale na domowe platformy trafiła dopiero w 1990. Wydanie na NES/Famicom to prawdziwy bałagan pod względem nazewnictwa. W Japonii gra zachowała oryginalny tytuł, ale w Europie, aby uniknąć przedstawiania walki z ludzkimi przeciwnikami, zmieniono ich na roboty i wydano grę pod nazwą Probotector 2: Return of the Evil Forces. Z kolei w USA tytuł zmieniono na Super C, ponieważ twórcy obawiali się skojarzeń z ówczesnym skandalem Iran-Contras. Ta decyzja odbiła się im czkawką – gra nie kojarzyła się z pierwszą Contrą, co negatywnie wpłynęło na sprzedaż.
Na Pegasusie miałem wersję japońską i już od pierwszych sekund gra robiła wrażenie. Zachmurzone niebo, przez które próbują przebić się błyskawice, helikopter opuszczający głównych bohaterów na linach, przedzieranie się przez zniszczoną bazę wojskową pod nieustannym ostrzałem – Super Contra od początku daje wycisk i jasno pokazuje, że tu liczy się refleks i ciągły ruch. Każdy przestój czy zawahanie może skończyć się śmiercią.
Tym bardziej że mamy tylko trzy życia i brak paska zdrowia – jedno trafienie, kontakt z wrogiem czy upadek w przepaść oznacza natychmiastową śmierć. Co prawda gra daje nam trzy continue, ale nawet to może nie wystarczyć, bo poziom trudności rośnie z każdym kolejnym z ośmiu etapów.
Na szczęście sterowanie jest niezwykle precyzyjne – bohaterowie mogą skakać w dowolnym kierunku, kłaść się na ziemi (co ułatwia unikanie strzałów i eliminację niżej położonych przeciwników), a także strzelać w ośmiu kierunkach, co wcale nie było standardem w grach tamtych lat.
Z pomocą przychodzi nam bogaty arsenał broni. Startujemy z podstawowym karabinem, ale możemy zdobyć bronie specjalne, strącając latające kapsuły przelatujące przez ekran. Tu niestety czeka małe rozczarowanie dla fanów pierwszej części – nie dodano żadnej nowej broni. Wszystkie pukawki są znane z pierwszej Contry: karabin maszynowy (M) strzelający szybszymi seriami, strzał rozproszony (S), który obejmuje szeroki obszar, laser (L) – potężna wiązka, zdolna zabić kilku wrogów na raz, oraz ognisty pistolet (F), który działa nieco inaczej niż w oryginale. Wystrzeliwuje dużą kulę ognia, która po trafieniu rozpada się na cztery fragmenty, zadając dodatkowe obrażenia. Można także przytrzymać przycisk B, aby wystrzelić większą kulę, która eksploduje na osiem odłamków. Moim oczywistym faworytem jest tutaj S ze względu na duże pole rażenia, ale każda z broni jest użyteczna i nie natrafiłem na taką, której bym nie polubił.
Poza bronią znajdziemy także przydatne wspomagacze: Falcon – bomba niszcząca wszystkich wrogów na ekranie, Rapid – zwiększa prędkość wystrzeliwanych pocisków, oraz Bariera – dająca czasową nietykalność (około 20 sekund), przy czym każdy wróg, który nas dotknie, natychmiast ginie (z wyjątkiem pojazdów i dział).
A do kogo będziemy strzelać? Wrogowie są bardzo różnorodni i licznie występują na ekranie. Pojawią się zarówno znajome postacie z pierwszej części, jak i zupełnie nowi przeciwnicy. Wśród nich znajdziemy piechotę z karabinami, snajperów, działka stacjonarne, moździerze, a także kosmiczne stwory, takie jak niebieskie kraby strzelające z paszczy, bestie przypominające ksenomorfy czy potwory wykluwające się z jaj.
Na szczególne wyróżnienie zasługują bossowie – są imponujący pod względem rozmiarów i designu. Wśród nich znajdziemy helikopter z działkami, pojazd gąsienicowy z trzema stanowiskami strzelniczymi, statek kosmiczny zbudowany z kości, strzelający laserami żyrandol (wiem, brzmi dziwnie), a także olbrzymią paszczę obcego, która atakuje naprowadzającymi ognikami.
Największa zmiana zaszła w kwestii poziomów. Całkowicie zrezygnowano z etapów, w których poruszaliśmy się w głąb ekranu. Zamiast tego otrzymaliśmy dwa poziomy z widokiem z góry. Osobiście oceniam tę zmianę na plus, ponieważ zawsze irytowała mnie ograniczona możliwość poruszania się w tych pierwszych.
Gra składa się z ośmiu poziomów, które są różnorodne i dobrze zaprojektowane. Zaczynamy od zniszczonej bazy wojskowej – to klasyczny poziom, w którym przemieszczamy się z lewej do prawej, walcząc z piechurami, snajperami ulokowanymi na wieżyczkach oraz działkami obronnymi wyrastającymi z ziemi. Musimy także unikać serii rzucanych granatów. Nowością w tym etapie są zbocza ustawione pod kątem około 30 stopni, po których musimy się wspinać. Nie brakuje również dołów, w których czają się wrogowie. Na końcu czeka na nas helikopter, uzbrojony w działka i zrzucający przeciwników.
Drugi etap to centrum bazy. Jest to pierwszy poziom z widokiem z góry, gdzie poruszamy się w górę ekranu, walcząc z żołnierzami, stacjonarnymi wieżyczkami i pojazdami gąsienicowymi. Zdarzy nam się przejść przez most czy zniszczyć blokującą drogę bramę. Bossem kończącym etap jest pojazd gąsienicowy z trzema stanowiskami strzelniczymi.
Dżungla w trzecim poziomie przywodzi na myśl etap z pierwszej gry. Powracamy do widoku z boku. Natrafimy tu na wyrastające z ziemi działka, ukrytych w krzakach i na palmach strzelców, a nawet zmierzymy się z minibossem w postaci robo-pająka. Poziom oferuje kilka ciekawych mechanik, takich jak możliwość zanurkowania w bajorze, co pozwala ochronić się przed atakiem wroga, oraz trzęsienie ziemi, zmuszające nas do ucieczki przed zapadającym się gruntem. Na końcu czeka na nas olbrzymia szafa wyposażona w kilka strzelających, ruchomych działek.
Czwarty poziom wprowadza nieco dziwniejszy klimat. Znajdujemy się w tajemniczej bazie, gdzie już na samym początku mechanizmy na suficie strzelają do nas jajami obcych. Przemieszczając się w prawo, natrafimy na windę, którą będziemy jechać w górę, eliminując snajperów, wieżyczki strażnicze oraz wrogów w dziwnych strojach ze skrzydłami. Etap kończy starcie ze strzelającym laserami żyrandolem.
Piąty poziom rozgrywa się w górach. Wspinamy się, unikając toczących się na nas głazów i eliminując działka oraz żołnierzy. Następnie biegniemy w prawo po metalowych powierzchniach, zeskakując z jednej na drugą i walcząc z wyskakującymi zza drzwi wrogami. Na końcu czeka na nas tajemniczy przeciwnik – UFO zbudowane z kości, wypuszczające na nas pełzające trupie czaszki i strzelające pociskami.
Szósty poziom to powrót do widoku z góry. Tym razem przedzieramy się przez organiczny teren prowadzący do legowiska obcych. Nie spotkamy tu żadnych ludzi – zamiast tego zmierzymy się z przypominającymi pająki niebieskimi stworami, krążącymi wokół nas głowami obcych oraz szczękami wyskakującymi z podłoża. Będziemy musieli szybko pokonać korytarz, w którym z obu stron wyskakują czerwone robale, oraz zniszczyć blokującą drogę bramę. Bossem jest olbrzymia głowa obcego strzelająca naprowadzającymi pociskami, wspierana przez ogromną gąsienicę.
Siódmy poziom to radioaktywne pola lawy. Tym razem poruszamy się w dół ekranu, odpierając ataki biegnących na nas obcych i innych dziwnych stworów. Natrafimy tu na jaja, z których wykluwają się atakujące nas pająki. Szczególnie interesujący jest fragment, w którym musimy niszczyć podłoże pod sobą, aby przedostać się na sam dół. Na końcu czeka na nas przerażająca świątynia z trupią czaszką i rogami, z których wypuszcza krople śledzące gracza. Z paszczy strzela trzema pociskami, a z korpusu wyrzuca olbrzymią kulę ognia.
Ostatni poziom to pałac kosmicznej organizacji Red Falcon. Poruszamy się w prawo, próbując przeskoczyć trudne przepaście i unikać strzelających samonaprowadzającymi pociskami paszczy umiejscowionych w ścianach. Czekają na nas również szarżujący obcy, działka stacjonarne, lecące z góry bańki oraz opadający sufit, który próbuje nas zmiażdżyć. Ostateczna walka to starcie z samym Red Falconem – dwugłową bestią, gdzie jedna głowa przypomina kobietę, a druga potwora. Spuszcza ona na nas pociski i strzela czerwonym promieniem z oczu.
Poziomy są nie tylko różnorodne, ale i świetnie wyglądają. Choć brakuje niektórych efektów graficznych z pierwszej Contry na Famicom (np. kołyszących się pod wpływem wiatru palm), to jednak postacie oraz wystrzały z broni prezentują się lepiej. Są to drobne, kosmetyczne zmiany, ale trudno ich nie docenić – podobnie jak świetnie zaprojektowanych bossów, z których niektórzy wyglądają naprawdę imponująco.
Super Contra została również dobrze zoptymalizowana. Niezależnie od tego, ile dzieje się na ekranie, nie dostrzegłem spadków płynności. Niektórzy fani narzekali, że muzyka nie dorównuje tej z pierwszej części, a nawet jest słaba. Faktycznie, jest nieco gorzej, ale oprawa audio wciąż daje radę i zawiera wiele świetnych momentów.
Gra oferuje oczywiście tryb kooperacji dla dwóch graczy. Zabawa w duecie sprawia mnóstwo frajdy, ale najlepiej, jeśli gracze prezentują podobny poziom umiejętności. Na niektórych etapach, zwłaszcza tych, gdzie ekran scrolluje się w górę, wolniejszy gracz może szybko stracić życie, co bywa frustrujące dla mniej doświadczonych użytkowników.
Podsumowując, uważam, że Super Contra to najlepsza część serii, w jaką grałem. Zróżnicowane poziomy, ciekawi bossowie, precyzyjne sterowanie, wartka akcja i wymagająca rozgrywka składają się na świetną grę akcji, którą zdecydowanie warto polecić każdemu fanowi gatunku.
Super Contra
NES / FAMICOM
