Kiedy w latach 80tych Konami wypuściło na rynek swój mega hit pod tytułem Contra, gracze z wypiekami na twarzy wyczekiwali kontynuacji tego hitu. O ile pierwsza odsłona bardzo mocno podniosła poprzeczkę w gatunku strzelanek run’n’gun o tyle część druga zrywała wręcz beret z głowy i pokazała, że nadal można zrobić wszystko lepiej. Później nie było już aż tak dobrze bo konkurencja nie spała i odrobiła pracę domową, a seria Contra wpadła na meandry średniactwa nierzadko nacechowanego bylejakością. Dla wszystkich spragnionych klimatu klasycznej Contry mam jednak świetną wiadomość – Super Cyborg to gra której szukacie.
Czym jest ów Super Cyborg? To wydany na współczesne platformy klon drugiej odsłony słynnej serii czyli Super Contry. Konwencja rozgrywki jest jednak zachowana do tego stopnia, że gwarantuję Wam, że gdyby ktoś podmienił tytuł gry na Contre to nawet by Wam nie przyszło do głowy, że to może być inna gra niż hit od Konami. Fabuła jest w zasadzie żadna – jest sobie tajemnicza wyspa gdzie zaobserwowano jakieś anomalie. Na misję sprawdzenia co się tam dzieje zostaje wysłany cyborg bojowy. Na miejscu okazuje się, że naukowcy nieświadomie obudzili jakąś pokraczną formę życia z kosmosu która przybyła na Ziemię dawno temu i pozostawała przez te wszystkie lata w letargu. Teraz cała ludzkość ma totalnie przesrane a los naszej cywilizacji spoczywa w rękach gracza który pokieruje Super Cyborgiem. Przed nami siedem wymagających poziomów w których będziemy pruć z karabinu do wszystkiego co się rusza. Na totalną rozwałkę czeka między innymi dżungla, laboratorium mutantów, trzewia gigantycznego potwora, czy baza wroga – czyli raczej klasyczny zestaw plansz. Schemat rozgrywki jest dokładnie taki sam jak w Super Contra. Dostępne bronie są identyczne. Oprawa wizualna również jest bliźniaczo podobna do wspomnianego tytułu. W zasadzie w tej kwestii mógłbym odesłać Was po prostu do recenzji Contry. Wrogowie walą na nas z każdej strony i akcja jest tak dynamiczna, że nie ma czasu na zastanowienie czy to wszystko ma w ogóle jakiś głębszy sens. Obcy są dziwaczni i pokręceni niczym mutanty, ale co tam – kulka w łeb i po problemie. Wyglądają jak prymitywne formy życia, aby za chwile wystawić przeciwko nam zaawansowane technologicznie maszyny, ale co tam – kulka w łeb i po problemie. Rodzajów wrogów jest bardzo dużo, a co chwilę pojawiają się nowi którzy mają inne zachowanie i trzeba obrać względem nich inną strategię, polegającą na schemacie – kulka w łeb i po problemie. Dla wytrwałych którzy dotrą do końca i rozpieprzą wszystko i wszystkich w drobny mak czeka nagroda, odblokowanie nowych bohaterów i niech to nie będzie dla Was zaskoczeniem – o dziwo łudząco podobnych do Billego i Lance’a z Contry. A jakby ktoś miał jakieś wątpliwości to może ich sobie spersonalizować dobierając kolory postaci (z cyborgiem można zrobić to samo).
Poziom trudności w Super Cyborg to zdecydowanie największy problem dla gracza. Podobnie jednak jak to było w klasycznej Contrze, wszystko zależy od ilości podejmowanych prób i zapamiętania schematu, gdzie, co, i kiedy wyskakuje oraz jak na to zareagować. Po kilkudziesięciu próbach da się już dotrzeć trochę dalej niż pierwszy etap a wydatnie w tym pomaga opcja wyboru poziomu trudności oraz niekończących się kontynuacji. Warto dodać, że niektóre z etapów są dłuższe i mają sub-bossa na środku planszy, którego pokonanie aktywuje punkt restartu w tym miejscu – to znacznie ułatwia rozgrywkę po utracie wszystkich żyć.
Od strony graficznej gra jest tak bardzo łudząco podobna do Super Contry, że wygląda jak mission pack do tego tytułu. Aż dziwne że Konami nie dobrało się do tyłka autorowi Super Cyborga. Piksele są odpowiednio powiększone tak aby sprawiać wrażenie niskiej rozdzielczości. Dla retro-purystów udostępniono opcję filtra graficznego który sprawia, że gra prezentuje się jak na telewizorze kineskopowym. Jest to dość charakterystyczne zaszumienie i zabrudzenie obrazu, które przyznam szczerze jest tak dobre, że gram wyłącznie na nim. Super Cyborg oczywiście stara się być wierny pierwowzorowi i nie dostaniemy przez to wodotrysków na miarę współczesnych gier, ale mimo wszystko gdzieś tam trochę twórca dodał żeby grę ulepszyć wizualnie. A to więcej kolorów, a to więcej obiektów na ekranie, a to trochę bardziej spektakularne wybuchy. Niemniej gra mimo że podrasowana to bardzo sprytnie trzyma się wizualnego standardu wyznaczonego przez pierwowzór. Oprawa dźwiękowa brzmi jakby żywcem wyrypana z tytułu Konami więc jest po prostu świetnie, a co za tym idzie miłośnicy Contry będą czuli się jak u siebie w domu.
Konami w mojej opinii kręci się i miota w kółko nie mogąc znaleźć jakiejś jednej konkretnej drogi dla swojego hitu sprzed lat. Tworzy kolejne części Contry, a to w 3D a to w 2D, wszystko dostosowane do współczesnych standardów, ale zarazem ucieka mu gdzieś ta magia która sprawiała, że gracze tak chętnie zasiadali do tej strzelanki. Okazuje się że piękna grafika oraz więcej wymyślnych boni i wrogów to nie wszystko. Wygląda na to że duch Contry tkwi w czymś innym i właśnie to wszystko znalazłem w Super Cyborg. Nie zawaham się więc stwierdzić, że dokładnie tak według mnie powinna wyglądać naturalna kontynuacja serii Contra. Nie pozostaje mi nic innego jak gorąco polecić Super Cyborg wszystkim miłośnikom klasycznej Contry, bo z pewnością będą zachwyceni.
Super Cyborg
PLAYSTATION 4