RetroAge Recenzja, Nintendo64 Turok Dinosaur Hunter
RecenzjaNintendo64

Turok Dinosaur Hunter

Loading

Rok 1997 był dla konsoli Nintendo 64 rokiem raczkowania: w lutym tego roku na świat przyszedł Turok: Dinosaur Hunter (w Europie wydano go w maju, a samą konsolę w kwietniu) i był to pierwszy typowy FPS wydany na konsole, a zatem zupełna nowość, bo Star Wars: Shadows of the Empire wydany wcześniej miał możliwość gry FPP, ale posiadał również widok TPP. Zapraszam więc do recenzji pierwszego FPS z prawdziwego zdarzenia na N64.

Fabuła
Cała gra stworzona została na podstawie komiksu o tym samym tytule. Komiks był podobno popularny, ale wątpię, żeby w Polsce ktoś się w nim zaczytywał. Głównym bohaterem jest Tal Set – Indianin, który działa również pod kryptonimem Turok – obrońca Ziemi. A skoro jest obrońca, to musi być i napastnik. Campaigner jest wcieleniem zła, chce podbić świat i używa do tego celu armii ludzi, dinozaurów, kosmitów, i innych form życia, które wyposaża w maszynerię z przyszłości. Turok suchej nitki na nim nie pozostawi, nie będzie jednak wojować z całą tą elektroniką tomahawkiem. Aby się do niego dostać, należy wykorzystać artefakty zwane portalami, jednak do ich aktywacji musimy kolekcjonować klucze.

Rozgrywka
Już na początku zaznaczam, że do Turok Dinosaur Hunter zalecany jest Controller Pak . Oczywiście można grać i bez niego, ale granie za każdym razem od nowa, to raczej nie jest najlepszy pomysł, a gry nie da się przejść w dwanaście godzin. Rozpoczynamy przygodę w dżungli przy ognisku i zwykle przemy cały czas do przodu. Nie dajcie się jednak zwieść, gdyż po drodze jest wiele przejść prowadzących do ukrytej broni, a także do ważniejszych rzeczy, czyli kluczy. Czym są klucze? Otwierają portale do następnych poziomów. Początkowo nie jest trudno je znaleźć i są ułożone w kolejności. Później jednak sprawa się komplikuje, kiedy znajduje się klucze do czwartego czy piątego poziomu na poziomach trzecim lub czwartym.

Broń
Arsenał, jakim może dysponować Indianin jest zaskakujący i nie mówimy tu o łuku i tomahawku, czy nawet o najzwyklejszej broni palnej, ale o kosmicznym arsenale potrafiącym w kłębach dymu zmieść z powierzchni ziemi wszystko, co się rusza, skrzeczy i uśmiecha. W tym miejscu muszę dodać, że oprócz kluczy zbiera się także elementy super broni, której zadaniem jest unicestwienie bossa gry. I tylko jego, gdyż ostatni element broni znajduje się po pokonaniu bossa ostatniej planszy i w drodze do końcowego bossa gry.

Bossowie
Tu twórcy może za specjalnie się nie popisali, bo w całej grze jest tylko czterech szefów (może to i dobrze?), ale za to wyglądają naprawdę ciekawie, a w dodatku wyświetla się poziom życia każdego z nich i kamienny napis „Boss”. Dodam jeszcze, że oprócz pierwszego bossa, każdy ma ciekawą animację uśmiercającą naszego bohatera.

Grafika
Przejdźmy do sedna sprawy, czyli jak postrzegamy grę własnymi oczami. Na pierwszy rzut oka tekstury nie są najgorsze, a właściwie dodają surowego klimatu gry, zaś prawie kwadratowe głowy niektórych wrogów nawet dziś wcale nie przeszkadzają w grze. Gryźć w grafice może tylko ograniczone pole widzenia, a mowa tu o nieustającej mgle, przez którą wydaje się, że główny bohater ma jaskrę, albo inną wadę wzroku, przez którą łatwiej wpada w zasadzki, które ma dla niego gra.

Dźwięk
Bardzo charakterystycznym elementem gry jest dźwięk, bo odgłosy dziczy w dżungli naturalnie odnoszą się do odwiedzanego przez nas miejsca, co potwierdza ich autentyczność i naturalność. Mówiąc inaczej, dodają odpowiedniego klimatu do odpowiedniego otoczenia. Szczególnie ulubionym przeze mnie w tym względzie miejscem są katakumby, gdzie pogłośnienie sprawia, że można poczuć prawdziwy dreszczyk. W oddali słychać krzyki ludzi, a w niektórych miejscach efektowne kapanie wody z sufitu, aż w końcu – brach! – i ścianę wyłamuje jakiś cyklop, gotowy rozszarpać nam głowę w imię nie wiadomo czego.

Podsumowanie
Turok Dinosaur Hunter jest naprawdę niezwykły. Dziś co prawda nie trafi do tylu odbiorców, co w roku 1997 czy 1998, ale ma swój jedyny i wyjątkowy urok. Surowość klimatu i poczucie izolacji od wszelkiego „dobrego” stworzenia. Szkielety leżące tu i ówdzie dodają uroku i poczucia zagrożenia życia. Turok doczekał się kontynuacji aż czterokrotnie, jednak jedna z nich to tylko multiplayerowy deathmatch, a inna – będąca prequelem serii – nie została już wydana na Nintendo 64. Jeżeli jest jeszcze coś, za co mogę poklepać pierwszego Turoka po ramieniu, to jest to obraz, który zapadł mi głęboko w pamięci, obraz kapitalnych katakumb i ostatniej planszy.

Ocena ogólna

Turok Dinosaur Hunter

NINTENDO 64

Grafika
70%
Dźwięk
90%
Grywalność
80%

Autor

Komentarze

  1. Świetna seria,ludzie narzekają na sterowanie,prawo ręcznym polecam w opcjach zmienić (na lewo ręcznego gracza) wtedy celujemy analogiem a sterujemy C-padem czyli podobnie jak w Quake 3 arena na Dreamcast 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.