RetroAge Recenzja, PSP BlazBlue: Calamity Trigger
RecenzjaPSP

BlazBlue: Calamity Trigger

Loading

BlazBlue: Calamity Trigger jest uznawany za pierwszą dwuwymiarową bijatykę jeden na jeden, która zagościła pod naszymi strzechami w rozdzielczości HD. Co ciekawe także edycja przenośna nie ma się czego wstydzić.Twórcami BlazBlue jest Arc System Works znany między innymi z serii Guilty Gear, nikogo więc nie powinno dziwić, że system walki w obydwu markach jest bardzo podobny. Powiedziałbym nawet, że poza kosmetycznymi zmianami i uproszczeniami jest to ten sam mechanizm, dlatego też wszyscy którzy jako tako radzili sobie w poprzednich grach ASW – bez problemu poradzą sobie z BlazBlue: Calamity Trigger. Sterowanie jest wykonane dobrze i stanowi lekko uproszczoną wersję tego z Guilty Gear. Zatem mamy do czynienia z układem: słaby, średni, silny cios i atak „drive” będący odpowiednikiem ataku „heavy slash” z Guilty Gear oraz całym standardowym zestawem ruchów, z dowolnej japońskiej bijatyki takie jak dash, grapple, skoki czy ataki specjalne. Z mniej popularnych ruchów, które pojawiły się w BlazBlue: Calamity Trigger wymieniłbym możliwość szybkiego pozbierania się na nogi wciskając odpowiedni guziczek (roll), air dash, natychmiastowe przerwanie ataku (rapid cancel), lepszy blok (barrier block), kontra zza bloku i 'barrier burst” – jednorazowa sztuczka odpychająca stojącego blisko przeciwnika anulując jego atak kosztem osłabienia naszej obrony do końca walki.

Jakby tego było mało z okazji wersji przenośnej wprowadzono także mechanizm „easy special” polegający na wychyleniu gałki analoga w określonym kierunku aby odpalić dany atak specjalny. Nie powiem, czasem się to przydaje bo nie wyobrażam sobie kręcenia krzyżakiem w PSP, o 720 stopni, ale nie jest też aż tak intuicyjny jak ten wprowadzony w BlazBlue: Continuum Shift, choć może to i lepiej bo w tym trybie kontynuację można było skończyć używając tylko jednego palca.
To wszystko oczywiście dotyczy tylko niższych poziomów trudności, na tych wyższych boty robią nam z tyłka jesień średniowiecza jak za starych dobrych czasów.

Jeśli chodzi o obsadę można powiedzieć, że w większości mamy do czynienia z typową japońską bijatyką, czyli od mięśniaka, przez pedałka i zakompleksioną małolatę aż po wielgachne cycuchy plus diabli-wiedzą-co-to-jest. Zresztą bohaterowie są kolejnym powodem ogólnej łatwości BlazBlue, mamy tu bowiem do czynienia z bardzo wysokim odsetkiem „tanich” wojowników, czyli typowy przykład „nie mam pojęcia co wciskam ale pasek życia leci”, oczywiście trafiło się też kilka bardziej technicznych postaci. Nie oznacza to oczywiście, że wprawiony gracz walcząc z kimś nowym nie ma szans po wybraniu wolniejszych wojowników, całość jest bardzo dobrze wyważona a postaci techniczne potrafią ostro namieszać gdy trafią w odpowiednie ręce. Doskonałym przykładem jest tu koszmar nowego: niemal całkowicie nieprzewidywalny Arakune. Sam Arakune jest zresztą najdziwniejszą postacią w grze i trudno go ogarnąć, jednak z tego co słyszałem jeśli wie się jak go używać można bez problemu zdjąć komuś niemal cały pasek życia tylko jednym kombosem. Z innych ciekawych postaci warto wspomnieć też o Carlu Cloverze i jego „siostrze” – sam z siebie jest on raczej słaby, grając nim mamy jednak pod kontrolą także ogromną metalową marionetkę, która choć niezbyt mobilna potrafi zdrowo przywalić.

Fabuła w BlazBlue: Calamity Trigger jest zaskakująco jak na bijatykę rozbudowana, wyraźnie widać relacje między postaciami, nawet do tego stopnia, że często zmieniają wydawane przez siebie odgłosy, a każda z nich ma własny powód żeby przeć do przodu. Wszystko to zostało także bardzo mocno rozbudowane w story mode.

Myślę, że czas przejść do dostępnych trybów rozgrywki. Oprócz tak standardowych trybów jak arcade, trening, score attak czy versus (pojedyncza walka z komputerem) i online (tylko Ad-Hoc) otrzymaliśmy też do dyspozycji bardzo rozbudowany tryb story mode, gdzie każda postać ma kilka zakończeń do wyboru oraz sporą dawkę fanserwisu, w zasadzie można uznać go za osobną grę Visual Novel. Drugim trybem jest legion który jest dość ciekawą adaptacją trybu survival z rosnącym poziomem trudności, w którym zaczynamy z jedną postacią i przemieszczamy się po planszy z bitwami. Po wygranej walce, w której może brać udział kilka postaci po każdej stronie otrzymujemy możliwość przyłączenia do swojej armii wybranego przeciwnika i wykorzystać go w następnych walkach oraz ewentualnie odebrać dodatkową nagrodę, na przykład wyleczenie dwóch losowych postaci w armii albo obniżenie poziomu wrogów. Rozgrywka kończy się gdy stracimy wszystkie postaci lub przejmiemy wszystkie punkty na mapie. Tryb ten swoją premierę miał właśnie na PSP.
Dostaliśmy także parę dodatkowych atrakcji jak możliwość odsłuchania soundtracku w menu, oglądnięcia odblokowanych filmików i grafik oraz samo odblokowywanie poprzez zakupy w sklepie czy przechodzenie wszystkiego, na wszystkie możliwe sposoby.

Pod względem graficznym BlazBlue: Calamity Trigger na PSP oczywiście nie prezentuje się tak pięknie jak na większych konsolach, jednak jak na możliwości tego sprzętu jest naprawdę dobrze, chwilami wręcz imponująco. Wydaje mi się, że przy przenoszeniu gry najmocniej oberwało się postaciom, już w pierwowzorze miały lekką pikselozę ale w wersji przenośnej ich jakość obniżono jeszcze bardziej, na szczęście animacje nadal są wyśmienite, a efekty specjalne wyglądają oślepiająco. Tła podczas walk są jednym z bardziej rozpoznawalnych elementów serii, wyglądają po prostu wspaniale w każdej wersji, w tym także obecnie recenzowanej, wydaje mi się jednak, że przycięto i spłycono ich animowane elementy, ich ruchy są prostsze i czasem przerywane.
Jeśli chodzi o dźwięki to muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem nie tylko ze względu na ich jakość ale też fakt, że zdołano aż tyle tego wszystkiego wcisnąć na tak niewielki nośnik, gra jest bowiem w pełni zdubbingowana zarówno po angielsku jak i po japońsku, a tekstu jest sporo już w samym arcade, a co dopiero jak uwzględnimy story mode. Odnośnie jakości pracy aktorów podkładających głosy jak zwykle w wersji angielskiej jest z tym różnie, niektóre postaci brzmią wiarygodnie, niektóre strasznie sztucznie, a czasem wręcz głupio.
Jeśli chodzi o muzykę dostaliśmy coś na granicy niezbyt agresywnego metalu, a hard rocka, oczywiście w wykonaniu Japończyków – poziom „normalności” jest więc różny, ogólnie jednak jako całość soundtrack całkiem mi się spodobał, chwilami brakuje mu trochę kopa jaki miał pierwszy Guilty Gear ale i tak jest nieźle.
Z wad udźwiękowienia odnoszę wrażenie, że wszystkie nagrania mają dość niską przepływność bitów, przez co brakuje im głębi, ale co do tego pewności nie mam i to tylko moje wrażenia.

Podsumowując BlazBlue: Calamity Trigger w wersji na Sony PlayStation Portable to bardzo dobra bijatyka jeden na jednego, która wyraźnie wyciąga rękę w stronę nowych graczy, jednocześnie wciąż oferując małe co nieco bardziej doświadczonym graczom. Duża ilość dodatkowych atrakcji i trybów zapewnia wiele godzin przyjemnej zabawy nie tylko obsesyjnym maniakom szlifowania swoich umiejętności.
Ze względu na ograniczenia sprzętowe jest to oczywiście najmniej spektakularna edycja gry, jednak także ona nie ma się czego wstydzić, zwłaszcza porównując ją z konkurencją. BlazBlue: Calamity Trigger to jedna z najlepszych bijatyk na PSP, szczerze polecam.

Ocena ogólna

BlazBlue: Calamity Trigger

PSP

Grafika
90%
Dźwięk
90%
Grywalność
100%

Autor

Komentarze

  1. Dobra recenzja dobrej gry. Szczerze po jej lekturze – i po bardzo wysokich ocenach od kolegi Kolo – wybrałem się na zakupy. Ale szczerze – trochę przesadziłeś recenzencie 🙂 . Grafika aż tak wybitna nie jest (Guilty Gear’y w moim odczuciu prezentują się ładniej) no i odgłosy postaci w czasie walk mają niższą jakość próbkowania – przez co mocno odcinają się na tle muzyki. Kolejną dla mnie bolączką jest tak na prawdę mała liczba bohaterów (w Tekkenie mamy ich z 3x tyle) – a co za tym idzie – gry szybko się uczymy i dość szybko się nią nudzimy (tryb story mode zanudził mnie na śmierć). Ale poza tymi wadami – gra zacna i aż wierzyć się nie chce, że ta konsolka otrzymała aż tyle dobrych nawalanek.

  2. Odnośnie grafiki masz rację, bardzo dużo w tym punkcie zależy od preferencji ja sam ograłem za mało bijatyk na PSP żeby z całą pewnością powiedzieć która jest najładniejsza. Z tego co pamiętam BB jest bardziej kolorowy niż GG, choć sprawdzić za bardzo nie mogę bo obecnie żadnego poza tym na PS1 nie mam.
    Co do odgłosów to wygląda na to że dobrze mi się wydawało że wiele odgłosów jest płaskich, w każdym razie jest już nas dwóch. Niestety zauważyłem że to dość powszechny problem w grach z większą ilością voice actingu, zwłaszcza tych które zostały przeniesione z konsol stacjonarnych.
    Co do ilości bohaterów to ciężko wymagać żeby pierwsza gra w serii od razu miała ich trzydziestu, zresztą na tle przykładowo Street Fightera nadrabiają różnorodnością. Wydaje mi się zresztą że każda kolejna odsłona dostawała średnio dwie nowe postaci + dwie w trakcie jako DLC a Calamity Trigger była jedyną bez DLC z nowymi postaciami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.