RecenzjaCommodore 64

Green Beret

Loading

  Jako dzieciak zawsze lubiłem gry o żołnierzach i wszelkiej maści run’guny. Grałem w każdą część Contry,  Cross Fire, Codename Viper, Commando itd. To też widząc na jednym z krakowskich bazarów kasetę z tytułem Green Beret i okładką przedstawiającą mundurowego z karabinem, stwierdziłem, że muszę ją mieć. Jak się jednak okazało, nie było to dokładnie to, czego oczekiwałem…

Czerwona Armia porwała grupę amerykańskich żołnierzy. USA nie zamierzało się temu przyglądać bezczynnie i w celu ich uwolnienia wysłało najlepiej wyszkolonego żołnierza. Pewnie myślicie, że wojak wysłany na tak ważną misję musi być uzbrojony po zęby. Nic bardziej mylnego. Otóż armia Stanów Zjednoczonych poskąpiła mu uzbrojenia i jedyny oręż jaki otrzymał to – nóż. Kto to widział, by wysyłać jednego żołnierza na misję do silnie strzeżonych baz wroga wyposażonego w tak ubogie uzbrojenie? Cóż, logiki w tym brak i przyznam, że byłem dość rozczarowany faktem, że za bardzo nie mogę sobie w grze postrzelać.

    Nasze zmagania będziemy toczyć w 4 lokacjach, jak m.in. lotnisko wojskowe, port czy obóz wojskowy. Przeciwników jakich napotkamy na naszej drodze jest kilka rodzajów. Podstawowi żołnierze jedynie wolno biegną w naszą stronę i samo dotknięcie ich oznacza śmierć (zresztą jak w przypadku wszystkich wrogów w grze). Respawnują się z przodu lub z tyłu planszy niemal ciągle, więc nawet gdy pozbędziemy się kilku, to zaraz wyskoczą następni. Drugi rodzaj stanowią tzw. karatecy, którzy atakują nas kopnięciem z wyskoku. Trzeci to wojacy uzbrojeni w pistolet bądź karabin. Oprócz tego uprzykrzyć życie postarają się żołnierze z moździerzami, granatami oraz miny przeciwpiechotne. Ciągłe parcie naprzód jest tym, co będziemy robić przez większość zabawy i stanowi bardzo rozsądną strategię. Pozwala przez jakiś czas trzymać na dystans wolno biegnących za nami wrogów. Gdy zbierze się ich paru i zaczną nas doganiać, wystarczy się zatrzymać i zabić od razu kilku naraz.

   Oprócz standardowych przeciwników na końcu każdego poziomu czeka na nas starcie z bossami. W pierwszej i ostatniej planszy jest to po prostu fala standardowych wrogów ale w drugiej powalczymy z psami, w trzeciej zaś z helikopterami.  Tym co czyni grę bardzo trudną jest fakt, że jedyne co możemy najczęściej przeciwstawić przeciwko wymienionym wyżej i nierzadko lepiej uzbrojonym wrogom jest nóż. Sprawy nie ułatwia to, że giniemy od jednego trafienia. Do tego po każdej śmierci gra cofa nas do ostatniego, często nie tak blisko ustawionego, checkpointu, co zmusza nas do pokonania danego trudnego etapu raz jeszcze. W kwestii poziomu trudności najbardziej irytujący są żołnierze karatecy. Żeby ich pokonać, wystarczy podskoczyć w ich stronę i dźgnąć w powietrzu, nim oni uderzą nas. Sami nie stanowią większego zagrożenia. Gorzej gdy biegną trójkami, a między nimi pojawią się przeciwnicy, którzy nie skaczą. Wówczas najczęściej podskoczymy, by ich zabić, lądując jednocześnie na biegnącego pod nami wroga, co okaże się dla nas śmiertelne. Irytuje także fakt, że gracz zawsze przyczepia się do drabiny, gdy jest ona w zasięgu skoku, ponieważ joystick w górę odpowiada równocześnie za skok, jak i wspinanie się. Wielokrotnie ginąłem przez to, że żołnierz karateka znajdował się za drabiną i chcąc go zabić zaczepiłem się na niej, przez co oberwałem kopnięciem z wyskoku.

     Na szczęście twórcy przewidzieli parę power upów, które ułatwią nam życie. Po zabiciu określonego typu wroga znajdziemy bazookę, granaty i miotacz płomieni. Niestety, dysponujemy tylko czterema pociskami do wyrzutni i trzema do miotacza i taką samą liczbą granatów. Gdy osiągniemy odpowiednią ilość punktów, gra nagrodzi nas dodatkowym życiem.

   Stare gry od Konami przyzwyczaiły nas do dobrej oprawy audio. Choć wersja na Commodore 64 jest uboga jeśli chodzi o muzykę w trakcie rozgrywki, w przerywnikach między misjami brzmi całkiem przyzwoicie. Graficznie jest nieźle. Najlepsze wrażenie sprawia otoczenie. Bardzo dobrze odwzorowano pojazdy wojskowe, jak  i cały militarny sprzęt. Gorzej, niestety, prezentuje się animacja postaci, która jest dość prosta, żeby nie powiedzieć toporna. Ogólnie jednak nie jest źle.

Sądzę, że poziom trudności odrzuci wiele osób od Green Beret, podobnie jak kilka frustrujących rozwiązań (choćby te przeklęte drabiny). Miłośników strzelania również zniechęci fakt, że jest go tu tak mało. Komu zatem polecić tę grę? Na pewno osobom szukającym prawdziwego wyzwania oraz posiadającym spore pokłady cierpliwości. Green Beret to solidny tytuł, jednak jest wiele lepszych gier traktujących o żołnierzach. Innymi słowy pograć możesz, ale jeśli sobie odpuścisz, to również nie będziesz miał czego żałować.

Ocena ogólna

Green Beret

COMMODORE 64

Grafika
70%
Dźwięk
60%
Grywalność
70%

Zdjęcia/Skany
Gameplay

Autor

Komentarze

  1. Mocna końcówka roku w wykonaniu Jedaha 😉
    Green Beret to jedna z tych gier , z którą zetknął się prawie każdy użytkownik C64, kładą sama w sobie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.