Panzer Dragoon to seria związana z Saturnem. Można powiedzieć jego znak firmowy, jedna z najpiękniejszych gier na tę konsolę. Mimo że jest to tytuł kultowy i znany prawie każdemu graczowi nigdy nie zdobył sobie wielkiej popularności. Powodów tego było kilka. Przede wszystkim bardzo specyficzny klimat i design gry. Nie każdemu przypadł do gustu nad wyraz japoński styl rozgrywki. Na Saturna ukazały się trzy odsłony sagi. Dwie pierwsze to klasyczne strzelanki na szynach, a ostatnia to rasowe japońskie RPG. Niestety satek powędrował do piachu tak jak i jego następca Dreamcast. Tymczasem Sega niespodziewanie zapowiedziała kontynuację serii. W 2002 roku na konsoli Microsoft Xbox zagościła czwarta odsłona serii o podtytule Orta.
Skośnookie smoki
Pora napisać co to jest ta Orta i o co chodzi w tym smoczym zamieszaniu. Otóż Panzer Dragoon Orta to zwykły shooter na szynach, lecimy przed siebie po ustalonej trasie i strzelamy. Tak, wszystkie informacje zawarte w poprzednim zdaniu są prawdziwe, za wyjątkiem tej, że jest to gra niezwykła. To pozycja doskonała pod każdym względem, począwszy od strony graficznej i muzycznej poprzez design świata gry na gameplayu kończąc.
Zacznijmy od tego co rzuca się w oczy od początku czyli oprawy graficznej. Panzer Dragoon to najpiękniejsza , najbardziej dopracowana gra na Xboxa i basta. Grafika po prostu miażdży, jest płynna jak roztopione masełko. Obserwowanie lecącego smoka to prawdziwa poezja, nie ma mowy o zwolnieniach animacji, wszystko śmiga bez najmniejszego zacięcia. Cudownie dopracowana woda, promienie słońca przeświecające przez wodospad, piękna zieleń czy spektakularne wybuchy. To wszystko tworzy idealną całość. Ale na wspaniałe wrażenia wizualne oprócz perfekcyjnej strony technicznej składa się także specyficzny design. Ta gra jest taka…japońska. Trudno znaleźć mi lepsze określenie. Każdy kto kiedykolwiek miał styczność z typowymi produkcjami z Kraju Kwitnącej Wiśni wie o co chodzi. No właśnie japońska czyli jaka? No cóż, spotkamy tutaj na przykład bossa przypominającego lewitujący mózg strzelający pąkami kwiatów. Atakują nas roje przeciwników wyglądających jak przerośnięte motyle, albo latające płaszczki strzelające zielonymi glutami. I to wcale nie są najbardziej zakręcone przykłady. Najważniejsze jest, że cała ta menażeria nie razi, wydaje się być jak najbardziej na miejscu. Świat przedstawiony w grze jest doskonale dopracowany. Niesamowity smutno-melancholijny klimat wciąga gracza w hipnotyczny trans i nie pozwala oderwać się od telewizora. Całości dopełnia piękna i niezwykła muzyka doskonale komponująca się z niebanalną oprawą graficzną. Postaci w grze posługują się dziwnym językiem stworzonym specjalnie na potrzeby sagi Panzer Dragoon, a gracze posiłkują się napisami. Lektorzy jak na japońską grę przystało starają się aż za bardzo. Postacie wygłaszają kwestie głosem nadętym i pełnym patosu. Ale tutaj pasuje to nieźle, w końcu to gra o ratowaniu świata. I tu zgrabnie możemy pochylić się na fabułą.
Smocze opowieści
Otóż jest sobie dziewczynka Orta więziona przez okrutne imperium. Nagle pojawia się wielkie smoczysko ziejące ogniem na lewo i prawo. Dewastując przy okazji okolicę. Orta wskakuje na grzbiet smoka i odlatuje w kierunku zachodzącego słońca. No może niezupełnie, ale w każdym razie musi skopać kilka tyłków i zrobić porządek na świecie. Bohaterka zupełnie przypadkiem ma do odegrania w tej historii kluczową rolę. Jak na strzelankę jest nieźle, scenariusz nie powala głupotą i da się go śledzić bez skrzywienia. Ładnie animowane przerywniki wydatnie w tym pomagają. Ale nic nie stoi na przeszkodzie by go kompletnie olać i skupić się na konkretach czyli strzelaniu.
Mój smok strzela
Nasz łuskowaty pupil występuje w trzech formach. Base Wing to podstawowa postać, którą posługujemy się najczęściej. Może lockować się na kilku wrogach jednocześnie oraz strzelać seriami pocisków. Heavy Wing to wersja ciężkozbrojna na twardszych zawodników. I w końcu Glide Wing szybki i zwrotny przydatny do starć z drobnicą. Między formami można przełączać w dowolnym momencie w zależności od sytuacji. Każdą z postaci smoka da się podnieść na wyższy poziom, co owocuje zwiększeniem siły ognia. Podczas gry smokowi ładuje się specjalny pasek energii. A po jego napełnieniu możemy odpalić potężny atak specjalny przydatny zwłaszcza do wykańczania szefów.
Panzer Dragoon Orta to jak już wspomniałem strzelanina na szynach, czyli lecimy się z góry zaplanowanym torem. Smok porusza się w ograniczonym zakresie na boki, zwalnia i przyspiesza. Postać na jego grzbiecie może obracać się i strzelać we wszystkich kierunkach. Brzmi nieciekawie? Wierzcie mi, że w tej grze jest co robić, przeciwników są całe krocie. Trzeba stale kontrolować radar i nieustannie śledzić nadlatujące roje wrogów. Momentami na ekranie przelewa się kilkadziesiąt wrażych jednostek. Na poziomie trudności easy gra się przyjemnie, bezstresowo i da się Orte połknąć w dwa wieczory. Dosyć krótko, to prawda, ale to gra stworzona do wielokrotnego przechodzenia. Na normalu zaczynają się schody i trzeba wykazać się naprawdę niezłymi umiejętnościami. Poziom hard to wyzwanie dla prawdziwych twardzieli, ale warto się pomęczyć, bo gra sowicie wynagradza wytrwałych graczy. Do odkrycia są dodatkowe poziomy i inne ciekawe bonusy. Na najbardziej zawziętych czeka wisienka na torcie, czyli oryginalny Panzer Dragoon z Saturna.
Smok w pudełku
Pora na podsumowanie. Nie ma co się rozpisywać, kupować Ortę i Xboxa (gra działa też na X360) i grać, grać, grać…
Panzer Dragoon Orta
XBOX