RetroAge Homebrew, NES Street Fighter 3 (18 Fighters)
HomebrewNES

Street Fighter 3 (18 Fighters)

Loading

  Street Fighter na Pegasusie? Przecież to bzdura! No nie do końca. Fakt faktem na NES/Famicom żadna bijatyka SF się nie ukazała (Street Fighter 2010 pomijam). Od czego jednak jest scena homebrew. Chińczycy stworzyli swój własny port drugiej części znanej serii bijatyk, obarczając ją cyfrą „trzy” w nazwie. Z racji ograniczonej liczby przycisków na padzie sterowanie nie było tak wygodne jak w pierwowzorze. Sama rozgrywka zaś mniej płynna i bardziej toporna. W dzieciństwie jednak byłem tą grą zachwycony. Dla nas był to pierwszy kontakt ze Street Fighterem! Oczarował nas duży wybór postaci (gra miała ich chyba 18), różnorodność stylów walki, no i te ciosy specjalne. Choć w salonach gier widzieliśmy już wiele różnych bijatyk, to jednak teraz po raz pierwszy mogliśmy ich zakosztować w domowym zaciszu. Wytrzymałość pegasusowych padów została poddana ciężkiej próbie. Zwłaszcza gdy nerwowo usiłowaliśmy wstukiwać kombinacje klawiszy, chcąc wykonać cios specjalny. Ze współczesnego punktu widzenia port był kiepski, jednak wtedy radości mieliśmy co niemiara.

   Chciałem sobie, po latach, odnaleźć ów grę jednak w morzu różnych pirackich adaptacji SF II i faktu, że grałem w to wieki temu, nie mogłem znaleźć wersji w stu procentach odpowiadającej tej, jaką pamiętam. Najbardziej podobną wydała mi się Street Fighter III (18 Fighter). Jednak sądzę, że na posiadanej wówczas wersji, nie było mapy świata przy wyborze postaci. No ale cóż, postanowiłem w ów twór zagrać i napisać o nim kilka słów.

   Street Fighter III (18 Fighter) nie przywitał mnie żadnym intrem, a ekranem z logo gry i cyframi reprezentującymi poziom trudności od 0 do 7. Naciśnięcie startu zabrało mnie od razu do menu wyboru postaci. Niczym na automatach gdy gracz drugi naciśnie start, dołączy do zabawy, by zmierzyć się z tym pierwszym. Niestety 18 postaci, jakimi chwalą się twórcy już w tytule gry to ściema. Tak naprawdę do wyboru jest 9 a reszta to po prostu ich inne warianty kolorystyczne. Wśród postaci znajdziecie wszystkich wojowników znanych ze Street Fighter II: Champion Edition. No prawie, bo z jakiegoś powodu zabrakło Barloga. Niemniej jeśli chcecie powalczyć jako Ryu, Ken, Chun-Li czy Sagat to będziecie ukontentowani.

   Pod warunkiem że walka przypadnie wam do gustu, a tutaj mam spore wątpliwości. Przede wszystkim liczba przycisków. W oryginale mamy ich aż sześć, z czego jak wiecie NES ma ich tylko dwa. To czy uderzymy słabą, średnią czy mocną ręką, lub analogicznie nogą zależy od tego jak długo przytrzymamy dany przycisk. Nie muszę chyba dodawać, że nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie i nie raz zdarzało mi się wykonać inny atak od zamierzonego. Problem mam również z ciosami specjalnymi. Część z nich wykonuje się inaczej niż oryginale i miałem przez dłuższy czas kłopot z przestawieniem się do nowych kombinacji przycisków. Sama walka też zresztą mnie nie porwała. Gra cierpi na dosyć ciężkie spadki płynności animacji, co negatywnie wpływa na tempo walki. Przez to niektóre komendy wykonywane są z opóźnieniem co przy tak dynamicznym gatunku jak bijatyki jest niedopuszczalne. Walczyło mi się źle również za sprawą ubogich animacji ruchów postaci i braku jakichkolwiek kombosów. W czasie walki zdarza się również, iż części ciała poszczególnych wojowników znikają, bo po prostu konsola nie wyrabia.  Poziom trudności komputerowych przeciwników o dziwo jest całkiem wysoki i już na niskich poziomach przeciwnicy są dość agresywni. Jednak na większość z nich starczy znaleźć jeden ruch i powtarzać go w kółko a wygraną mamy w kieszeni. Na przykład dobrze działało strzelanie fireballami. Komputer nie mógł sobie z tą taktyką poradzić. Problem miał również gdy zapędziłem go do rogu planszy i w kółko wykonywałem podcięcia. Nie muszę jednak mówić, że walka w ten sposób jest diabelnie nudna.

  Nie jest jednak tak, że w  Street Fighter III (18 Fighter) nie wyszło zupełnie nic. Ogrywałem już wiele bijatyk homebrew i wszędzie gdzie podawano mocno zakłamaną ilość zawodników, musiałem walczyć z ich każdym wariantem kolorystycznym. Tutaj tego nie ma. Gra wiernie trzyma się swojego protoplasty i walczymy z każdym wojownikiem tylko raz z zachowaniem prawidłowej kolejności pokonywania bossów (za wyjątkiem walki z nieobecnym Barlogiem). Kolejnym walkom towarzyszy wspomniana wcześniej mapa świata, na której latający samolocik wskazuję nam następne miejsce potyczki. Fajnie, że po każdym starciu pokazywane są obrazki zwycięzcy i przegranego (z obitą gębą) jednak brakuję charakterystycznych kwestii, jakie postaci wówczas wypowiadają. Podobał mi się również fakt, że zakończenie różni się w zależności od wybranego fightera. Choć są to pojedyncze obrazki, to zostały ładnie wykonane. Choć animacja postaci nie powala, to same plansze prezentują się bardzo ładnie. Nie jest to poziom oryginału, ale i tak widać, że włożono w nie wiele pracy. Dziwi natomiast plansza Chun- Li, która wygląda zupełnie inaczej niż w jakiejkolwiek części Ulicznego Wojownika. Muzyka również jest znośna podobnie jak same odgłosy wyprowadzanych uderzeń i ciosów specjalnych.

  Jednak i tak ciężko mi Street Fighter III (18 Fighter) komukolwiek polecić. Jeśli już to bardziej jako tytuł do kanapowego multiplayera, ale… nie, po prostu w to nie grajcie.

Ocena ogólna

Street Fighter 3 (18 Fighters)

FAMICOM / NES

Grafika
50%
Dźwięk
50%
Grywalność
30%

Autor

Komentarze

  1. Niezle wykopalisko! Na screenach wyglada duzo lepiej niz wynika z opisu. Nie gralem w te dziwolagi pegasusowe od malych zoltych ludzikow ale jestem ciekaw jak sobie poradzili z przeniesieniem tego zacnego tytulu na tak ograniczona konsole – chcialbym sprobowac na zywo. Co do dwoch przyciskow w stosunku do szesciu z automatow i bardziej zaawansowanych konsol to przypominam ze na Amidze jest tylko jeden przycisk i Street Fighter 2 wypadl i tak swietnie (po prostu postawili na kombinacje przycisk plus kierunek), wiec da sie… prawdopodobnie chinczycy niepotrzebnie w ogole kombinowali z tym systemem rozdzielenia na ciosy slabe i silne uzaleznionym od dlugosci przytrzymania przycisku.

    1. Z tego co pamiętam to jeden klawisz był kopniakiem, drugi piąchą, a jak się szybko mashowało to wtedy wpadał special, wystarczyło wcisnąć Turbo i taki Blanka czy Ryu byli praktycznie nie do pokonania – przynajmniej tak było w SF6.

  2. W „trójkę” na pegazusie akurat nie grałem, ale za to miałem okazję ograć w szóstą część, która z tego co widzę za bardzo się nie różni, no może poza grafiką – nie dość że gorsza, to jeszcze miewa problemy z poprawnym wyświetlaniem, migocząc dosłownie co chwilę. Z bootlegowych bijatyk to najlepiej mi się grało w Mortal Kombat III, będąca kopią jedynki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.