Nintendo i spółka zapraszają wszystkich do wspólnej rozróby. Mieliście ochotę kiedyś przywalić uśmiechniętemu Pikachu? Posługując się Bowserem zmiażdżyć Mario? Wszcząć bójkę pomiędzy Peach i Zeldą (ale bez udziału kisielu)? Macie ku temu okazje w grze Super Smash Bros. Melee zapraszam do recenzji.
2001 rok zaowocował w wydanie na świat nowej konsoli Nintendo, pierwszej z tej firmy, która obsługuje płyty DVD. Jednym z początkowych tytułów na tą konsole okazała się bijatyka Super Smash Bros. Melee następczyni pierwowzoru na Nintendo 64. Charakterystycznym aspektem serii jest zarówno zbiór postaci z różnych serii wydanych spod znaku N, jak i typ bijatyki. Próżno w niej szukać pasków życia, gdyż wszystko opiera się na naliczaniu procentowym obrażeń. Im postać ma większy procent tym łatwiej jest ją wyrzucić z areny, a to jest właśnie celem gry, tyle że i tak nie gwarantuje to zwycięstwa co jest tu osobliwym smaczkiem.
Wszystkich postaci w grze jest aż 26. Chociaż przyglądając się temu baczniej można zorientować się, że cześć z nich jest do siebie niezwykle podobna. Mamy Pichu, który jest kopią Pikachu (jedyna różnica u nich polega na tym, że ten pierwszy korzystając z gromowładnych mocy sam się rani), Mario i Dr. Mario, Link i jego młodsza wersja, czy też Fox i jego kompan Falco. Mamy też kilka całkowicie oryginalnych postaci jak osławiony w prehistorii konsol Nintendo Mr. Game & Watch, dwóch największych antagonistów Bowser i Ganondorf, i najsłynniejsze księżniczki Peach i Zelda, ta druga może podczas walki zamieniać się w swoje alter ego Sheika. O ile jest to dla gracza ciekawy bajer to dla komputera bywa dość kłopotliwe. Najwidoczniej twórcy zapomnieli zrobić wyjątku tworząc sztuczną inteligencje do postaci obsługiwanych przez maszynę i Zelda notorycznie zmienia formę w te i nazad.
Pojedynek jak już wspomniałem opiera się na zadaniu jak największej ilości obrażeń, ale nie tylko. Nawet mocno poturbowana postać może do rączek własnych otrzymać przedmiot dający jej przewagę. Próżno szukać w tej grze jakichś wyrafinowanych kombinacji ciosów. Wszystko opiera się na pojedynczym przycisku i gałce. Dzięki czemu bardzo łatwo jest opanować tę grę. Dodatkową umiejętnością jest używanie trójskoku. Posiada ją prawie każda postać, a jej opanowanie zwiększa szanse na ocalenie życia. Dość drażniący jest Kirby ze swoim sześciokrotnym skokiem, co czyni go twardym orzechem do zgryzienia.
Napomknąłem o przedmiotach. Istotnie podczas walki pojawia się szereg przedmiotów. Część z nich wygląda jak jedzenie, niweluje w pewnym stopniu nasze obrażenia. Inne służą do walki i jest ich całkiem sporo, bo i świat Nintendo do małych nie należy. Mamy pokeballe, muchomory, miecze świetlne, pistolety, różdżki. Zdarzają się też pułapki kryjące się w pojemnikach na przedmioty, te zamiast dać nam upragniony przedmiot eksplodują, a my wylatujemy hukiem z imprezy.
Areny walk są żywe, do tego stopnia, że większość wymaga naszej uwagi. Różnego rodzaju przeszkadzajki mogą przypadkiem nas wykończyć. Tematyką nawiązują one do światów danej postaci, jednak nie każdej dane było posiadać własną planszę.
Teraz trochę o grze dla jednego gracza. Fabuła nie była mocną stroną poprzedniej wersji i tak samo jest w tym przypadku. Jakiś dzieciak ma bogatą fantazje i sprawia, że w niej wszystkie figurki ożywają. To tyle, reszta zależy od waszej interpretacji. Pojedynczy gracz dysponuje kilkoma trybami gry, główne to klasyczny i przygodowy. Tryb klasyczny nawiązuje do poprzedniej odsłony gry, polega na pokonaniu przeciwnika bądź przeciwników i awans do następnej rundy. Po drodze znajdziemy drobne przerywniki zwane bonusami, gdzie gracz zbija tarcze (swoją drogą cześć jest niezwykle wymagająca). Na końcu linii produkcyjnej wrogów znajdziemy bossa rękę (możliwe, że wspomnianego dzieciaka), który wyjątkowo ma ustaloną liczbę życia, a my musimy ją wyzerować.
Drugi tryb, przygodowy to najwidoczniej pierwszy krok by stworzyć jakąś głębszą fabułę w serii (co będzie miało miejsce dopiero w następnej odsłonie). Rozgrywka opiera się na praniu różnych wrogów przemieszczając się po całej planszy w 2D. Będą sytuacje, że będziemy szukać np. kluczy. Wrogowie typowi dla danej serii, przykładowo Goomby z Maria lub ReDeathy z Zeldy. Od czasu do czasu jakaś potyczka z główną postacią. Bossem jest Bowser, lub jego przerośnięta forma.
Trzeci tryb to stadium, nic ciekawego same bonusy z tarczą i wywalenie worka z piaskiem jak najdalej się da. Jest tu także tryb „Multi-Man Melee”. Jest on typowo survivalowym trybem. Musimy przetrwać 15-minutowy atak wrogów, lub też wykończyć ich okrągłą setkę.
Czwarty tryb to „Event Match”. Mamy tu do dyspozycji kilkadziesiąt misji, o określonych celach. Przykładowo walka z Pikachu samymi pokemonami z pokeballi lub ochrona przed rozbiciem jajek Yoshiego. Część z nich jest naprawdę okrutnie wymagająca.
Na koniec pragnę wspomnieć o „Thropy” czyli trofeach. Przedstawiają one postacie, obiekty, przedmioty ze świata Nintendo wraz z małą informacją, którą odczytać możemy w opcjach. Im dłużej gramy tym więcej zbieramy monet, a te z kolei możemy przepuścić w automacie do losowania trofeów. Część z nich można odblokować po wykonaniu jakiegoś zadania np. przejścia wybranej misji. Nie odgrywają jednak większej roli w grze i mają charakter jedynie kolekcjonerski.
Grafika i Dźwięk
Wizualnie gra nie posiada żadnych potknięć. Podobno w wersji japońskiej jest kilka elementów, których próżno szukać w innych regionach. Całość jednak prezentuje się znakomicie jak na początek konsoli Gamecube. Muzyka stanowi złączone znane nam midi z gier wielkiego N. Ścieżka dźwiękowa jest dziełem orkiestry, a ciekawostką jest fakt, że w 2003 roku do prenumeraty gazety „Nintendo Power” w USA, dodano oficjalny soundtrack z gry.
Grywalność
Nie muszę nikomu tłumaczyć, że gra jest stworzona dla trybu wieloosobowego, jednak tryb dla pojedynczego gracza oferuje znacznie więcej niż poprzednia wersja gry. Może więc na dłużej zatrzymać nas by pograć w samotności. Minusem jak dla mnie jest zbyt „bliźniacze” podobieństwo połowy postaci. Przeszkadza mi też trochę zbyt wysoki poziom wymagań by wszystko odblokować w 100%, jako że nie lubię tego rodzaju wyzwań w tego typu grach. Tytuł powinen się podobać, tym którzy nie lubią zbyt skomplikowanych kombinacji ciosów. Eliminowane jest również to nieprzyjemne uczucie, gdy całkiem „świeży” gracz przez wciskanie guzików w amoku staje się nie pokonany. W tej grze zarówno zaawansowany jak i nowicjusz mają te same szanse na zwycięstwo. W wirze walki, który staje się centrum chaosu na ekranie waszego odbiornika wszystko się może zdarzyć. Doskonała zabawa dla ciebie i przyjaciół.
Super Smash Bros. Melee
GAMECUBE