Turok 3: Shadow of Oblivion to kolejny epizod przygód indianina, który walczy ze złem pragnącym zawładnąć światem. Ta gra to jednocześnie ostatnia część serii wydana na konsolę Nintendo 64 i wobec tego, jak się pewnie domyślacie, najbardziej dopracowana. Faktycznie, zaszło parę istotnych zmian, zapraszam więc do zapoznania się z nimi.
Fabuła
Najpierw, co w trawie piszczy. Joshua Fireseed, zwany również Turokiem i będący bohaterem poprzedniej edycji, ginie w starciu z potworami ratując przy tym siostrę Danielle i brata Josepha. Podczas ucieczki wszyscy zostają zaatakowani przez bestię, którą po chwili likwiduje Adon (jej rolę pamiętamy z Turoka 2 Seeds of Evil ). Akcja przenosi się przed oblicze Rady i w tym miejscu dowiadujemy się, że nad światem zawisło niebezpieczeństwo – Oblivion, monstrum tak straszne, że pożera wszystko, co stanie mu na drodze. W obliczu niebezpieczeństwa należy wybrać nowego Turoka, a skoro ostatnimi z rodu Fireseed są Danielle i Joseph, to ostateczny wybór pozostaje w rękach gracza.
Danielle i Joseph
Postacie nie są jednakowe i nie dotyczy to tylko tego, że różnią się płcią. Danielle jest bardziej skoczna, preferuje broń, która eksploduje lub palną i posiada harpun, którym może przyczepiać się do specjalnie przygotowanych obiektów. Joseph z kolei może wchodzić do ciasnych dziur, posiada noktowizor i preferuje ciche zabijanie. Niezależnie od tego, kogo wybierzecie, w przerywnikach zawsze będą występować razem.
Uzbrojenie
Uzbrojenie nie z tej ziemi jest tradycją serii. W trzeciej odsłonie każdą broń można w trakcie gry udoskonalić, odnajdując jej unowocześnioną wersję. I tak, na przykład, najpierw mamy łuk, a potem łuk z wybuchającymi strzałami. Taka modernizacja jest dostępna jako osobna broń, więc nie musimy ciągle używać wzmocnionej wersji. Największe wrażenie zrobiło na mnie unowocześnione Cerebral Bore, którego nazwa brzmi Cerebral Possessor. Broń ta, podobnie jak jej poprzedniczka, wkręca się do mózgu i umożliwia… poruszanie się wrogiem przez kilka sekund, w czasie których można podejść do innego przeciwnika i detonując się, załatwić dwie pieczenie na jednym ogniu. Tradycyjnie już i w tym Turoku należy na każdej planszy zbierać części do Wunderwaffe o nazwie PSG, która wytwarza czarną dziurę potrafiącą pochłonąć nawet gracza. Po wystrzale towarzyszą również niesamowite efekty zagięcia wszystkich ścian w jedno miejsce.
Granie
Po raz pierwszy w Turoku nie trzeba zbierać kluczy. Gra jest zaskakująco liniowa, a w dodatku każda misja podzielona jest na sekcje. Każda sekcja, jak i misja, ma swoją nazwę. Tak naprawdę możemy trochę pobłądzić tylko w kilku miejscach, ale i tak nie powinniśmy mieć problemów ze znalezieniem kolejnej sekcji. Następną nowością jest fakt, że po każdej misji mamy bossa (poprzednio było tylko kilku bossów, których dało się policzyć na palcach jednej dłoni). Dodatkowym atutem gry jest możliwość wyboru postaci na jej początku, zwłaszcza, że chyba nikt nie spodziewał grać w Turoku kobietą. Ostatnią nowością jest multiplayer, o którym poniżej.
Multiplayer
Tryb wieloosobowy w zasadzie nie aż taką nowością, gdyż poprzednia wersja (nie licząc Turok: Rage Wars ) miała już taki tryb, jednak nie był on rozbudowany. Tym razem w Turok 3: Shadow of Oblivion mamy aż 8 trybów.
Bloodlust (znaleźć cel, zabić, i poszukać następnego, czyli typowe zabijanie), Capture the Flag (odebrać wrogowi flagę i zanieść ją do własnej bazy), Last stand (pozostać ostatnim przy życiu), Golden Arrow (przejąć złotą strzałę i utrzymać ją przez określony czas), Monkey Tag (zlikwidować zwierzątko, zanim się uleczy), Arsenal of War (nie dać się zabić, bo co prawda za każdym zgonem dostaje się lepszą broń, ale śmierć z najlepszą oznacza przegraną), Color Tag (prosta sprawa, która polega na walczeniu w zespołach) oraz Weapon Master (oprócz włóczni można posiadać tylko jedną broń i jej ulepszoną wersję).
Grafika
„Wow!” – to na początek powinno każdego zachęcić. A tak trochę bardziej poważnie, to grafika jest po prostu świetna. Co tu dużo mówić, takimi krajobrazami jak wnętrze wulkanu, czy odrodzony Lost Land, należy się delektować. Ponadto potworki, choć zawsze brzydkie, wyglądają jednak ładniej. Jeśli ktoś jest mimo wszystko zniesmaczony grafiką, to zawsze może dołożyć Expansion Pak . Nie ma jednak róży bez kolców, bowiem w wysokiej rozdzielczości gra potrafi całkiem nieźle przyciąć co bywa frustrujące szczególnie w trakcie walki.
Dźwięk
W tej kategorii jestem trochę zawiedziony, bo przecież w Turoku zawsze można było sobie zanucić dobre rytmy (na przykład w Turok: Rage Wars )), a w Turoku 3 są one jedynie do przełknięcia. Oczywiście podobają mi się odgłosy wystrzałów, czy głosy Indian w tle, ale to już nie jest takie budujące, jak w Turok: Dinosaur Hunter . Naturalnie muzyka podąża za akcją (i przyspiesza podczas walki z bossem), ale bez szczególnych fanfar.
Podsumowanie
Turok 3: Shadow of Oblivion jest wart wydania na niego kilku groszy, a następnie poświęcenia mu sporej ilości czasu. Produkt ten polecam tym bardziej, że oferuje zabawę nie tylko dla jednego gracza, ale również dla wielu osób.
Turok 3: Shadow of Oblivion
NINTENDO 64
Poprzednie Turoki zdecydowanie lepsze. Zepsuli Turoka tą częścią. Poprostu inna gra
Chyba nie jest tak zle jak sugerujesz. Moze jako Turok nie ma szalu, ale jako gra – jest swietna moim zdaniem 🙂
W 1998r. włodarze Acclaim zwolnili Jeffa Spangenberga – założyciela Iguana Ent. Jeff chwilę później założył Retro Studios, gdzie przyciągnął część swoich „starych kolegów”. Tak więc, Turok 3 był już robiony przez trochę inną ekipę.