BlazBlue: Calamity Trigger

BlazBlue: Calamity Trigger

BlazBlue: Calamity Trigger jest uznawany za pierwszą dwuwymiarową bijatykę jeden na jeden, która zagościła pod naszymi strzechami w rozdzielczości HD. Co ciekawe także edycja przenośna nie ma się czego wstydzić.Twórcami BlazBlue jest Arc System Works znany między innymi z serii Guilty Gear, nikogo więc nie powinno dziwić, że system walki w obydwu markach jest bardzo podobny. Powiedziałbym nawet, że poza kosmetycznymi zmianami i uproszczeniami jest to ten sam mechanizm, dlatego też wszyscy którzy jako tako radzili sobie w poprzednich grach ASW - bez problemu poradzą sobie z BlazBlue: Calamity Trigger. Sterowanie jest wykonane dobrze i stanowi lekko uproszczoną wersję tego z Guilty Gear. Zatem mamy do czynienia z układem: słaby, średni, silny cios i atak „drive” będący odpowiednikiem ataku „heavy slash” z Guilty Gear oraz całym standardowym zestawem ruchów, z dowolnej japońskiej bijatyki takie jak dash, grapple, skoki czy ataki specjalne. Z mniej popularnych ruchów, które pojawiły się w BlazBlue: Calamity Trigger wymieniłbym możliwość szybkiego pozbierania się na nogi wciskając odpowiedni guziczek (roll), air dash, natychmiastowe przerwanie ataku (rapid cancel), lepszy blok (barrier block), kontra zza bloku i 'barrier burst” - jednorazowa sztuczka odpychająca stojącego blisko przeciwnika anulując jego atak kosztem osłabienia naszej obrony do końca walki.

Loading

Super Soccer

Super Soccer

Odkąd konsola Super Nintendo weszła na rynek, spora część wyprodukowanych na nią gier (przeważnie kontynuacje tych z NESa) dostała przydomek "super". I tak mamy Super Adventure Island, Super Bomberman, Super Chase HQ, Super Castlevania, Super Punch-Out!!, Super Street Fighter II..., no dobra, z tym ostatnim za bardzo się rozpędziłem. Nintendo postanowiło także wydać nową wersję swoich gier sportowych. Jedną z nich jest Super Soccer, czyli następca Soccera wydanego w 1985 roku na NES/Famicom. Czy jednak Super Soccer naprawdę jest super? Przekonacie się czytając recenzję.

Loading

Ohenro-san Hosshin no Dojo

Ohenro-san Hosshin no Dojo

Ohenro-san Hosshin no Dojo na Nintendo Gamecube to tytuł zapomniany nawet w samej Japonii, dla której produkt był głównie przeznaczony. Nie jest to właściwe gra, ale program, dokładniej rzecz ujmując jedyny w swoim rodzaju symulator pielgrzymki. Mało tego, ten jak by się mogło wydawać, przez zachodnie umysły kuriozalny tytuł doczekał się aż dwóch urządzeń peryferyjnych dedykowanych tylko do tego produktu. Zapraszam do pierwszej w skali światowej pełnej recenzji tego wyjątkowego dzieła.

Loading

The Wizard - Story Unknown

The Wizard – Story Unknown

Pierwsze miejsce na GameDev Compo podczas RetroKomp/LoadError, rybak Stefan, magiczne śledzie oraz Eks Szopa – to tylko część atrakcji związanych z najnowszą grą stworzoną pod szyldem „RetroAge”, tym razem przez naszego kolegę - Axi0maTa.

Loading

BloodRayne 2

BloodRayne 2

Rayne to kobieta dla mnie idealna. Ruda, zgrabna, dowcipna, potrafi się obchodzić z ostrzami i lubi ssać… krew. Ostatnio widziana, wyrzynała tłumy obłąkanych Niemców z hitlerowską zarazą mówiących po angielsku. Jak tu jej nie kochać? Bardzo mnie ucieszyła wieść o powrocie tej femme fatale w Bloodrayne 2. Moje wrażenia opisuję w niniejszej recenzji.

Loading

Dragon Ball: Advanced Adventure

Dragon Ball: Advanced Adventure

O Dragon Ballu słyszał chyba każdy. Nie wiem, czy istnieje bardziej popularne anime niż to o Smoczych Kulach. Wiedzą o tym także game developerzy, którzy chcąc zarobić na popularności serii, stworzyli masę gier w tym uniwersum, praktycznie od początku jego istnienia. Większość tytułów bazuje jednak na bardziej popularnej wśród fanów drugiej części o nazwie "Z". O ile jednak seria ta przez pokaźniejsze grono sympatyków uważana jest za lepszą, ja bardziej upodobałem sobie pierwszą część przygód Goku i spółki. Bardzo możliwe, że będę również w mniejszości, uważając Dragon Ball: Advanced Adventure za najlepszą grę o Smoczych Kulach, jaka kiedykolwiek powstała. Zapraszam do recenzji.

Loading

Wolfenstein: The New Order

Wolfenstein: The New Order

Myślę, że większość retroagersów zna serię Wolfenstein. Po długiej, kilkunastoletniej przerwie powróciła ona na rynek w zeszłym roku, wraz z tytułem Wolfenstein: The New Order wydanym przez Bethesda Softworks. Już od pierwszej zapowiedzi i zwiastunu wiązano z nim nadzieję na wskrzeszenie w wielkim stylu B.J Blazkowicza. Czy jednak nowa część serii spełniła wszystkie oczekiwania „Rzeszy” fanów? Czy może jednak to tylko nadmuchany balon marketingowy? Postaram się odpowiedzieć na te i inne pytania w mojej recenzji. Miłego czytania!

Loading

Goal!

Goal!

Jest 90. minuta spotkania. W meczu RFN – Polska dalej bez bramek. Niemiecki bramkarz wznawia grę z rzutu wolnego długim podaniem na środek boiska do swojego gracza. Wtem nadbiega polski napastnik i wślizgiem odbiera piłkę rywalowi! Polacy wyprowadzają kontrę, mają przewagę czterech na trzech, prostopadłe podanie do lewego napastnika! Jest sam na sam, strzela! I jeeeest!!!! Goal!

Loading

Kirby and the Rainbow Paintbrush

Kirby and the Rainbow Paintbrush

Kirby to jeden z wielu bohaterów Nintendo, który prawie na każdej konsoli ma swoją grę. Tytuły te to z reguły platformówki dobrze wykonane ale nie wybitne. Na Nintendo Wii U ukazała się dość nietypowa gra z różowym bohaterem, w której sterowanie zostało w całości oddane na wyświetlacz umieszczony w kontrolerze. Jak wygląda więc rozgrywka, gdy w konsoli stacjonarnej podłączonej do telewizora gra się tylko na ekranie, który trzymamy w ręku? Odpowiedź brzmi – dobrze, ale...

Loading

Lunar Genesis

Lunar Genesis

Lunar Genesis, czy jak kto woli Lunar: Dragon Song jest najnowszą odsłoną tej zasłużonej serii (Game Arts lubi co parę lat wypluć remake starszych części) i wszystko wskazuje na to, że ostatnia w ciągu najbliższych paru lat. Warto także dodać, że gra jest uważana za crapa, zresztą jak najbardziej słusznie.

Loading

Najnowsze galerie: